Prawda o grzechu pierworodnym jest jedną z kluczowych prawd chrześcijańskich. Od jej interpretacji zależy przyjęcie określonej wizji człowieka, grzechu i Odkupienia. Rozbieżne podejście katolików i prawosławnych do tego tematu wynika z dwóch zasadniczych różnic między nimi. Wyznacza je inna odpowiedź na dwa pytania: „Do jakiego stopnia grzech skaził naturę?” oraz „Czy grzech pierworodny jest dziedziczony?”.
Katolicy uznają, że grzech zranił naturę, ale jej nie zniszczył. Luteranie natomiast wierzą, że grzech uśmiercił wszelkie zdolności ludzkiej natury do dobra. Łaska według nich nie przemienia natury, ale jest jak płaszcz narzucony na ciało umarłego. Działa wyłącznie zewnętrznie i w życiu wiary tylko ona się liczy. Prawosławni zajmują stanowisko pośrednie.
Grzech pierworodny i „rany” zadane przez niego naturze według katolików
Teologia katolicka zawsze podkreślała, że człowiek jest złożony z duszy i z ciała, które razem tworzą jedność, choć są różnymi elementami. Cielesność oznacza w tym ujęciu ciało wraz ze wszystkimi cielesnymi władzami. Cielesność ta jest formowana przez duszę, która oddziałuje na nią poprzez intelekt i wolę. Ciało powinno być podporządkowane duszy.
Adam i Ewa, będąc w stanie niewinności, byli zupełnie podporządkowani Bogu, pozostawali z Nim w harmonii. To podporządkowanie powodowało, że także w nich samych była harmonia i ład. Św. Tomasz wyjaśniał, że człowiek działa poprzez swoje władze. Władze te dzielą się na zmysłowe i duchowe. Władze zmysłowe to siła pożądliwa (popęd do przyjemności, która bierze się ze zjednoczenia z dobrem zmysłowym) i siła gniewliwa (popęd do walki, który pomaga przezwyciężyć trudności w dążeniu do dobra zmysłowego). Władze duchowe to intelekt (odpowiedzialny za dążenie do prawdy intelektualnej) i wola (odpowiedzialna za dążenie do dobra duchowego). Władze te dzielą się ponadto na władze poznawcze (odpowiedzialne za dążenie do prawdy), do których zalicza się intelekt i zmysły cielesne oraz władze pożądawcze (odpowiedzialne za dążenie do dobra) do których zalicza się wola, siła pożądliwa i siła gniewliwa.
Św. Tomasz podkreślał, że człowiek zawsze działa poprzez te władze. Wśród nich najważniejszą władzą jest intelekt. On poznaje to, co jest prawdziwe i dobre i w ten sposób pokazuje woli do czego ma dążyć. On wyróżnia człowieka ze świata zwierząt i dzięki niemu każdy z nas jest obrazem Boga. Intelekt poznaje prawdę dzięki informacjom, jakie dostarczają mu zmysły. Zmysły te, jako cielesne, poznają jedynie dobro zmysłowe i przekazują informację o tym władzy pożądawczej, która pragnie je osiągnąć, w czym pomaga jej władza gniewliwa. Przed grzechem pierworodnym wszystkie te władze w człowieku zgodnie ze sobą współpracowały. Władze zmysłowe były podporządkowane władzom duchowym, a wszystkie władze, łącznie z wolą, były podporządkowane intelektowi.
Ludzie mogli więc właściwie ocenić wartość wszystkich rzeczy, koncentrując się zwłaszcza na dobrach duchowych. Działo się tak, bo siła pożądliwa była zupełnie podległa woli. W ten sposób także cielesność i duchowość pozostawały ze sobą w harmonii. Każde ludzkie działanie, choćby najbardziej cielesne było jakoś przepojone duchowością. W każdym takim akcie wyrażała się wola (całkowicie podległa intelektowi), która uszlachetniała każdą czynność i nadawała jej specyficzne dla siebie, mniej lub bardziej, duchowe oblicze.
