Bretońskie miasto Nantes zajmuje szczególne miejsce na mapie moich lat młodzieńczych. Tu kształtowało się moje przywiązanie do fundamentalnych wartości i estetyki Wielkiego Średniowiecza, tu powstawały moje pierwsze wiersze w języku francuskim, tu odkrywałam inkunabuły i spokoju szukałam we wnętrzu gotyckiej katedry św. Piotra i Pawła, wybudowanej w latach 1434-1891.
W jej wnętrzu przystawałam choć na chwilę przed renesansowym grobowcem Franciszka II i jego żony Małgorzaty de Foix, wszak otaczające go figury symbolizują cztery cnoty kardynalne: sprawiedliwość, męstwo, roztropność i umiarkowanie. To w Nantes przyszedł na świat Jules Verne. Zaczytywałam się w pierwszych, autentycznych egzemplarzach jego dzieł siedząc na filigranowej ławeczce u stóp nantejskiego Zamku Książąt Bretanii.
A potem zaczął się czas pożogi. Ktoś wykradł mi fragmenty moich publikacji o Bretanii i na zasadzie „kopiuj-wklej” zamieścił jako swoje. Nigdy do kradzieży się ów nie przyznał, ale piętno złodzieja na czole płonie. Do dziś.
Nantes też płonie. Ze wstydu płonie jak tęcza jakaś. W dwudziestu siedmiu tutejszych liceach dziś od rana trwa akcja „Podnosimy spódnice”. Kawał z brodą wygrał Eurowizję, z winy feministek współczesny facet zamienia się w kawałek sukienki albo kusej spódniczki, a jakaś facetka histeryzuje w mediach, nie umie dyskutować, bo nie ma wiedzy i argumentów dla poparcia swoich własnych poglądów.
Dziś w dwudziestu siedmiu liceach Nantes uczniowie i męska część grona pedagogicznego włoży spódniczki. I pomyśleć, że przymierzałam się w młodości do kontynuowania studiów w Nantes przed definitywnym powrotem do Polski! Media francuskie trąbią, że 16 maja to wielkie święto. „Dzień spódnicy” i trąbiąc tak robią innych w trąbę, mamiąc, że to przecież wielki dzień licealnego protestu wobec seksizmu. Rano gołe nogi i spódniczki, a jeszcze przedpołudniem dyskusje w klasach na temat równouprawnienia płci oraz „strrraszliwej” dyskryminacji. Po raz pierwszy taka akacja obyła się już rok temu, a niesmak trwa przynajmniej…. dwanaście miesięcy.
Uczniowie z Nantes, pokażcie gołe, owłosione nogi (to nic, że dziś przenikliwy wiatr od morza i siąpi już od rana), a jak Wam to nie pasuje, to my, „tolerancyjni” uczniowie z oślej ławki nalepimy Wam na plecach nalepki „Walczę z seksizmem. A ty?”.W kolejce tematów na godziny wychowawcze czekają już niedługo „Zajęcia z masturbacji”. Spódniczkowym pomysłem władz oświatowych zniesmaczona jest nawet Frigid Barjot, była liderka słynnego ruchu „La Manif pour tous” i gromkim głosem (wpis na Twitterze) pyta ministra edukacji, czy „dziewczynki również będą musiały doczepiać sobie brody”. Pani Barjot pomaga młodym ludziom wykluczonym z ich rodzin z racji orientacji seksualnej. Nic to, i tak aktywiści LGBT dalej ją atakują.
Androlog Warszawa - bezpłodność mężczyzn, leczenie, andropauza >>
Rodzice ponoć o spódniczkowej akcji byli wcześniej poinformowani. Tak oto kawałek szmatki wokół bioder staje się sztandarem wielkiego święta szkolnego. Święta osłabionej chłopięcości i męskości.
W Polsce przyprowadzano już „pedagogiczne” eksperymenty na dzieciach również w ramach programu „Równościowe przedszkole”. Eksperci z Polskiej Akademii Nauk stwierdzili przecież, że powoduje on „wysadzania dzieci z ich biologicznej płci”. Protestowali rodzice, nauczyciele, pedagodzy, za to rzecznik praw obywatelskich nie widziała w tym nic zdrożnego.
Już niedługo akcja „Podnosimy spódniczki” obejmie wyższe uczelnie w Francji.
A z Nantes do Warszawy tylko 1711 kilometrów…
Marta Cywińska
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.