Co roku, w okresie Wielkiego Postu odprawiamy Drogę Krzyżową. Modlimy się w kościele, bierzemy udział w rozważaniach. Wychodzimy z drogą krzyżową na ulice miast. Jesteśmy przyzwyczajeni do zbiorowej modlitwy.
Ekstremalna Droga Krzyżowa opiera się na czymś innym – na pokonaniu naszej słabości i bólu. Uczestnik ma do pokonania minimum 40km nocą , najlepiej w samotności, a jeżeli w grupie, to w całkowitym milczeniu. Wzmocniony Eucharystią, po Mszy św. uczestnik wyrusza w nocną wyprawę. Ma ze sobą jedynie jedzenie, wodę i latarkę na czole. Pomocne są aplikacje z opisem trasy i śladem GPS i rozważania, które można odsłuchać w smartfonach na wyznaczonych stacjach drogi krzyżowej.
Pomysłodawcą Ekstremalnej Drogi Krzyżowej jest duszpasterstwo krakowskie skupione wokół ks. Jacka Stryczka, tego od „Szlachetnej Paczki”. Pierwsza droga krzyżowa oparta na ekstremalnych zasadach wyruszyła w 2009 roku. Po dziesięciu latach inicjatywa rozrosła się do dziesiątków tysięcy uczestników na całym świecie. W tym roku, 23 marca na nocne trasy ruszy blisko 100tys. osób w 20 krajach świata. „Ta noc – mówi ks. Stryczek – gdy się idzie na początku, wydaje się fajna, ale z czasem zaczyna się ból. Wszystko w człowieku mówi: „Hej, przecież masz łóżko, wygodny pokój. Dlaczego nie wracasz?” Uruchamia się taka pokusa związana z utraconym komfortem. Wtedy jest ten moment, kiedy człowiek się poddaje i wraca albo jego determinacja przekracza strefę komfortu i odkrywa, że istnieje życie poza nawykami, poza tym, do czego się przyzwyczaił – nawet do tego, co często mu nie odpowiada, ale boi się tego stracić, bo to jest znane.”
Ks. Jacek Stryczek nazywa EDK powrotem do korzeni chrześcijaństwa. Ciało udręczone, sponiewierane, przez które dochodzi się do spotkania z Bogiem jest charakterystyczne dla wczesnego chrześcijaństwa. W naszych współczesnych czasach ciało w doznaniach sacrum przestało być ważne. Liczy się sfera duchowa, praktyka myśli. Dopiero połączenie ciała z praktyką myśli może dać efekty. . Przecież podstawową praktyką chrześcijaństwa jest asceza, czyli samoograniczenie się ciała.
Jeden z uczestników EDK Marcin Grandys tak mówi: „Idea jest taka, żeby dzięki przekroczeniu własnych granic zbliżać się do Boga.” W EDK wciągnął swoją żonę. Nie zawiesili jej nawet w roku urodzin syna. Marcin asekurował żonę samochodem, w którym mogła karmić malucha. Sam wytyczył sobie długą trasę – z Krakowa do sanktuarium na zakopiańskich Wiktorówkach. 133 km w górskim terenie. Nie wiedział, czy zdoła dojść. Dwie noce i dzień bez snu. Nie wiedział, czy będzie w stanie medytować. Pokonał samego siebie i doszedł.
Akcja już dawno wyszła poza rejony Polski. Dziś można już iść z Barcelony do klasztoru w Monserrat albo wśród pustynnych krajobrazów Arizony przemierzyć trasę dawnych dyliżansów zwaną Szlakiem Apaczów.
W tym roku Marek Kwiatkowski przeszedł EDK w Jerozolimie. Początkowo myślał o Galilei. Chciał przejść z Kafarnaum do góry Tabor. Ale względy logistyczne zmieniły trasę. Postanowił, że pójdzie ze świątyni w Abu Ghausz do bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie. Pan Marek wspomina swoją pierwszą EDK. Był całkowicie nieprzygotowany. Siedzący tryb życia, praca przy biurku, waga 100kg, wszystko to spowodowało, że w połowie drogi zaczął się wycofywać. „No i w pewnym momencie załamałem się, myślałem, że nie ma szans, żeby dalej pójść, a to była dopiero polowa drogi. To jest taki czas, gdy zaczyna się naprawdę milczeć. Człowiek przestaje się modlić, myśleć o potrzebach, prośbach, dziękczynieniach. Skupia się. I wtedy przychodzi Bóg. To było ogromnym doświadczeniem i to zmieniło moje życie.”
Ekstremalna Droga Krzyżowa to doświadczenie nie tylko dla wiernych, ale i duchownych. Poszedł w niej nuncjusz apostolski w Polsce –abp Celestino Migliore .”Najgłębszy sens tego nabożeństwa to odkrywanie znaczenia drogi, którą kiedyś przeszedł Jezus. Ekstremalne warunki przybliżają do tej pierwszej drogi krzyżowej, pozwalają budzić w sobie prawdziwe współodczuwanie z ludźmi, którzy doświadczają odrzucenia, chorób czy niesprawiedliwości.” – mówił abp Migliore.
W tym roku ks. Jacek Stryczek planuje dojść do sanktuarium w Czernej. Od dziesięciu lat wytycza sobie nowe trasy.