Grzech pierworodny polegał na nieposłuszeństwie wobec Boga, a więc na odrzuceniu tego pierwotnego podporządkowania wobec Stwórcy. Niszcząc harmonię z Bogiem, człowiek zniszczył także ład wewnątrz siebie, a więc stałe i pewne podporządkowanie wszystkich władz intelektowi. Pojawił się chaos i trudność w uzgodnieniu tych władz. Same władze także zaczęły pracować gorzej. Teolodzy zaczęli mówić o ranach ludzkiej natury, jakie zadał jej grzech pierworodny. Św. Augustyn pisał o złośliwości, słabości i pożądliwości. Św. Tomasz rozwijając tę naukę obok tych trzech ran wymienił jeszcze nieznajomość (zob. na temat skutków grzechu pierworodnego: Sth, I-II, q. 85).
Akwinata wyjaśniając na czym polegają te rany, pisał, że rana nieznajomości, która dotknęła intelekt sprawiła, iż trudniej mu poznawać prawdę. Rana złośliwości, która dotknęła wolę, sprawiła, że trudniej jej dążyć do dobra. Rana pożądliwości zniszczyła natomiast właściwe odniesienie w sile pożądliwej do dobra zmysłowego. Rana słabości w końcu dotknęła siły gniewliwej, której trudniej jest pokonywać przeszkody w osiągnięciu dobra.
Akwinata podkreślał, że rany te nie zniszczyły ludzkiej natury, ale ją znacznie osłabiły. Oznacza to, że ludzkie dążenie do dobra i prawdy napotyka na wiele trudności i oporów ze strony samych władz, których nie odczuwali ludzie przed grzechem pierworodnym. Rany te są skutkami grzechu pierworodnego i każdy człowiek się z nimi rodzi. Są one trwałe. Oznacza to, że przez całe nasze doczesne życie będą nam w ten lub inny sposób przeszkadzać. Dbając o nasze życie duchowe i nabywając cnoty, a więc usprawniając nasze władze, możemy minimalizować oddziaływanie skutków grzechu, ale nie jesteśmy ich w stanie całkowicie usunąć. Grzech pierworodny spowodował w ten sposób utratę umiaru (łac. modus), gatunku (łac. species) i porządku (łac. ordo) [zob. Sth. I-II, q. 85, a. 4, c.].
Grzech pierworodny według prawosławnych
Jean Claude-Larchet, prawosławny teolog, zauważył w swojej pracy pt. Terapia chorób duchowych: „Nie ma czystej ludzkiej natury: człowiek jest człowieko-bogiem albo nie jest nim wcale”. Powołując się na św. Atanazego Aleksandryjskiego i innych wschodnich ojców Kościoła, stwierdził, że Adam w stanie niewinności dostrzegał Boga w każdym stworzeniu, także w sobie samym, a nawet mógł widzieć Go twarzą w twarz. Wszystkie inne stworzenia znał z duchowego punktu widzenia. Pojmował je w ich stosunku do Stwórcy, jako mające w Nim swój początek i koniec, widział je całe w Bogu jako posiadające od Niego swój byt i wszystkie właściwości, „naturalnie kontemplując” ich „rozumy” duchowe (gr. logoi). Larchet dodawał do tego także wniosek późniejszej teologii prawosławnej: Adam widział w każdej istocie Boga za pośrednictwem Jego energii.
Francuski teolog, odwołując się znów do św. Atanazego, greckiego ojca Kościoła z Egiptu, zauważył:
Dla Adama i jego późniejszych naśladowców grzech i zło, na tym etapie, polegały na nieznaniu Boga i traktowaniu istot niezależnie od Niego, pojmowaniu ich już nie duchowo w rzeczywistości inteligibilnej, wyrażonej w nich zgodnie z boskimi energiami, które się w nich objawiają, ale cieleśnie, wyłącznie ich aspekcie widzialnym (Terapia chorób duchowych, Hajnówka 2013, 43-44).
Dalej następują uwagi kluczowe dla zrozumienia prawosławnego pojmowania grzechu pierworodnego i jego skutków:
Przez grzech zamykają się duchowe oczy Adama, a zamiast nich otwierają się oczy ciała (tamże, 44).
Podczas gdy w stanie pierwotnym władze poznawcze człowieka otrzymywały swoje światło od Ducha i w ten sposób znały zgodnie ze swoją naturą i zgodnie z właściwą naturą istot, odwróciwszy się od Boga, będą odtąd ulegać zmysłom i za ich pośrednictwem otrzymywać wszelkie informacje. Stawszy się grzesznikiem i nieznającym Boga, człowiek połączył całą swą moc intelektualną z odczuciem – pisze święty Symeon Nowy Teolog. Rozum człowieka jest odtąd uzależniony od tego świata (tamże, 45).
Rozum pozwala się prowadzić nie tylko odczuciu, ale również wszelkim namiętnym pragnieniom, które pojawiają się w duszy jako skutek niewiedzy, która jest, jak mówi święty Marek Eremita, przyczyną wszelkich przywar (…) Tak oto ludzkie poznanie jest w stanie grzechu, oddane na pastę namiętności, determinowane przez nie w swej zasadzie i celu (tamże, 45).
Człowiek przyswaja sobie odtąd poznanie bliżej raczej poznaniu zwierząt aniżeli prawdziwemu człowiekowi (tamże, 47).
Wyalienowanie rozumu do sensualności odpowiada najniższemu stopniowi odpadnięcia ducha od poznania Boga i kontemplacji naturalnej. Jego rozwinięcie się w samodzielnej działalności racjonalnej jest etapem pośrednim, ale będącym dla człowieka również rodzajem alienacji rozumu człowieka (tamże, 47).
Innymi słowy, człowiek w pierwotnym stanie nie znał żadnej sensualnej rozkoszy (tamże 57).
Prawosławni tak jak katolicy sądzą, że grzech pierworodny polegał na nieposłuszeństwie człowieka wobec Boga i wiązał się z utratą pierwotnego stanu. Nie zgadzają się natomiast, co do tego na czym ten pierwotny stan polegał i w konsekwencji inaczej pojmują skutki pierwszego grzechu.
Dla katolików grzech ten jedynie osłabił naturalne władze, zranił je, wprowadził chaos między nimi, niszcząc wcześniejszą harmonię. W świetle przytoczonych uwag Larcheta widać, że dla prawosławnych zranienie ludzkiej natury było znacznie głębsze. Natura nie została tylko osłabiona, ale wręcz uległa przekształceniu. Największy dramat dokonał się w sferze poznawczej. Polegał on na tym, że duchowe władze poznawcze zostały zastąpione przez zmysłowe władze poznawcze.
Jeżeli popatrzymy na prawosławną koncepcję człowieka pierwotnego, żyjącego w stanie naturalnym, uderza nas z łacińskiego punktu widzenia jego spirytualizacja, wręcz angelizacja. Człowiek jest opisywany tutaj tak, jak katoliccy teologowie opisywali aniołów. To właśnie aniołowie, jak pisał choćby św. Tomasz z Akwinu, dostrzegają wszystko w Bogu, pojmują stworzenie w związku ze Stwórcą, czerpią swą wiedzę od Boga, widzą Boga we własnej istocie, nawet rzeczy materialne pojmują jedynie intelektualnie i poznają jedynie poprzez kontemplację, widząc Boga twarzą w twarz.
Akwinata nieprzypadkowo tak ich charakteryzował. Wynikało to z uznania ich czysto duchowej natury. Jeżeli aniołowie nie mają ciał (co do czego zgadzają się wszyscy), to nie mają zmysłów, ani nie poznają przez wyobrażenia. W związku z tym ich poznanie musi być wyłącznie intelektualne, czerpane z zewnątrz (od Boga, bo skąd), kontemplacyjne (nie dyskursywne i rozumowe, bo to wymaga przesłanek pochodzących od wyobraźni), a ich poznanie Boga dokonuje się poprzez wgląd w siebie i bezpośrednio (jako byty czysto duchowe mogą zobaczyć Boga twarzą w twarz i czynią to w sobie, bo nie mają zmysłów, które wiązałyby ich z zewnętrznym światem materialnym).
Dla katolików człowiek nie jest jednak aniołem. Jest złożony z duszy i z ciała od początku, bo takim chciał go Stwórca. W związku z tym nawet przed grzechem pierworodnym Adam musiał poznawać przez wyobrażenia, dyskursywnie (był zdolny do kontemplacji, ale innej niż anielska. Był to dla niego końcowy etap rozumowania), a Boga nie spostrzegał bezpośrednio.
Prawosławni zgadzają się oczywiście z tym, że człowiek to nie tylko dusza, ale i ciało. Pierwsi rodzice byli jednak dla nich tak uduchowieni, że w zasadzie ich życie było bardziej anielskie niż ludzkie (przynajmniej w katolickim rozumieniu, gdzie zmysłowość odgrywa ważną rolę). Przytoczone fragmenty wręcz mówią o tym, że poznanie zmysłowe i dyskursywne (rozumowe) jest wynikiem grzechu. Ponadto jest ono sferą fałszu. Larchet poczynił uwagę, że filozofia idealistyczna, która podkreśla, że rzeczywistość jest niepoznawalna, dobrze oddaje stan człowieka po grzechu pierworodnym.
Pomiędzy filozofią idealistyczną a spojrzeniem prawosławnym jest zresztą więcej podobieństw. W obu wypadkach najważniejsze okazuje się poznanie, z którym zło jest ściśle związane. Tam bowiem gdzie brakuje wiedzy, pojawia się zło, a i samo zło wywołuje fałszywy ogląd świata.
Dla katolików prawosławne spojrzenie na pierwotny stan ludzi jest nie do przyjęcia, bo deprecjonuje to, co jest głęboko ludzkie: cielesność. To zaś prowadzi do postaw przynajmniej zbliżonych do manicheizmu, gdzie do wszelkich odruchów i skłonności ciała podchodzi się z wielką podejrzliwością.
Dziedziczenie grzechu pierworodnego
Druga kwestia sporna polega na tym, czy grzech pierworodny jest dziedziczony czy też nie. Odpowiedź na to pytanie jest powiązana ściśle z rozumieniem samego grzechu pierworodnego i jego skutków.
Dla katolików grzech pierworodny Adama i Ewy jest przekazywany wraz z nasieniem. Dziedziczy go każdy człowiek, bo każdy, jak podkreślał św. Tomasz z Akwinu, w jakiś sposób uczestniczy w naturze Adama, ojca całej ludzkości. Stąd każdy rodzi się z brzemieniem grzechu pierworodnego, który musi zostać zgładzony przez chrzest. Poza tym każdy ponosi też skutki grzechu pierworodnego, do którego zaliczamy cierpienie i śmierć.
Dla prawosławnych dziedziczenie grzechu pierworodnego jest herezją, bo dzisiejsi ludzie nie mogą ponosić winy za grzech pierwszych rodziców.
Mogą i muszą oni natomiast dźwigać skutki tego grzechu, które są w tym wypadku rozumiane znacznie szerzej. Należy do nich także choćby poznanie zmysłowe i dyskursywne. Sama grzeszność bierze się z faktu ludzkiej śmiertelności.
Katoliccy teolodzy nie podzielają tego poglądu, bo skłonność do cierpienia i śmierci była potencjalnie wpisana w życie pierwszych ludzi. Przed grzechem nie chorowali oni, nie odczuwali bólu i nie umierali. Działo się to jednak za sprawą łaski Bożej, która uzdalniała ich do tego.
Kiedy zabrakło łaski, człowiek został pozostawiony własnym siłom. Dusza nie była już w stanie zapewnić ciału nieśmiertelności, ani nie chroniła go przed cierpieniem.
W katolickim ujęciu grzech został zgładzony poprzez śmierć Chrystusa na krzyżu i chrzest obmywa każdego z nas ze zmazy grzechu pierworodnego. Pozostają jednak skutki grzechu pierworodnego, bo do końca doczesnego świata będzie na nim obecne cierpienie i śmierć.
Efektem prawosławnego podejścia jest uznanie, że Chrystus przyszedłby na ziemię niezależnie od grzechu. Chrzest jest przede wszystkim włączeniem w życie Boże. Wrastanie w nim pozwala cofnąć skutki grzechu, przynajmniej niektóre z nich, już w tym życiu.
Podsumowanie
Prawosławna interpretacja grzechu pierworodnego oparta jest na wschodnich ojcach Kościoła. Obnaża ona jednak platońskie podejście do człowieka w stanie pierwotnym, w którym pojmuje się go jako czystego ducha, który nie różni się wiele od aniołów. Ma co prawda ciało, którego oni nie posiadają, ale jest ono tak uduchowione, że traci swój naturalny charakter. Katolicy nie mogą zgodzić się na takie ujęcie, bo zbyt cenią to, co materialne i cielesne jako dary stworzone przez Boga.