Tzw. totalna opozycja prowokuje nieustannie od dwóch lat, czyli od czasu przejęcia władzy przez PiS. Ciągłe awantury w Sejmie, mające na celu zablokowanie ważnych ustaw, obrzucanie inwektywami oponentów politycznych to standard. Dochodzi do tego kluczowy plan opozycji – ulica. Wyciąganie ludzi na ulice, organizacja manifestacji rzekomo w obronie demokracji, poszanowania konstytucji. W rzeczywistości chodzi o rozhuśtanie emocji, szczucie na obóz władzy. Bardzo dobrze w tej roli sprawdzają się Obywatele RP, nazywani przez Ziemkiewicza –„ ubywatelami.”
Od dłuższego czasu 10. każdego miesiąca warszawskie Krakowskie Przedmieście jest otoczone barierkami, aby zapobiec burdom, które wszczynają owi „ubywatele” Dzięki temu miesięcznice smoleńskie przebiegają raczej spokojnie. Paweł Kasprzak ze swoimi ludźmi jest ściśle odgrodzony od pochodu zdążającego pod pałac prezydencki.
Pamiętamy dobrze burzliwe protesty w obronie sądownictwa i zachowania wszystkiego tak, aby było po staremu. Młodzi ludzie leżący na plecach i kopiący barierki, marsze ze świeczkami z udziałem sędziów, swoisty rozemocjonowany happening z występami celebrytów- aktorów – wszystko to dobrze pamiętamy.
Teraz opozycja ruszyła znowu do ataku. Fala hejtu internetowego rozlała się, z marzeniem o rozlewie pisowskiej krwi włącznie. W piątek po procedurach związanych ze zmianą premiera kolumna samochodów została obrzucona jajami. Policja natychmiast reagowała, usuwając agresorów. Do sieci trafiło nagranie, na którym słychać, jak jeden z „ubywateli” zdaje raport Marcinowi Święcickiemu : „ustrzeliliśmy trzy samochody. Zwłok na razie nie ma”. Poseł PO nie zareagował na ten atak, tłumacząc później w studiu telewizyjnym, że to były tylko niewinne „jaja”. Władysław Frasyniuk w przyjaznej sobie telewizji dowodził: „system popycha nas do tego, żeby za chwilę zamiast jajek poleciały kamienie”. Coraz większa bezkarność i rozpasanie opozycji może doprowadzić do ulicznych tragedii. A właśnie o to im chodzi, aby wystąpić w roli męczenników, atakowanych brutalnie przez policję. Takie zdjęcia zaraz poszłyby do Brukseli.
Bezkarność zaowocowała niebywałym chamstwem wymierzonym w młodą dziennikarkę, która dla programu „W tyle wizji” obsługiwała manifestację pod Sejmem zorganizowaną przez Obywateli RP. Ona i operator zostali obrzuceni stekiem wyzwisk. Najbardziej agresywny i chamski okazał się ochroniarz, znany z zabezpieczania opozycyjnych imprez, ochrony Komorowskich, celebrytów. Pluł na dziennikarkę, wyzywając ją od k…, poniżając za to, że pracuje w TVP info. Na nic zdały się usiłowania dziewczyny, aby uspokoić agresorów. Jej prośba o wzajemny szacunek, spotkała się z natychmiastową reakcją innego uczestnika. Splunął ze wściekłości i wysyczał, że nie będzie żadnego szacunku. Cały ten żenujący incydent został na szczęście nagrany i wielokrotnie pokazywany telewidzom. A prezes TVP zapowiedział zawiadomienie prokuratury o tym haniebnym incydencie. Szef Obywateli RP Paweł Kasprzak przeprosił wprawdzie dziennikarkę, ale w tak kuriozalny sposób, że ekspiacja zamieniła się w udzielenie poparcia chamskiemu ochroniarzowi.
Agresja i obrzucenie błotem dziennikarki z „W Tyle wizji” to nie jedyny wypadek napaści na dziennikarzy, którym uniemożliwia się wykonywanie pracy. Kilka dni temu na korytarzu sejmowym poseł Adam Grupiński usiłował wyrwać dziennikarzowi mikrofon. Posła wyraźnie zdenerwowało pytanie o spotkanie sędziów z posłami PO w siedzibie partii.
Wcześniej jeszcze popychano i wyrzucano poza manifestację Michała Rachonia, innym dziennikarzom uniemożliwiano przekazywanie relacji z burzliwych demonstracji.
Dość już pobłażania i bezkarności. Rozzuchwalone samowolą chamstwo trzeba jak najprędzej doprowadzić do porządku. Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby role się odwróciły. I to prawicowcy zachowaliby się nagannie. Choćby mały incydent rozdmuchany byłby do niebotycznych rozmiarów. Natomiast totalna opozycja może sobie pozwolić na wszystko. Lżyć, pluć, poniżać, obrzucać na razie jajami, zachęcać do walki, w której poleje się krew.
Eskalacja nienawiści jest ogromna i ciągle przybiera na sile. Wystarczy iskra, aby doszło do nieszczęścia. Warto przypomnieć sobie przed laty zabójstwo Marka Rosiaka w Łodzi. Ono też wyrosło z nienawiści, a atak miał dosięgnąć znienawidzonego Jarosława Kaczyńskiego. Gdy nie udało się osiągnąć celu, zaatakowano pracownika biura poselskiego PiS-u.
Zarzewia nienawiści powinno się tłumić w zarodku, bo niekontrolowane wybuchy rozhuśtanych emocji mogą spowodować groźny pożar.
Fot. Jan Bodakowski