Kraje Zachodu znalazły sposób na obejście rosyjskiego embarga
Objęta embargiem żywność z krajów Unii Europejskiej trafia do Rosji przez Białoruś. Przez pośrednika zawsze jest drożej, ale przynajmniej eksport nadal jest prowadzony, mimo nałożonych przez Moskwę obostrzeń.
O napływie zachodnich towarów do Rosji przez Białoruś poinformował sam prezydent Władimir Putin podczas wtorkowego spotkania przedstawicieli Unii Europejskiej i rosyjskiej Unii Celnej w Mińsku. Tym samym wskazał mniej pomysłowym przedsiębiorcom kierunek działania przy jednoczesnym pokazaniu światu, że na ścisłych związkach z Rosją można dobrze zarobić.
Wprawdzie Aleksandr Łukaszenko już nie raz otrzymał od Putina oficjalną reprymendę za brak kontroli nad przepływem towarów z Białorusi do Rosji, a rosyjskie służby bardzo szczegółowo monitorują, co trafia do rosyjskich hurtowników i sprzedawców, niemniej jednak było to najwyraźniej działanie pozorowane. Wypowiedź głowy rosyjskiego państwa nie pozostawia złudzeń - Rosja będzie tolerowała białoruską "kontrabandę", co tak naprawdę opłaca się również jej.
Na wprowadzeniu embarga zyskały przede wszystkim firmy należące do oligarchów. Przykładem może być białoruska firma Santa-Bremor, której właścicielem jest zaufany Łukaszenki, oligarcha Aleksandr Moszenski. Firma ta sprzedaje wszelkie możliwe produkty z importu jako wytworzone na Białorusi, w tym łososie norweskie, kawior, owoce morza, których na Białorusi bynajmniej nie ma. W ostatnim czasie przedsiębiorstwo to odnotowało wzrost obrotów o 30 proc. z zachowaniem tendencji zwyżkowej.
Podobnie wygląda kwestia owoców i warzyw, które, sprowadzane z Zachodu, są sprzedawane jako produkt białoruski.
Pytanie tylko, czy w Polsce zwycięży zdrowy rozsądek, czy bezkrytyczna służalczość względem Brukseli. Zacieśnienie kontaktów gospodarczych z Białorusią wydaje się w tej chwili jedynym ratunkiem dla polskich rolników.
Anna Wiejak
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl