Czy odbijemy niedziele?

0
0
0
/

Nie dajmy się zaskoczyć. Od marca pracownicy handlu pracować będą tylko w pierwszą i ostatnią niedzielę miesiąca, od 2020 roku zakaz handlu w niedziele - z określonymi w ustawie wyjątkami - ma być już pełen. To żadne odkrywanie Ameryki, bo wolne niedziele mieli pracownicy handlu przez cały PRL, dlatego postulaty gdańskie z 1980 roku dotyczyły wolnych sobót, nie niedziel. Jeśli ktoś powie, że od marca w handlu zacznie się w Polsce powrót do komunizmu, nie będzie miał racji. Zakaz handlu w niedziele obowiązuje m.in. we Francji, Niemczech, Austrii, Irlandii Płn., Belgii, Holandii, Hiszpanii czy Grecji. Z europejskich krajów spoza UE, obowiązuje też w Szwajcarii i Norwegii. W Wielkiej Brytanii sklepy mogą być czynne w niedziele najwyżej do godziny 16. Mimo zakazu, inaczej to wszędzie działa w kurortach i miejscach oblężonych turystycznie, gdzie robi się wyjątki. Jednak takiego jarzma czasu pracy, jaki nałożono polskim pracownikom handlu po 1989 roku, na Zachodzie się nie spotyka. To domena krajów postkomunistycznych, którym zachodnie sieci handlowe, korzystając z ogromnego bezrobocia, jakie wywołała ustrojowa transformacja, narzuciły niczym kolonii. Takich warunków nie odważyłyby się zaproponować w macierzystych krajach swoich central. W supermarketach francuskich, które wcześniej niż niemieckie, czy jak portugalska sieć bożej krówki, obsiadły polski rynek, wykańczając polskie sklepy, w takiej Francji - ich placówki są zamknięte w niedziele na cztery spusty. Mało już kto pamięta niemal powszechność godzin otwarcia sklepów 24 h na początku lat 90. ub. w. i pracownice na rolkach pokonujące niczym panczenistki wielkie przestrzenie marketów, żeby uwijać się szybciej. Kto tego nie wie, niech obejrzy film Xawerego Żuławskiego „Chaos”. Nie miejmy złudzeń, zanim w 2020 roku wszystkie niedziele będą wolne, toczyć się będzie walka. Już wytaczane są armaty, że ustawa zawiera mnóstwo kuriozalnych zapisów, narusza swobody obywatelskie i nierówno traktuje podmioty handlowe, faworyzując małe polskie sklepy. Trwa nagonka, forsująca przekaz o lawinie czekających nas zwolnień pracowników i konieczności przywoływania ich do pracy zaraz po godzinie 24, gdy zacznie się już poniedziałek. W mediach i na forach internetowych wciąż toczą się dyskusje i pyskówki liberałów, twierdzących że ten zakaz to zamach na prawa wolnościowe, bo przecież nie ma przymusu robienia zakupów w niedziele, kto nie chce, nie musi kupować. No i grają o wolne niedziele: związkowcy NSZZ Solidarność, pracodawcy, politycy opozycji i polski Kościół, który stanął murem za zakazem handlu w niedziele. Rzeczywiście, gdyby ludzie nie chodzili w niedziele do supermarketów ( bo zakaz handlu odczują zwłaszcza sklepy wielkopowierzchniowe), musiałyby zrezygnować w tym dniu z otwarcia. Interes w niedziele się jednak kręci. – Przez ostatnich 20 lat Polacy nabrali nowych nawyków konsumenckich związanych ze spędzaniem wolnego czasu w centrach handlowych, co niekoniecznie oznacza robienie zakupów. Wiele osób po prostu spędza tam czas. Wprowadzenie zakazu oznacza konieczność zmodyfikowania nawyków konsumenckich. Ludzie nie lubią zmian i stąd może brać się opór – twierdzi dr Joanna Szalacha-Jarmużek, socjolog i wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej w Toruniu. Niedziela, zgodnie z intencjami obywatelskiego projektu, który przegłosowano w sejmie, miała być dla rodziny. To jedyny dzień w tygodniu bez zajęć szkolnych, wolny dla pracowników nie zatrudnionych w ruchu ciągłym. W handlu 70 proc. załogi stanowią kobiety. Niedziela ma w założeniu służyć temu, by rodzina mogła się spotkać na obiedzie przy wspólnym stole, przy tym symbolicznym rosole, o którym mówiła b. premier Beata Szydło, za co ją wyśmiano. Z badań CBOS od paru lat wynika, że nie zdrowie, które dotąd królowało jako priorytet, tylko właśnie rodzinę stawiają Polacy najwyżej w hierarchii wartości. Czy damy sobie szansę? Na Węgrzech się nie udało. Po roku zakazu handlu w niedzielę od marca 2015 do kwietnia 2016, przywrócono dawne zasady. Chciało tego 70 proc. Węgrów. Choć ustawa o zakazie nie cieszyła się poparciem społeczeństwa, to osiągnięto kilka celów, np. w 2015 r. obroty w sektorze drobnego handlu wzrosły o 5,6proc., a liczba zatrudnionych w nim osób wzrosła o ponad 3 tys. Poseł Bartłomiej Stawiarski z PiS, które przeforsowało ustawę, tłumaczył, że najbardziej bronią handlu w niedzielę ci, którzy nie reprezentują Polski społecznej, obywatelskiej, lecz Polskę elit i oligarchii „Chcielibyście tych ludzi, z których chcielibyście zrobić pariasów, zagonić na kasy, żeby was w niedzielę obsługiwali. A wy z rękami w kieszeni będziecie w niedzielę kupować włoskie salami, podczas gdy ta kobieta na kasie będzie zarabiać na mortadelę dla dzieci, które zostały w domu i matki nie widziały.” Dwa światy. Wolne niedziele to przecież w sensie ogólnym nie tylko straty, również zyski, z których nie wszystkie da się przełożyć na pieniądze. Czy zakaz się utrzyma, zależeć będzie od nas.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną