Jak poinformował portal Kresy.pl ukraiński parlament przyjął ustawę „O szczegółach państwowej polityki wobec zapewnienia państwowej suwerenności Ukrainy nad tymczasowo okupowanymi terytoriami w obwodach ługańskim i donieckim”, uznającą Rosję za „państwo-agresora” i stwierdzającą, że „tymczasowa okupacja” Donbasu nie powoduje żadnych skutków prawnych odnośnie do praw do tego terytorium.
Ustawa stanowi oficjalne uznanie, że Ukraina jest w stanie wojny z Rosją. Dotychczas – z punktu widzenia formalnego – w targanych walkami obszarach była prowadzona nie wojna, ale operacja terrorystyczna kierowana przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). I chociaż w toku prac nad ustawą odrzucono poprawkę mówiącą o zerwaniu stosunków dyplomatycznych Ukrainy z Rosją, to formalne uznanie Rosji za agresora ma swoje realne konsekwencje.
Przede wszystkim zmianie ulegnie statusu stacjonujących w rejonie konfliktu wojsk – sztab tzw. Operacji Antyterrorystycznej (ATO) zostanie zastąpiony przez połączony operacyjny sztab Sił Zbrojnych, mający bezpośrednio kierować wszystkimi ukraińskimi jednostkami operującymi w rejonie Donbasu.
Jednocześnie – chociaż ustawa o tym nie wspomina – uznanie Rosji za agresora otwiera de facto drogę dla sił sojuszniczych chcących wesprzeć Ukrainę w walce z Rosją. Jeżeli weźmiemy pod uwagę linię polityczną zarówno rządu Polski, jak i rządu Stanów Zjednoczonych, to można przypuszczać, że to właśnie te dwa kraje będą tymi, które jako pierwsze udzielą pomocy wojskowej Ukrainie. Mamy zatem do czynienia z otwarciem furtki dla światowego konfliktu zbrojnego w regionie.
Nowo przyjęta ustawa stwarza też większe możliwości udzielenia finansowego wsparcia zaatakowanej Ukrainie, co zapewne zostanie zrealizowane przez wiele rządów. W tej sytuacji jest niezmiernie interesujące, czy Ukraina wstrzyma handel bronią z Rosją?