Odznaczenia z rąk niań resortowych pieszczochów dawnego systemu nie przyjmą
Członek Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność, Jacek Smagowicz w geście sprzeciwu „wobec hołubienia sowieckich bandziorów Wojciecha Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka oraz przywracania agentury WSI” definitywnie odrzucił przyjęcie Krzyża Wolności i Solidarności.
W liście otwartym, skierowanym do dyrektora krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej Marka Lasoty tłumaczył, że jest to winien „śp. Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, ofiarom zamachu nad Smoleńskiem i wszystkim wolnym od kłamstwa Polakom”.
Jednocześnie wyraził sprzeciw wobec organizowania przez rząd „czerwcowych tryumfalnych jubli w kraju urzędowych kompromitacji i kłamstw, w upadlającym cieniu pomników armii czerwonej, w czasach haniebnego hołubienia sowieckich bandziorów Wojciecha Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka oraz przywracania agentury WSI”.
To nie pierwsza osoba działająca w wolnościowym podziemiu w l. 80 ubiegłego stulecia, która odmówiła przyjęcia odznaczenia państwowego z rąk polityków obecnie sprawujących władzę. W 2011 r. Paweł Perchel, działacz podziemnej opozycji w l. 80. skierował pismo do Prezydenta Miasta Starachowice, Wojciecha Bernatowicza, informując go o odmowie przyjęcia przyznanego mu przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Złotego Krzyża Zasługi za działalność społeczną i związkową. Analogiczną postawą wykazał się Jan Bartosik.
W 2013 r. jeden z dolnośląskich działaczy „Solidarności” Wiesław Rachwał, otrzymał od prezydenta Komorowskiego zaproszenie na uroczystość wręczenia mu Krzyża Kawalerskiego Orderu Odrodzenia Polski. Rachwał odmówił przyjęcia orderu, tłumacząc swoją decyzję obecnym stanem państwa polskiego, za co – w jego opinii – odpowiedzialny jest również prezydent. - W mojej ocenie odznaczenia i ordery nie mogą kamuflować prawdy o rzeczywistości, która daleka jest od standardów państw demokratycznych i cywilizowanych – napisał w specjalnym liście.
Wkrótce po nim przyjęcia tego samego odznaczenia odmówił inny opozycjonista, Tytus Czartoryski. Zwracając się do głowy państwa działacz NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych na Śląsku napisał: „Pana decyzje, a następnie bierność, doprowadziły do bezkarnego publicznego bezczeszczenia krzyża, jakiego nie było dotąd w historii Polski. Zbył Pan w ten sposób prawo do nadania mi odznaczenia, które nosi zaszczytne imię krzyża”.
Również w 2013 r. przyjęcia z rąk prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyża Wolności i Solidarności odmówił Wojciech Gędek, pierwszy przewodniczący łowickiej Solidarności. Podobną decyzję podjęła w lutym bieżącego roku Krystyna Ruchniewicz-Misiak, była działaczka Solidarności, uczestniczka strajków oraz członek zespołu negocjacyjnego Krajowej Sekcji z Ministerstwem Oświaty w 1980 roku.
To zaledwie kilka przykładów osób związanych z niepodległościowym podziemiem okresu komunistycznego, które odmówiły legitymowania swoimi nazwiskami polityków obecnie rządzącej koalicji. W żaden sposób nie utożsamiając się z elytami polskiej sceny politycznej, wolą zachować honor i dumę, wynikającą z pamięci własnej działalności i nie dopuścić do tego, aby w jakikolwiek sposób kojarzono ich z nazwiskami z rządowego świecznika.
Anna Wiejak
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl