Wizyta premiera Mateusza Morawieckiego w Berlinie spotkała się z umiarkowanym zainteresowaniem niemieckich mediów. W przekazach telewizyjnych uwypuklono polsko-niemieckie rozbieżności, a w komentarzach prasowych koncentrowano się na ustawie o IPN.
W głównych telewizyjnych programach informacyjnych wizyta polskiego premiera zeszła na dalszy plan. Tematem dnia było nieoczekiwane zwolnienie z aresztu Deniza Yücela – korespondenta dziennika Die Welt , który od roku z powodów politycznych przetrzymywany był w tureckim areszcie. Wizyta polskiego premiera w Berlinie nie była jedynym wydarzeniem dyplomatycznym tej rangi – tego dnia kanclerz Angela Merkel spotkała się także z premier Wielkiej Brytanii Theresą May i premierem Włoch Paolo Gentilonim.
Recepcja wizyty w telewizji ARD (16.02.2018)
W wieczornych wiadomościach telewizji publicznej ARD znalazła się krótka relacja z wizyty premiera Morawieckiego, w której podkreślono odmienne stanowisko niemieckiego i polskiego rządu w kwestiach dotyczących uchodźców i reformy sądownictwa. W materiale znalazła się także krytyczna uwaga na temat listu marszałka senatu Stanisława Karczewskiego, wzywającego Polaków mieszkających za granicą do zgłaszania nieprawdziwych i szkalujących wypowiedzi na temat Polski.
Temat wizyty polskiego premiera poruszony został w głównym, poszerzonym programie informacyjno-publicystycznym ARD, Tagesthemen (Tematy dnia). Zauważalne było przesunięcie akcentów w kierunku nowelizacji ustawy o IPN oraz skierowanego do polonii listu marszałka Karczewskiego, który interpretowany był w niemieckich mediach jako wezwane do denuncjacji. W tym kontekście zacytowano także wypowiedź znanego dziennikarza Gazety Wyborczej (Pawła Wrońskiego): „To głupi list propagandowy…Ale nie wszyscy Polacy są głupcami”. W materiale pokazano również fragment wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego z 10.02.2018 o odrzuceniu antysemityzmu, zestawiając go jednak z informacją o stronach internetowych sprzedających koszulki z napisami „Nie przepraszam za Jedwabne”. Cały materiał poświęcony wizycie Morawieckiego rozpoczynał się od grafiki przedstawiającej obóz koncentracyjny Auschwitz, chociaż sam temat ustawy o IPN podczas konferencji prasowej po spotkaniu z kanclerz Merkel praktyczne się nie pojawił, a kwestia listu marszałka Karczewskiego pojawiła się w jednym pytaniu i stanowiła margines poruszonych tematów.
Można odnieść wrażenie, jakby pewne, w odczuciu Niemców kontrowersyjne, tematy uwypuklane były celowo dla podsycania i kształtowania swoistej niechęci do polskiego rządu. Ton i styl komentarzy kontrastuje przy tym wyraźnie ze stonowaną polityką niemieckiego rządu.
Jednocześnie warto zauważyć, że w berlińskich mediach trudno jest znaleźć informacje na temat realnych gospodarczych powiązań między Polską i Niemcami. Poziomu wzajemnej wymiany handlowej przekroczył w 2017 roku 100 miliardów euro i był dwukrotnie wyższy od rosyjsko-niemieckiej. Dla porównania wymiana handlowa Niemiec z USA to około 160 miliardów euro. Dla Niemiec Polska jest ósmym partnerem gospodarczym (Rosja w 2016 znajdowała się na 13 miejscu). Niemcy są też głównym odbiorcą polskiego eksportu (około 25%).
Wykład w fundacji Koerbera
Podczas wizyty w Berlinie premier Morawiecki wygłosił wykład w Fundacji Koerbera. W swoim wygłoszonym po angielsku wystąpieniu Morawiecki zwrócił uwagę na przyczyny, które doprowadziły do zmiany władzy w Polsce: były to narastające poczucie niesprawiedliwości, nierówności i bezprawia. Widoczne próby rozwiazywania tych problemów stały się powodem wysokiego i stałego poparcia społecznego, jakim cieszy się nowy rząd pomimo licznych wewnętrznych i zewnętrznych nacisków. Po zdefiniowaniu deficytów, jakie widoczne są też w wielu krajach europejskich, Morawiecki zaproponował nową strategię dla Europy opartą na trzech zasadach: solidarności i demokratyzacji, rozwoju europejskiej obronności, zapewnieniu ochrony granic zewnętrznych oraz przemyśle 4.0, bazującym głównie na małych i średnich przedsiębiorstwach.
Wiadomości o tym ciekawym i potrzebnym spotkaniu nie przebiły się do niemieckiej telewizji publicznej. Pozytywny rezonans wywołały natomiast w „Die Welt”. Publicysta Torsten Krauel w artykule „Warschau hat für Merkel eine harte Nuss im Gepäck” (Twardy orzech do zgryzienia) z zainteresowaniem streszcza poruszone przez Morawieckiego problemy i przyznaje zasadniczo rację jeśli chodzi o kwestie otwarcia rynku usług. „Morawiecki poruszył wrażliwy temat. Niemcy opierają się podobnym wezwaniom, ponieważ ich spełnienie mogłoby zagrozić pozycji niemieckich rzemieślników.” Autor przytacza również polskie argumenty dotyczące sprzeciwu wobec budowy rurociągu Nord Stream 2 i realizowanej reformy sądownictwa.
Niestety podobne obiektywne teksty również w Die Welt należą raczej do rzadkości. Bardziej rzucają się w oczy artykuły z tezą, których same tytuły wywołują negatywne skojarzenia: „Polska wzywa swoich rodaków do denuncjacji”, „Polska jest praktycznie dyktaturą, ale miękką”, „Polacy w stanie ciągłej gorączki” – by zacytować kilka z nich.
Metodą przeciwdziałania tego typu jednostronnej narracji mogą być wywiady udzielane przez polskich polityków prasie niemieckiej i teksty publikowane w języku niemieckim przez polskich dziennikarz i historyków. Premier Morawiecki przed wizytą w Berlinie udzielił wywiadów: dziennikowi Die Welt i tygodnikowi Der Spiegel, w których wyłożył polskie racje.
W poszukiwaniu prawicowego ekstremizmu
Od stycznia można zaobserwować wzrost ilości materiałów związanych z domniemanym narastaniem w Polsce postaw nacjonalistycznych. Temat wypłynął już podczas marszu niepodległości 11 listopada 2018. W głównym wydaniu wieczornych wiadomości telewizja publiczna
ARD stwierdziła, że w marszu uczestniczyły „dziesiątki tysięcy nacjonalistów i prawicowych ekstremistów”. Zapowiadająca materiał spikerka dodała również, że oddelegowano tysiące policjantów, aby „utrzymać tłum pod kontrolą”.
20 stycznia 2018 r. telewizja publiczna 3sat, specjalizująca się w tematyce kulturalnej, wyemitowała półgodziny film dokumentalny pt. „Rewolucja kulturalna po polsku” ukazujący przemianę świadomości, jaka ma aktualnie zachodzić w Polsce. Film otwierają ujęcia przedstawiające marsz niepodległości i skandowanie haseł „Bóg, Honor i Ojczyzna”. Motywem przewodnim jest zaś inscenizacja teatralna „Procesu” Kafki w reżyserii Krystiana Lupy. Sztuka ma symbolizować zachodzące w Polsce negatywne przemiany – demagogię, kłamstwo, domniemane narastanie opresyjności państwa i prawicowy skręt polskiego społeczeństwa. W filmie stwierdzone zostaje narastanie postaw antyrosyjskich i antyniemieckich, czego jednym z przejawów mają być antyniemieckie fotomontaże na okładkach czasopism.
Jednocześnie zauważone zostaje zdystansowanie się polskiego episkopatu do kwestii reparacji wojennych. Jako najbardziej radykalny przejaw oporu przeciwko prawicowej władzy autor filmu uważa samospalenie Piotra Szczęsnego w Warszawie. W końcowej części materiału zwraca się uwagę na propagowanie rasizmu przez radykalne ugrupowania prawicowe, sugerując przyzwolenie lub co najmniej brak przeciwdziałania ze strony polskich władz. W filmie odnotowane zostało potępienie przez prezydenta Andrzeja Dudę wszelkich przejawów antysemityzmu, ale jednocześnie sugeruje się tolerowanie przez rząd ekstremistycznych ugrupowań prawicowych.
24. styczna 2018 roku telewizja publiczna ARD wyświetliła nagrany przez dziennikarzy TVN24 materiał wideo, pokazujący grupę polskich neonazistów hajlujących w lesie. Jak zauważono w tekście na stronie internetowej ARD, nienawiść prawicowych ekstremistów skierowana była również przeciwko kanclerz Angeli Merkel i Donaldowi Tuskowi. W materiale wideo stwierdza się, że pięciu uczestników ekscesów zostało zatrzymanych, a rząd zamierza zwalczać wszelkie przejawy neofaszystowskich ekscesów.
Kwestie ustawy o IPN w niemieckich mediach
Ustawa o IPN wywołała falę artykułów w niemieckiej prasie. W swoim wydaniu z 06.02.2018 publicysta Die Welt Gerhard Gnauck krytycznie ocenia podpisanie przez prezydenta ustawy o IPN. Jego zdaniem polski rząd ponownie udowadnia, że „od dyplomacji woli młot”, a wyrządzone szkody nie mogłyby być większe. Gnauck ostrzega również, że przez brak umiaru można osiągnąć skutek odwrotny do zamierzonego. Publicysta Die Welt zauważa, że ustawa jest wymierzona przede wszystkim w błędne wyrażenie „polskie obozy”, które pojawia się w kontekście Holokaustu w „ułamku publikacji w zagranicznych mediach”, oraz w przypisywanie państwu polskiemu udziału w Zagładzie. Gnauck przypomina też, że polski rząd na uchodźstwie i Armia Krajowa jako pierwsze apelowały do aliantów o powstrzymanie mordów. Armia Krajowa atakami wsparła powstanie w warszawskim getcie. W Polsce w najmniejszym stopniu nie było mowy o państwie kolaborantów w sensie francuskiego państwa Vichy. Dziennikarz zwraca jednak uwagę, iż z powodu ustawy Polska popadła w kryzys w polityce zagranicznej. Gnauck zastanawia się, jak prokuratorzy mają decydować, czy opis zbrodni polskich antysemitów obciąża „naród”? Jak będą wytyczane granice wolności sztuki i badań? Zdaniem Gnaucka obecny polski rząd „uważa tego typu prymitywne metody i zakazy za lepsze od dyplomacji i udzielania wyjaśnień, a wyrządzone w ten sposób szkody nie mogłyby być większe.
Incydent monachijski
Podczas Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium premier Morawiecki został zapytany przez dziennikarza Ronena Bergmana z New York Times o nowelizację ustawy o IPN. Dziennikarz wspomniał o losie swojej matki w okupowanej Polsce i denuncjacjach ze strony Polaków. Berger pytał, czy po wejściu ustawy w życie będzie ściągany za takie stwierdzenia. „Gdybym opowiedział jej historię w Polsce, byłbym uznany za przestępcę? Co wy próbujecie zrobić? Dolewacie oliwy do ognia”. Odpowiadając na pytanie Bergmana, Morawiecki powiedział:
„Jest to niezmiernie ważne, aby zrozumieć, że oczywiście nie będzie to karane, nie będzie to postrzegane, jako działalność przestępcza, jeśli ktoś powie, że byli polscy sprawcy (ang. perpetrators). Tak jak byli żydowscy sprawcy, tak jak byli rosyjscy sprawcy, czy ukraińscy - nie tylko niemieccy.” W Izraelu odebrano wypowiedź Morawieckiego jako stwierdzenie, że wśród sprawców Holokaustu byli także Żydzi.
Wypowiedź polskiego premiera została negatywnie skomentowana w niemieckiej prasie. W wydaniu z 19.02.2017 wypowiedź Morawieckiego krytycznie ocenił Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ). "W przeciwieństwie do swej poprzedniczki Beaty Szydło, [Mateusz Morawiecki] zna się na gospodarce, włada świetnym angielskim, sprawia wrażenie uprzejmego światowca. Swój występ mógł wykorzystać do przedstawienia nowej, mniej konfrontacyjnej polityki swego kraju. Okazję tę wykorzystał znakomicie, ale do tego, by sytuację znacząco pogorszyć" - ocenia "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Niemiecki dziennik odrzucił tłumaczenia Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, według których Morawieckiemu nie chodziło o relatywizowanie Holokaustu. "Jaki inny zamiar mógł tkwić w przypisaniu Żydom współodpowiedzialności za Holokaust? Błędne i niegodziwe jest mówienie o niemieckich obozach koncentracyjnych jako o „polskich obozach śmierci”. Jednak wypowiedź Morawieckiego po raz kolejny dowodzi, że w rzeczywistości chodzi o to, by nawet ofiarom zakazać mówienia o polskiej kolaboracji" - uważa FAZ. Zdaniem gazety "Morawiecki zapada się coraz głębiej w „grzęzawisko ideologicznej polityki historycznej”, która przedstawia Polaków jako ofiary międzynarodowego spisku".
Podobnie krytyczne zdanie prezentuje Die Welt. "O co chodzi Morawieckiemu, gdy mówi o ‘żydowskich sprawcach’? - zastanawia się publicysta Alan Posener w "Die Welt" (18.02.2018). Posener przyznaje, że "wśród Żydów zdarzali się donosiciele, Judenraty w gettach musiały tworzyć listy osób przeznaczonych do transportu do obozów zagłady, żydowska policja w gettach zaganiała wyznaczonych na śmierć ludzi do pociągów, żydowscy więźniowie musieli obsługiwać komory gazowe i krematoryjne piece (…) Wszyscy ci ludzie byli ‘współsprawcami’ jak ktoś, kto musi wykopać własny grób, współuczestniczy we własnym unicestwieniu, co musieli robić Żydzi w lasach litewskich…”
Publicysta zgadza się, że pojawiające się w niemieckich mediach określenia „polskie obozy” są irytujące. Gdy jednak zabrania się w sposób niejasny obarczania ‘polskiego narodu’ współwiną za Holokaust, to „zakazuje się naszkicowania nieszczęsnej tradycji polskiego antysemityzmu, który rozpoczął się na długo przed 1939 rokiem i nie zakończył się w 1945 roku. Wystarczy wspomnieć tu pogromy ocalałych z Holocaustu w latach 1945 i 1946 – twierdzi Posener.
„Gadanie lekkim tonem” o ‘żydowskich sprawcach’ jest zdaniem Posenera czymś więcej niż tylko błędnym sformułowaniem. „Skandalem ma być nie antysemityzm, lecz mówienie o antysemityzmie. Takie wypowiedzi są złem w politycznej debacie. Gdy jednak przyjmują formę ustawy, jak teraz w Polsce, Europa powinna podjąć działania” – kończy swój komentarz Posener.
Pod tym komentarzem na stronach internetowych Die Welt, podobnie jak pod wieloma artykułami o Polsce, pojawia się zachęta do interaktywnego głosowania. Czytelnicy Die Welt mogą ustosunkować się do pytania, jak UE powinna zareagować na najnowsze (czyli mające miejsce od kilku miesięcy) wydarzenia w Polsce. Do wyboru są dwie odpowiedzi: a) UE powinna użyć sankcji i b) W stosunku do Polski UE jest bezsilna. Do dziś z ankiety skorzystało ponad 5300 czytelników. 55% poparło sankcje, 37% stwierdziło, że Unia jest bezsilna, a 8% wybrało odpowiedź neutralną. Tego rodzaju ankieta zdaje się wiele mówić o ogólnym nastawieniu redakcji.
Podsumowanie
Można odnieść wrażenie, że pomimo zmiany rządu i szukania dróg porozumienia przez gabinet premiera Morawieckiego nadal w niemieckich mediach utrzymuje się negatywny przekaz na temat Polski. Stan ten trwa od 2015 roku, czyli od wygranych przez PIS wyborów prezydenckich i parlamentarnych. Aktualnie głównym punktem krytyki jest nowelizacja ustawy o IPN – zarzuty dotyczące nieprzyjmowania uchodźców z Syrii i reformy sądownictwa zeszły na dalszy plan. Krytyczne wypowiedzi niemieckich publicystów dotyczą de facto polskiej polityki historycznej, a w szerszym kontekście odrzucany jest konserwatywny światopogląd prawicy, który postrzegany jest jako populistyczny. W mediach publicznych (ARD, ZDF) akcentowany jest przy wielu okazjach domniemany polski nacjonalizm, natomiast praktycznie zupełnie pomijany jest gospodarczy wymiar polsko-niemieckich relacji. Szczególnie szkodliwy politycznie i wizerunkowo jest kryzys w relacjach polsko-izraelskich, który w ostatnich dniach skutkował w niemieckiej prasie falą negatywnych komentarzy i nieprzychylnych interpretacji. Dialog z niemieckimi politykami i środowiskami opiniotwórczymi musi być kontynuowany, nawet gdy trudno jest liczyć na szersze zrozumienie ze strony niemieckich mediów.
Źródło: Zespół RDI