Rozdzióbią nas kruki, wrony. Niekompetencja, czy celowe działania D. Tuska?

0
0
0
/

Od przeszło sześciu lat rządów koalicji PO-PSL nasz kraj systematycznie odwraca się plecami od morza. Szefa rządu, czyli D. Tuska, całkowicie nie interesują nasi narodowi armatorzy, których pozostawił sam na sam w obliczu walki z absurdalnymi unijnymi przepisami.

 

Nie obchodzą również rybacy, na których nakłada się drakońskie kary, doprowadzając do wyniszczenia ich działalności. Na dodatek zakończenie budowy najpoważniejszej polskiej inwestycji – budowy gazoportu w Świnoujściu i w efekcie zwiększenie przez to bezpieczeństwa energetycznego Polski, zostało po raz kolejny przesunięte. Początek 2014 r. przyniósł zaś kolejne poważne zagrożenie dla naszej gospodarki morskiej. Krajowe władze, wbrew najlepiej pojętym interesom gospodarczym naszego państwa, doprowadziły do przejęcia przez niemieckiego armatora TT Line od Polskiej Żeglugi Bałtyckiej S.A. sieci połączeń promowych pomiędzy Polską a Szwecją. Uderza to w interesy polskiej gospodarki i stanowi zasadniczy problem dla dalszego funkcjonowania narodowych armatorów na rynku promowym.

 

Umożliwienie armatorowi TT Line eksploatowania linii promowej Świnoujście – Trelleborg odbyło się w skandalicznych uwarunkowaniach, kiedy to państwowy właściciel działał na szkodę własnej spółki. Zacznijmy jednak od początku. Minister Skarbu Państwa prowadził proces prywatyzacji PŻB S.A., co nie przynosiło jednak żadnego skutku. Cechą charakterystyczną rządów D. Tuska jest to, że restrukturyzacja działalności naszych przedsiębiorstw ogranicza się do oddania prywatyzowanego majątku w ręce obcego inwestora. Warto przypomnieć oburzający proces prywatyzacji polskich stoczni w oparciu o wirtualnych inwestorów m.in. z Kataru, kończący się zamknięciem przedsiębiorstw oraz likwidacją tysięcy miejsc pracy. Podobna sytuacja miała miejsce podczas prywatyzacji PŻB, kiedy odrzucono propozycje załogi przedsiębiorstwa o dokonanie tzw. prywatyzacji pracowniczej.

 

Stosując absurdalną politykę, znaleziono niemieckiego inwestora, któremu umożliwiono wgląd do dokumentów obrazujących funkcjonowanie PŻB. W rzeczywistości zagraniczny armator uzyskał dostęp do wszystkich strategicznych informacji niezbędnych do prowadzenia działalności operacyjnej. W swojej głębokiej nieodpowiedzialności MSP nie słuchał ostrzeżeń płynących od załogi przedsiębiorstwa, że rzeczywistym celem armatora nie jest uczciwy zakup spółki, a jedynie poznanie poufnych informacji handlowych. Nie było przecież żadną tajemnicą, że niemieckie przedsiębiorstwa armatorskie, na skutek utraty własnego rynku przewozowego, w związku z budową tunelu pod cieśniną Fehmarn, szykowały się do przejęcia kolejnych linii promowych, a Polska stanowiła zasadniczy cel prowadzonej przez nie ekspansji. W wyniku błędów nadzoru właścicielskiego, nasze MSP nie zapobiegło zatrudnieniu przez niemieckiego operatora kluczowych osób, dotychczas pracujących w PŻB i doskonale znających gospodarcze i prawne tajemnice przedsiębiorstwa. Jednocześnie MSP ponownie odrzucił wniosek o prywatyzację pracowniczą. Warto wspomnieć, że PŻB kosztem wyrzeczeń ze strony załogi, przeprowadziła restrukturyzację własnej działalności, która pozwoliła spółce wyjść z recesji oraz zająć pozycję zyskownego gracza na rynku usług promowych.


Prywatyzacja w wykonaniu Tuska – przedsiębiorstwo zniszczone, linia przejęta

Parę miesięcy temu niemiecka spółka TT Line nagle zerwała negacje ze Skarbem Państwa, bez podania powodu wycofując się z procesu prywatyzacyjnego. Jednocześnie w tym samym czasie niemiecki armator zarejestrował własny prom, umożliwiając jego kursowanie na tej samej linii, która dotychczas była obsługiwana przez statek PŻB. Posiadając tajemnice polskiej spółki, nowy armator przejął dotychczasowych kluczowych kontrahentów oraz ich ładunki. Budując sobie w ten sposób nowy rynek, otworzył drogę dla kolejnych swoich promów.

 

Głęboko zasmucający jest nie tylko sam fakt, że ze świnoujskiego portu, zamiast polskich, odpływają już obecnie niemieckie promy, ale że tendencja ta będzie się już tylko nasilać. Niemniej istotna jest jednak okoliczność, że odbywa się to wszystko na skutek działań polskiego rządu, który wprost zgodził się na udostępnienie tajemnic handlowych narodowego armatora obcemu przedsiębiorstwu. Można by rzec, że podaliśmy innemu krajowi nasze narodowe interesy wprost na tacy.

 

Marynarze pokrzywdzeni, polski rząd oczywiście milczy

Na efekty przejęcia linii przez operatora niemieckiego nie trzeba było długo czekać. Z rynku przewozowego został wyeliminowany polski armator. Doszło również do naruszenia przepisów prawa pracy, przez co ucierpieli polscy marynarze. Na promie TT Line od stycznia 2014 r. pracuje 80 polskich marynarzy, których nie zgłoszono do ubezpieczenia społecznego. Nie będą za nich zatem odprowadzane składki, a w razie nieszczęśliwego wypadku, pozostaną bez pomocy. Zostali zatem zmuszeni do „pracy na czarno”, z czego niemiecki armator, lekceważąc polskie prawo, czerpie dodatkowe korzyści finansowe.

 

Wyrazem nieodpowiedzialności jest milczenie polskiego rządu, nie po raz pierwszy wręcz spolegliwe zachowującego się wobec Berlina i jego interesów. Osobiście D. Tusk był informowany o pokrzywdzeniu polskich marynarzy. Na apele o podjęcie działań, w tym przeprowadzenie kontroli przestrzegania przepisów prawa pracy, środowisko morskie nie uzyskało jednak żadnych konkretnych odpowiedzi. Rząd nie tylko zgodził się przejęcie linii przez zagranicznego armatora, a obecnie godzi się na dyskryminacyjne traktowanie polaków.

 

Powyższy stan rzeczy może być oceniony jednoznacznie – D. Tusk konsekwentnie likwiduje polską gospodarkę morską, co odbywa się w ramach już wcześniej przyjętej strategii. Jej ofiarą padły potężne stocznie, obecnie pokrzywdzeni są polscy rybacy. Również Polska Żegluga Bałtycka stała się kolejną ofiarą tej wyniszczającej polityki – niestety tylko czekać, aż „rozdzióbią nas kruki, wrony”.

 

Marek Gróbarczyk

Poseł do Parlamentu Europejskiego

Źródło: prawy.pl

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną