W dialogach Platona spostrzegamy dwie przeciwstawne oceny sztuki i artystów. W „Państwie” mamy do czynienia z ich systemową krytyką i odrzuceniem, a w „Fajdrosie” – z wywyższeniem i gloryfikacją. Tak skrajne sądy mają związek z odpowiedzią na pytanie, czy w sztuce występuje prawda. Ujęcie to jest typowo idealistyczne. Nie bierze pod uwagę tego, o czym pisał Arystoteles, że sztuka dotyczy porządku tworzenia, a nie poznania. Jacques Maritain, współczesny filozof francuski, zwrócił uwagę, że gdyby w sztuce najważniejsza była prawda, geometria stałaby od niej o niebo wyżej.
W „Państwie” Platon przedstawia mimetyczną koncepcję sztuki. Artysta jest naśladowcą natury. Arystoteles czynił podobnie, ale w odróżnieniu od swojego mistrza, uważał, że jest to pozytywne. Dla Twórcy Akademii tak nie było, a wynikało to z jego koncepcji rzeczywistości. Świat materialny był dla niego jedynie pozorny. Był zbiorem odbitek, czymś wtórnym. To, co najbardziej realne to idee, które są niematerialne, wieczne i niezmienne. To gwarantuje im prawdziwość, bo dla Platona, wszystko co w jakikolwiek sposób jest zmienne, już jest fałszywe.
W tym kontekście dzieło sztuki jest odbitką odbitki. Twórca nie zna prawdy i kopiuje to, co fałszywe.
Platon porównywał także poetów do filozofów, prawników i etyków. Dowodził, że oni lepiej ujmują prawdę. Takie zestawienie może wydawać się zupełnie nieuzasadnione obecnie, ale miało ono swój sens. W starożytności mity opisywane przez poetów były źródłem wiedzy o bogach, a nawet Arystoteles sądził, że poezja jest doskonalsza od historii. Skutkiem takiego podejścia było jednak całkowite wygnanie artystów z doskonałego państwa, które Platon projektował.
Zupełnie inna opinia na temat sztuki i artystów znajduje się w „Fajdrosie”. Tam Platon przedstawia twórców, jako natchnionych przez bogów, którzy opowiadają to, co zostało im objawione. W dialogu tym opisane jest prawo konieczności. Mówi ono o reinkarnacji. Wyjaśnia, że niegdyś wszyscy byliśmy duchami żyjącymi w świecie idei. Za jakąś pradawną winę zostaliśmy jednak wtrąceni w ciała. Zanim to się stało, zdążyliśmy jednak poznać rzeczywistość. Obecnie nie jesteśmy w stanie się niczego nauczyć (bo żyjemy w świecie pozorów), ale przypominamy sobie to, co niegdyś oglądaliśmy.
To kim jesteśmy, jest uzależnione od tego ile zdążyliśmy zobaczyć: „Prawo nakazuje, żeby ta, co najwięcej zobaczy, weszła w zarodek człowieka, który będzie filozofem albo będzie oddany pięknu, muzom jakimś lub miłości, a druga w ciało króla, który praw słucha, wojownika lub władcy, trzecia w polityka, gospodarza, wielkiego przedsiębiorcy, czwarta wejdzie w zapalonego gimnastyka albo jakiegoś lekarza, piątej żywiołem będą wróżby i misteria, szóstej żywot przypadnie twórcy lub naśladowcy, siódmej rzemiosło lub rola, ósma to będzie sofista lub mówca ludowy, dziewiąta – tyran”.
W odróżnieniu od „Państwa”, „Fajdros” ukazuje artystę jako tego, który widział idee i stąd może tworzyć. Jego sztuka nie jest jedynie naśladowaniem kopii, ale dziełem boskiego szału. Pomimo wielkiej rangi artysty jako miłośnika muz znajduje się on dopiero na szóstym stopniu z dziewięciu wymienionych. Stoi on o dwa stopnie niżej od gimnastyka,który zajmuje się ćwiczeniami fizycznymi. Znacznie dalej mu do wojownika.
Niżej w zasadzie są tylko pogardzani przez Platona rzemieślnicy i rolnicy (którzy w jego doskonałym państwie traktowani są jako źródło taniej siły roboczej i żywności), sofiści (ukazywani jako manipulatorzy) i tyrani (najgorsi z ludzi).
„Fajdros” z jednej strony wywyższa znaczenie artystów, ale z drugiej strony poniża samą sztukę, w której prawdy jest mniej niż w polityce czy ekonomii. Jej ocena z punktu widzenia prawdy, jaką niesie, okazuje się dla niej przygniatająca. Powstaje tylko pytanie, czy najważniejsze jest to, żeby artyści nas pouczali, czy też mają oni inne zadanie polegające na zachwycaniu nas?