Amerykanie znów mieszają w syryjskim kotle?

0
0
0
/

W Syrii przetasowania wśród wrogów jej władz. Główna obok „Islamskiego Państwa” koalicja zbrojna walcząca z prezydentem Al-Asadem trzeszczy w szwach. Może to świadczyć nie tylko o przeroście ambicji wśród jej liderów, ale także ponownym zwiększeniu zaangażowania USA w próbę obalenia władz w Damaszku.

 

Jak donosi dobrze zorientowany w syryjskich realiach libański dziennik „As-Safir” koalicja określająca się mianem „Frontu Islamskiego” już wkrótce może przestać istnieć. Abdallah Sulajman Ali pisze na jego łamach, iż kroki na rzecz rozłamu podjęła jedna z najsilniejszych części tej salafickiej koalicji Dżaisz al-Islam („Armia Islamu”).

 

Rozłam wśród salafitów

 

Front Islamski zaczął formować się pod koniec zeszłego roku jako koalicja jednocząca większość ugrupowań zbrojnych poza będącym syryjską gałęzią Al-Kaidy Dżabhat al-Nusra i jej zbuntowanymi odszczepieńcami z „Islamskiego Państwa”. Sam Front również działał pod sztandarami fundamentalistycznej, salafickiej interpretacji islamu. Sojusz został zawarty oficjalnie w styczniu między dwiema koalicjami bojówek: Syryjskim Frontem Wyzwolenia (SLF), który pozbierał między innymi pozostałości po „Wolnej Armii Syrii”, wśród których najsilniejsza była właśnie Dżaisz al-Islam oraz Syryjskim Frontem Islamskim (SIF) w którym naczelną rolę odgrywała z kolei organizacja Ahrar asz-Szam – skrajna, sięgająca korzeniami do syryjskiego odłamu Bractwa Muzułmańskiego, a obecnie chętnie współpracująca z Al-Kaidą. [ http://www.prawy.pl/prawy.pl/z-zagranicy2/4515-kto-walczy-z-wladzami-syrii ]

 

Dziś koalicja pęka właśnie po tych szwach. Jej zapowiedzią jest według Sulajmana Alego fakt „kompletnego zjednoczenia” Dżaisz al-Islam i innej organizacji wywodzącej się z SLF – Brygady Sukkur al-Szam (Sokoły Lewantu) ogłoszonego 2 sierpnia. Nie minęła doba a Dżaisz al-Islam wraz z siedemnastoma innymi organizacjami, w większości uważającymi się do tej pory za część Frontu Islamskiego, obwieściły powstanie nowej koalicji, która od razu zaczęła rościć sobie prawo reprezentanta narodowych interesów. Nowa koalicji ma „uformować radę przywódczą rewolucji syryjskiej, konstytuującej zjednoczoną instytucję reprezentującą tę rewolucję” – można przeczytać deklaracji założycielskiej. Określa ona 45-dniowy termin wyłonienia władz cywilnych i wojskowych. Najważniejsze ugrupowania jakie do niej przystąpiły to poza wcześniej wymienionymi Syryjski Front Rewolucyjny, Ruch Hazim, Dżaisz al-Mudzahidin, Islamska Unia Ajnad al-Szam, Brygady Nuraddina Al-Zengiego, Liwaa al-Haq, Legion al-Szam.

 

Zestaw ten świadczy, że konkurencyjny Ahrar asz-Szam ze swoimi sprzymierzeńcami pozostanie w mniejszości. Rozwój sytuacji można tłumaczyć upadkiem autorytetu tej niegdyś potężnej bojówki – to głównie ona,  razem z Dżabhat Al-Nusra, poniosła w zeszłym miesiącu dotkliwe porażki z rąk „Islamskiego Państwa” we wschodniej prowincji Deir ez-Zor, tracąc większość kontrolowanych tam terenów, łącznie z ujęciami i rafineriami ropy naftowej. Jednak jego osłabienie to także osłabienie do tej pory czołowej ekspozytury Saudów w Syrii.

 

Saudyjski Front

 

Wielu komentatorów, w tym autor tego artykułu, interpretujących konflikt syryjski nie jako wojnę domową, lecz proxy war wytoczoną Syryjskiej Republice Arabskiej przez innych aktorów międzynarodowych – przede wszystkim USA, Arabię Saudyjską, Turcję i Katar, oceniało powstanie Frontu Islamskiego właśnie przez pryzmat procesów zachodzących w antysyryjskiej koalicji. Jesień przyniosła bowiem stopniowe osłabianie zaangażowane katarskiego emira, którego wpływy były zresztą sabotowane przez Saudów. Ale jeszcze ważniejsze było demonstracyjne ochłodzenie relacji między Rijadem a Waszyngtonem. Król Abdullah miał Amerykanom za złe, że nie uderzyli na Syrię we wrześniu 2013 r. po ataku gazowym na przedmieściach Damaszku, który zresztą według wielu źródeł miał charakter prowokacji i który dziwnie skwapliwie Zachód zaczął pomijać w swojej narracji na temat Syrii, gdy zbyt wiele szczegółów zaczęło nie pasować do teorii o zbrodni syryjskiej armii.

 

Powstanie Frontu Islamskiego było więc realizacją strategii Arabii Saudyjskiej od dawna wspierającej Ahrar asz-Szam. Pozwoliło jej przejąć kontrolę nad znaczną częścią działających w Syrii antyrządowych ugrupowań. Front Islamski, co było zresztą naturalne w kontekście jego ideologicznego profilu, wypowiedział posłuszeństwo animowanej przez Zachód emigracyjnej strukturze – Syryjskiej Koalicji Narodowej na rzecz Opozycji i Sił Rewolucyjnych Ahmeda Dżarby. Było to poniekąd oficjalnym zaakcentowaniem stanu faktycznego, bo protegowana głównie przez Waszyngton, Paryż i  Ankarę Koalicja nigdy nie miała poważniejszych wpływów w terenie.

 

Obecne pęknięcia we Froncie świadczą o rozczarowaniu Saudami wśród części bojowników. Wsparcie Rijadu okazało się nie dość potężne aby pokonać siły rządowe. Mogą być również konsekwencją sygnałów wysyłanych przez Stany Zjednoczone, gdzie temat Syrii ponownie odgrzewa się w politycznej kuchni.

 

Krzątanina w Waszyngtonie

 

Pod koniec czerwca prezydent Obama zdecydował o wyasygnowaniu 500 milionów dolarów na wsparcie „umiarkowanych rebeliantów”. Tymczasem w ostatnich dniach po Ameryce krąży widmo „Cezara”. Właśnie taki pseudonim Amerykanie nadali anonimowemu osobnikowi, którym ma być dezerterem z syryjskich struktur bezpieczeństwa. „Cezar” miał robić kilkanaście tysięcy zdjęć w więzieniach gdzie dokonywano egzekucji schwytanych bojówkarzy. Choć o samym „Cezarze” i miejscach w jakich miał wykonywać swoje fotografie niewiele wiadomo, stał się już istotną częścią kampanii medialno-politycznej. 28 lipca prezentowano jego zdjęcia małej grupie dziennikarzy w Muzeum Holokaustu, w Waszyngtonie – trudno w amerykańskiej stolicy o miejsce kojarzące się z gorszymi wydarzeniami historycznymi i niosące cięższy ładunek emocjonalny niż właśnie ten przybytek.

 

30 lipca „Cezar” wraz ze zdjęciami pojawił się na posiedzeniu komisji spraw zagranicznych Izby Reprezentantów. Jej przewodniczący Ed Royce rozpoczął od emocjonalnej tyrady – „te zdjęcia wołają o sprawiedliwość”. Inny republikański deputowany Eliot Engel natychmiast konkludował „możemy zrobić więcej, by to powstrzymać”. Również w amerykańskim parlamencie nie obeszło się bez porównań do nazistowskich obozów koncentracyjnych – nieodzownego elementu mobilizowania moralnego oburzenia amerykańskie opinii publicznej, której sceptyczne nastawienie było jednym z czynników, jakie udaremniły agresywne plany Pentagonu we wrześniu zeszłego roku.

 

Frederic Hof – były doradca Departamentu Stanu do spraw Syrii zaapelował o natychmiastowe rozpoczęcie szkoleń Syryjczyków z obozów dla uchodźców w celu stworzenia – „Sił Narodowej Stabilizacji”, która obaliłaby obecne władze Syrii. Koncepcja taka wywołała wszakże sceptycyzm części deputowanych wskazującej na kompletne fiasko „Wolnej Armii”.

 

Doleją oliwy do ognia?

 

Nasilenie kampanii politycznej w USA, bez opisanego kontekstu, nie byłoby niczym niezwykłym. Wszak John McCain i inne parlamentarne jastrzębie od roku nie ustają w podbijaniu militarnego bębenka. Jednak czerwcowa decyzja Obamy i wstrząsy w prawdopodobnie najliczniejszym antyrządowym ugrupowaniu w Syrii mogą znamionować, że maszyneria Pentagonu znów działa w sprawach syryjskiego konfliktu na wyższym biegu. Część bojówek najwyraźniej liczy na jego finansowe i materiałowe wsparcie a wahabicki sztandar Ahrar asz-Szam znanego ze współpracy z syryjską Al-Kaidą, byłby w tym kontekście kłopotliwy. Co zresztą nie zmienia faktu, że organizacje które dziś się od niego odżegnują, same generalnie reprezentują ideologię agresywnego salafizmu.

 

Oczywiście nasilenie amerykańskiego dla nich wsparcia nie stawia jeszcze Baszara Al-Asada na straconej pozycji. Polityczny talent z jakim zdołał utrzymać poparcie całych grup społecznych i zmobilizować je do wspierania wysiłku zbrojnego armii pozwolił mu już przetrwać gorsze kryzysy. Niemniej nasilenie amerykańskiej interwencji musi przedłużać konflikt i powiększyć liczbę ofiar. Tymczasem za plecami amerykańskich klientów „Islamskie Państwo” będzie mogło zbierać siły.
                                    

Karol Kaźmierczak

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną