Wczoraj odbyło się kolejne posiedzenie Rady Krajowej Platformy, tym razem poświęcone głównie polskiej polityce zagranicznej, stąd ściągnięto na nie, unijną komisarz ds. rynku wewnętrznego Elżbietę Bieńkowską, byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego i europosłankę Różę Thun.
Główne wystąpienie miał na nim jak zwykle przewodniczący Platformy Grzegorz Schetyna, wspomagany prompterem i to właśnie to urządzenie stało się głównym bohaterem tego posiedzenia.
Schetyna, bowiem wyraźnie sobie nie radził, wyświetlane na nim frazy często mu się myliły, potykał się o słowa, mylił końcówki, sprawiał wrażenie jakby czytanie przychodziło mu z ogromnym trudem, a miało być płynnie, swobodnie i nowocześnie.
O treść mniejsza, bo nie było tam nic ciekawego, głównie zarzuty wobec Prawa i Sprawiedliwości i Jarosława Kaczyńskiego, jak to zepsuli polską politykę zagraniczną, zostawioną w świetnym stanie przez poprzedników z Platformy i PSL-u.
Przewodniczący Schetyna zapomniał chyba jak to politycy Platformy, realizując zapowiedziany przez niego osobiście jesienią 2015 roku program pod tytułem „ulica i zagranica”, ciągłym donoszeniem na Polskę, psuli naszemu krajowi opinię w unijnych instytucjach.
Przecież to politycy Platformy pisali treść rezolucji krytycznych wobec Polski, które później forsowali na forum największej frakcji EPL w Parlamencie Europejskim, chętnie także wspieranej przez europejską lewicę, która programowo zwalcza rządy prawicowe w Europie.
Śmiem wręcz twierdzić, że gdyby nie było nacisków europosłów Platformy i ważnych ich polityków takich jak komisarz Bieńkowska i przewodniczący Tusk, to ani Komisja Europejska, ani Parlament w takiej skali jak do tej pory, nie zajmowaliby się Polską.
Dopiero niedawno i to nieoficjalnie wysocy unijni urzędnicy zaczęli się wręcz skarżyć na polityków Platformy, że właśnie przez ich trwające blisko 2 lata naciski, Komisja Europejska w sporze z Polską, zabrnęła w ślepy zaułek.
Dopiero po zmianie premiera i ministra spraw zagranicznych w naszym kraju, także po stronie unijnej przyszło otrzeźwienie i dokonuje się zmiana podejścia do Polski ze strony przewodniczącego KE Jean Claude Junckera i jego zastępcy Fransa Timmmermansa.
Jedyna propozycja programową, którą tym razem złożył Polakom Grzegorz Schetyna była zapowiedź wprowadzenia naszego kraju do strefy euro i to było kolejne przysłowiowe trafienie „kulą w płot”.
Przypomnijmy tylko, że pod koniec stycznia w wywiadzie, jakiego udzielił premier Mateusz Morawiecki „Dziennikowi. Gazecie Prawnej” znalazło się jego bardzo mocne stwierdzenie dotyczące wejścia naszego kraju do strefy euro.
Premier stwierdził między innymi „uważam, że przystąpienie do strefy euro dzisiaj lub w najbliższej przyszłości, to jest igranie z ogniem”.
I dodał dalej następujące uzasadnienie, „kiedy wystąpi kolejny kryzys, recesja lub spowolnienie wzrostu, a to prędzej czy później w cyklu koniunkturalnym się pojawi, to utracimy możliwość reagowania, nie będzie możliwości osłabienia złotego, emisji obligacji w krajowej walucie, a to są fundamentalne instrumenty polityki gospodarczej finansowej i monetarnej każdego państwa”.
Wystąpienia komisarz Elżbiety Bieńkowskiej, Radosława Sikorskiego i Róży Thun, nie odbiegały od linii, którą wyznaczył Grzegorz Schetyna, wszak wszyscy oni także mają duże osiągnięcia „ w psuciu Polsce opinii za granicą”.
Bardzo dobitnie podsumowała to posiedzenie Rady Krajowej Platformy, redaktor naczelna portalu wPolityce.pl Marzena Nykel, sugerując, „że byłoby lepiej gdyby przemówienia wygłoszone zostały po niemiecku, ponieważ szybciej dotarłyby do adresata”.
Tak czy inaczej, bohaterem wczorajszego posiedzenia Rady Krajowej Platformy był prompter, ponieważ mimo błędów i „potknięć o słowa”, przewodniczący Schetyna jakoś dał radę i przeczytał wyświetlane mu przemówienie.