[caption id="attachment_63314" align="alignleft" width="233"]
SLK_4725[/caption]
Wielkim osiągnięciem Arystotelesa i trwałym dziedzictwem filozofii realistycznej było wyróżnienie różnych porządków: bytowania, poznania, tworzenia. W tym układzie prawda dotyczy zasadniczo pierwszych dwóch. Arystoteles w swojej „Poetyce” pisał jednak również o występowanie prawdy w poezji, a więc w porządku tworzenia.
O tym, jak wielkim dokonaniem było to pozornie oczywiste rozróżnienie, pokazują dzieje filozofii idealistycznej, a więc nurtu przeciwstawnego do realizmu. Tam notorycznie miesza się te porządki, uznaje się ich względność lub w ogóle się nie zauważa różnicy między nimi. Platon wymyślił sobie choćby, że istnieje gdzieś świat idei, a doszedł do tego reizując pojęcia. Dla niego każde pojęcie istnieje gdzieś w innej rzeczywistości w postaci idei. Plotyn, najsłynniejszy rzymski filozof, uznał z kolei, że na początku istniało tylko Jedno (czy też Jednia).
Było to pewne bezosobowe bóstwo, które chcąc się poznać, wytworzyło boski umysł. Umysł ten myśląc o sobie stwarzał nowe rzeczy. Mamy w obu wypadkach do czynienia z pomieszaniem porządku poznania i tworzenia, co u Plotyna prowadzi wprost do panteizmu. Konsekwencją tego podejścia jest uznanie bowiem, że wszystko ostatecznie jest myślą boga, a więc jest samym bogiem.
Tymczasem najbardziej fundamentalnym porządkiem jest porządek bytu i istnienia. Najpierw coś jest, a potem my to poznajemy. Nasze poznanie niczego nie tworzy, ale odnosi się do obiektywnej prawdy. A porządek tworzenia polega zasadniczo na przetwarzaniu tego, co zastane, uzupełnianiu braków tkwiących w naturze. Stąd w porządku tworzenia trudno mówić o występowaniu prawdy sensu stricto.
Mówimy więc raczej nie tylko o prawdzie dzieła sztuki, co o jego prawdziwości. Ta prawdziwość może być różnie interpretowana, ale oznacza zwykle autentyczność. Prawdziwe dzieło to takie, które bierze się „z serca”, oddaje faktyczne uczucia, jest „moje”. Można mu przeciwstawić dzieło sztuczne, a więc schematyczne, w którym brak własnej myśli, tendencyjne.
Mimo tych różnic Arystoteles w „Poetyce” dokonał porównania poety i historyka. Zwrócił uwagę, że nie różni ich zasadniczo sam styl pisania, bo obaj mogą posługiwać się prozą i wierszem (w starożytności zresztą nawet niektóre prace „naukowe” powstawały w ten sposób). Różnica polega na tym, że pierwszy przedstawia wydarzenia, które mogły by się zdarzyć, a drugi te, które faktycznie miały miejsce. Zdanie to jest jasne. Zdumiewający jest jednak wniosek (przynajmniej dla współczesnego czytelnika), jaki wyprowadza z tego grecki filozof:
„Dlatego też poezja jest bardziej filozoficzna
i poważna niż historia; poezja wyraża przecież to, co ogólne, historia natomiast, co jednostkowe”.
Dla nas jest na odwrót, o czym świadczą liczne historiozofie, na które moda panowała zwłaszcza w XIX w. To spojrzenie jest zrozumiałe, kiedy uwzględni się, że dla starożytnych przedmiotem filozofii, jak i każdej nauki, jest to, co ogólne.
Poeta bazując jednak na tym, co możliwe także zajmuje się ostatecznie jednostkowymi rzeczami. Wydaje się więc, że to przekonanie Arystotelesa jest pewną jego niekonsekwencją, która nie pasuje do reszty systemu. Wskazuje ona na to, jak bardzo ceniono poetów w starożytności, których wartość poznawczą
stawiano nawet ponad pracami historyków.