Na terenie Zjednoczonego Królestwa od lutego 2017 rząd zapowiada wprowadzenie upraw zmodyfikowanej genetycznie pszenicy. Już wtedy redaktor Sean Puolter z Consumer Affairs donosił, że amerykańscy rolnicy zrezygnowali z upraw GMO w obawie przed utratą klientów.
Za przyzwoleniem na uprawę stanął zespół badawczy z Uniwersytetów Lancaster i Essex. W szklarniach na terenie Rothamsted badali oni za 3 miliony funtów sposoby na podniesienie wysokości zbiorów i ochrony przed szkodnikami.
Zdaniem prawnika dyrektora Alinace for Bio-Integrity Stevena M. Drukera badania koncertują się na optymizmie względem GMO. Pomijają zagrożenia. Druker stoi on na stanowisku, że żywność wymaga ochrony, środowisko otaczające człowieka musi być zdrowie i głosi potrzebę harmonii człowieka z naturą. Napisał książkę "Altered Genes, Twisted Truth". Dowodzi w niej, że nauka, rządy i opinia publiczna są manipulowane w kierunku akceptacji GMO. Royal Society, brytyjski odpowiednik polskiego PAN, w jego ocenie promuje wizję, że modyfikacja genetyczna żywności jest bezpieczna - wbrew faktom. Przykładem jest dokument "GMO Plants: Questions and Answers" z maja 2016.
Druker wskazuje, że w przypadku oceny GMO Royal Society ignoruje kwestię, że mowa tutaj o sztucznej, a nie naturalnej żywności. Prezydent brytyjskiego stowarzyszenia naukowego Vanki Ramakrishnan zauważył w dokumencie, że tematyka modyfikowanej żywności tyczy się "wzrostu tak zrównoważonego jak to tylko możliwe, aby wykarmić rosnącą populację świata".
Praca ta pominęła, że losowe zmiany w genach oddziałują na fenotyp. Tu zaś pojawia się groźba niechcianych i nieplanowanych zmian, o czym wspomnieli brytyjscy naukowcy Allison Wilson, Jonathan Latham i Ricarda Steinbrecher w tekście "Transofmration-induced mutations in transgenic plants: Analysis and biosafety implications". Niewiadomą stanowią bowiem skutki uboczne.
"Domyślnym stanem genów jest, że są nieaktywne i zablokowane przed przejawianiem się - co chroni energię w organizmie i zabezpiecza proteiny przed tworzeniem kiedy są niepotrzebne", pisze Druker. Dopiero za pomocą aktywatora, fragmentu DNA na wzór włącznika i wyłącznika, przesyłane są biochemiczne sygnały. One powodują, że gen ujawnia się i przejawia się w zgodzie z potrzebami organizmu. Ma to znaczenie w przypadku GMO. Przeniesienie kodu DNA do innego organizmu powoduje, że aktywator jest wyłączony, bo organizm odbiorcy nie jest przystosowany do funkcjonowania z nowym elementem. Dlatego biotechnik wymienia go na inny. Oryginał po zamienieniu wymaga aktywacji. Efektem tego jest zwiększenie liczby protein. Wzrost produkcji białek oddziałuje na cały organizm. Za tym idzie ryzyko takich problemów, jak zaburzenia metabolizmu lub pojawienie się złożonych biochemicznych sprzężeń zwrotnych. O tym jednak Royal Society milczy. W przypadku roślin efektem zmian kodu DNA są mutacje.
Raport Royal Society of Canada zatytułowany "Elements of Precaution. Recommendations for the Regulation of Food Biotechnology in Canada" dla ministerstwa zdrowia Kanady wskazuje, że modyfikowana żywność niesie również skutki dla gospodarki i społeczeństwa. GMO rodzi obawę, że zdrowie ludzi znajdzie się w ręku garstki, co wskazuje na "koncentrację przemysłu sadzonkowego w rękach kilku międzynarodowych firm z potencjalnym zakłóceniu wiejskich gospodarstw na rzecz kilku międzynarodowych agrobiznesów". Obok tego idą obawy w ujęciu duchowym i przekroczenia granic użycia technologii.
Royal Society pomija, że w przypadku GMO, jak ocenił Druker: "niechciane efekty są ciężkie do przewidzenia, mogą być trudne do wykrycia i mogą być szkodliwe dla ludzkiego zdrowia". Światowa Organizacja Zdrowia stwierdziła: "Różne organizmy G[enetycznie] M[odyfikowane] włączają różne geny dodane na różnorodne sposoby. To oznacza, że indywidualnie [rozpatrując] żywność genetycznie modyfikowaną oraz jej bezpieczeństwo powinno być oszacowane w oparciu o konkretne przypadki i nie można tym samym uczynić ogólnego oświadczenia w sprawie bezpieczeństwa wszelkiej żywności genetycznie modyfikowanej". Innymi słowy GMO budzi wątpliwości, ale Royal Society stwierdza: "
Wszystkie godne zaufania dowody do tej pory ukazują, że aktualnie dostępna żywność G[enetycznie] M[odyfikowana] jest tak samo bezpieczna do jedzenia, jak żywność niezmodyfikowana genetycznie (...) nie ma żadnych dowodów chorób powiązanych ze spożyciem jakiejkolwiek dopuszczonych plonów genetycznie modyfikowanej".
Inne wnioski płyną z artykułu opublikowanego na łamach Critical Reviews in Food Science and Nutrition. Badacze Dona Artemis z Uniwersytetu Ateńskiego i Ioannis S. Arvanitoyannis z Uniwersytetu w Thesally w tekście "Health Risks of Genetically Modified Foods" odnotowali: "badania toksykologiczne na zwierzętach z pewną żywnością modyfikowaną genetycznie pokazują, że mogą toksycznie wpływać na kilka organów i systemów [organizmu]".
Wynika stąd, że "mogą być przyczyną [dolegliwości] wątrobowych, trzustkowych, nerkowych i wpływać na płodność oraz mogą zmieniać hematologiczne, biochemiczne i immunologiczne normy o nieznanym znaczeniu [dla organizmu]".
José L. Domingo z Jordi Giné Bordonaba w Environment International opublikowali przegląd artykułów o roślinach GMO "A literature review on the safety assessment of genetically modified plants". Zawarli w nim uwagę: "wymaga odnotowania, że większość studiów [odnośnie GMO] jest przeprowadzanych przez firmy biotechnologiczne odpowiedzialne za komercjalizację tych genetycznie modyfikowanych upraw" zaś badania "odnośnie oszacowania bezpieczeństwa upraw genetycznie modyfikowanych są wciąż ograniczone".
Profesor Sheldon Krimsky zauważył, że brakuje wniosków o efektach GMO na zdrowie człowieka i brak "zdecydowania [w tym zakresie] wewnątrz środowiska naukowego". Obawy w sprawie bezpieczeństwa żywności budzi m. in. w jakim okresie są one rozpatrywane. Biolog Gilles-Eric Séralini ustalił, że w przypadku szczurów badania toksykologiczne przez 90 dni dowiodły, że żywność GMO jest bezpieczna. Jednak po wydłużeniu czasu obserwacji do dwóch lat badacz zaobserwował uszkodzenie wątroby i nerek zwierząt.
Znów Druker wskazał, że badania Séraliniego zostały przez Royal Society zignorowane, a powyższe wnioski pominięte. Na tym nie koniec, bo przemilczane są też ustalenia w ramach brytyjskiego Instytutu Rowetta, należącego do kluczowych ośrodków badawczych w Zjednoczonym Królestwie, a poświęconego badaniu żywności w zakresie jego bezpieczeństwa, czy jakości. Z tym ośrodkiem jest związany węgierski biochemik oraz dietetyk Árpád Pusztai.
Zdaniem redaktora Marcina Rotkiewicza z Polityki jego badania wedle ustaleń Royal Society okazały się błędnie "zaplanowane, analiza danych wadliwie przeprowadzona, a uzyskane wyniki niespójne". Pusztai dowodził, że transgeniczne ziemniaki powodowały skutki u ssaków, choć przeszły testy na szczurach. W opinii Drukera wskutek nacisków Royal Society Lancet uniemożliwił publikację badań Pusztaia i doprowadził do zmarginalizowania naukowca.
29 czerwca 2016 pojawił się list. Sygnatariuszami jego stało się 128 noblistów. Obawy przeciwko GMO uznali za "zbrodnię przeciw ludzkości". W tym gronie znalazł się m. in. z dziedziny medycy Richard Axel, David Baltimode, czy Gunter Blobel. Po drugiej stronie sporu o GMO znajduje się m. in. Corpotate Europe. W raporcie "Monsanto lobbying" dowodzą, że inicjator listu na rzecz GMO jest związany z Monsanto, jednym z potentantów w branży żywności modyfikowanej genetycznie. W sieci powiązań znajduje się m. in. fundacja Melindy i Billa Gatesów. Wiceprezydent firmy Monsanto Robert Horsch przyłączył się do niej w 2006. Gates, jak podał New York Times, wpłacił 100 milionów dolarów na Program for Africa’s Seed Systems, co stawia pod znakiem zapytania, jak to wpłynęło na jakość żywności na tym kontynencie?
Sprawa z Royal Society podkreśla kwestię, czy istnieje rzetelność w badaniach naukowych. Zwłaszcza, że rynek producentów żywności finansuje je dla uzyskania korzyści. Wedle ustaleń profesora Mariona Nestle w 2015 roku w branży spożywczej na 168 z nich 156 faworyzowało interes sponsora. Taki związek w 2007 rokiem pojawił się w 206 badaniach o korzyściach z picia mleka i soków owocowych. Dla przykładu Coca-Cola wydała na ten cel 132,8 miliona dolarów między 2010 a 2015 rokiem. Za 35 milionów dolarów POM Wonderfull sfinansował badania o związku ich soku z ograniczeniem ryzyka zawału.
Wedle redaktora Erica Liptona z New York Times identycznie czyni Monsanto. Ustalił, że od producentów GMO pieniądze zyskali m. in. U.S. Right to Know, organizacja pozarządowa zajmująca się analizami rynku żywności w USA.
Dyrektor ds. globalnych zasad regulacji Yong Gao napisał w ujawnionym przez Liptona mejlu, że "kampania dezinformacji w sferze biotechnologii spożywczej jest więcej niż przytłaczająca".