Ta kiełbasa wyborcza mocno cuchnie
A raczej przedwyborcze serdelki wciskane posłom i obywatelom w te części ciała, które absolutnie nie są w stanie tego znieść, czyli uszy. Sprawiły one, że niejeden przysłuchujący się dzisiejszym obradom Sejmu, zechce ubiegać się o odszkodowanie z powodu uszczerbków na zdrowiu, nie tylko psychicznym.
Wprawdzie można było podejrzewać, że na dzisiejsze expose premier Donald Tusk zdecydował się w związku z czerwcową wypowiedzią wicepremiera Janusza Piechocińskiego, który zarzekał się, że jeżeli do 20 sierpnia afera taśmowa nie zostanie wyjaśniona, PSL doprowadzi do rozwiązania koalicji i przeprowadzenia wcześniejszych wyborów parlamentarnych, jednakże, jak słusznie zauważył Leszek Miller, takie ultimatum jaka koalicja i dziś pan premier zajął się ulubioną formą swoich rządów, czyli zarządzaniem wizerunkiem, zamiast zarządzaniem państwem.
I tak zaraz za premierem nastąpił pokaz kołnierzyków i krawatów ministrów i sekretarzy stanu, natomiast w sesji dodatkowej - również polityków (Janusz Palikot, co zastanawiające, miał niebieski na białej koszuli). Jak przy okazji każdych konkursów piękności, widzowie, czyli w tym przypadku sejmowe audytorium, nie mieli w zasadzie prawa głosu, może za wyjątkiem możliwości wygłoszenia krótkich oświadczeń, na które zezwolił jaśnie nam panujący Słońce Peru.
Rzecz jasna ani premier, ani żaden z jego podwładnych intelektem wykazywać się nie zamierzał, a już troską o państwo polskie tym bardziej. Nic zatem dziwnego, że wygłoszone przez nich mowy nie wniosły do dyskursu publicznego żadnej wartości dodanej. Zresztą władza zadbała, aby krnąbrni posłowie nie wykazywali zanadto skrajnej niekompetencji i zaprzaństwa rządzących Polską elit, stąd jak zwykle usłużna marszałek Ewa Kopacz nie dopuściła do tego, aby z sejmowej mównicy padło jakiekolwiek pytanie.
Można by rzec, rząd Donalda Tuska przekroczył Rubikon dzielący demokrację od jedynowładztwa i sprowadził Sejm - nota bene organ kontrolny nad rządem - do roli biernego słuchacza bez możliwości uczestniczenia w procesie ustawodawczym. Jest to nie tylko ewidentne pogwałcenie obowiązującego w Polsce prawa, czego by nie usiłowała wmówić marszałek Kopacz, lecz również Konstytucji. Jest to także dowód na panujące w Polsce bezprawie, w którym rząd może bezkarnie utrudniać prace Sejmu. Słowem - karykatura systemu charakterystycznego dla państw rozwiniętych, który dla trwających uparcie przy władzy "elyt" jest najwyraźniej nie do udźwignięcia.
Nic zresztą dziwnego, skoro jak słusznie zauważył Mariusz Błaszczak, cytując jednego z liczących się ekonomistów, rząd postępuje i działa jak mafia - na każdej płaszczyźnie. W tej sytuacji są zatem dwie możliwości: albo sam się wykończy walką wewnątrz "rodziny", albo zostanie - o ile już nie został - wchłonięty przez inne, bardziej zaawansowane struktury przestępcze, które przynajmniej będą potrafiły zachować pozory.
Anna Wiejak
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl