„Nieszczęsny! Będziesz miał to, czegoś chciał!” - napisał Platon, żyjący na przełomie V i IV wieku przed Chrystusem. Ciekawa rzecz – ale podobną myśl, nawiasem mówiąc, wyrażoną przez Pana Jezusa, odnotowała w swoim „Dzienniczku” święta Faustyna Kowalska. Pewnego razu Pan Jezus opowiadał jej, jak postępuje z zatwardziałymi grzesznikami.
- Upominam ich głosem sumienia, głosem Kościoła, zsyłam na nich przygody, które mogą człowieka doprowadzić do opamiętania, a jak nic nie pomaga, to spełniam wszystkie ich pragnienia. Tymczasem przysłowie powiada, że wprawdzie człowiek strzela, ale to Pan Bóg kule nosi, a inne spostrzeżenie sugeruje, że jeśli chcemy rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedzmy Mu o swoich planach.
Wspominam o tym wszystkim ze względu na euforię, jaka zapanowała w niektórych kręgach, zarówno za granicą, jak i w naszym nieszczęśliwym kraju z powodu przełomu w stosunkach między Koreą Północną a Południową. Północnokoreański dyktator Kim Dzong Un pojechał do Korei Południowej na spotkanie z tamtejszym prezydentem Mun Dze Inem, z którym się wyściskał, zjadł obiad, sfotografował się, no i oczywiście – porozmawiał i podpisał deklarację na rzecz pokoju. Obydwaj politycy zapowiedzieli, że ogłoszą koniec wojny między obydwoma państwami „jeszcze w tym roku”.
Wojna w Korei rozpoczęła się w 1950 roku między Północną częścią Korei, zajętą pod koniec Ii wojny przez Armię Czerwoną i jej częścią południową, w której po kapitulacji Japonii zainstalował się amerykański gubernator i amerykańskie wojsko. W 1948 roku proklamowano utworzenie Korei Południowej z prezydentem Li Syng Manem. W odpowiedzi na to Sowieci proklamowali utworzenie Korei Północnej, gdzie premierem rządu został Kim Ir Sen. Zarówno Li Syng Man, jak i Kim Ir Sen dążyli do „zjednoczenia Korei”, to znaczy – do podboju jednej przez drugą.
W czerwcu 1950 roku Korea Północna uderzyła na Koreę Południową i wkrótce jej wojska zdobyły Seul. W odpowiedzi na to ONZ zdecydowała wysłać do Korei siły międzynarodowe. Stany Zjednoczone przerzuciły wojska z Japonii, ale do września 1950 roku Korea Północna opanowała większość obszaru Korei Południowej. Sytuację opanował generał Mac Arthur, kierując desant w okolice miasta Inczon, jednocześnie uderzając z południa, co zmusiło armię północno-koreańską do odwrotu. Wojna została przeniesiona na teren Korei Północnej i wkrótce jej większa część znalazła się pod kontrolą amerykańską.
W tej sytuacji Mao Tse Tung uderzył na Koreę przy pomocy armii „chińskich ochotników”. Teraz zaczęli cofać się Amerykanie, którzy utracili nawet Seul. Generał Mac Arthur nalegał na użycie broni jądrowej, ale prezydent Truman stanowczo się temu sprzeciwił i Mac Arthura zdymisjonował. Nowy dowódca amerykański przeprowadził udaną kontrofensywę, w ramach której udało mu się zająć część obszaru na północ od 38 równoleżnika. W rezultacie wszystko wróciło do stanu pierwotnego, to znaczy – na ustaleniu rozejmu na l38 równoleżniku. Korea Południowa straciła prawie pół miliona żołnierzy zabitych, ponad 400 tysięcy rannych. Straty Korei Północnej sięgnęły prawie 600 tysięcy zabitych żołnierzy, drugie tyle rannych i około miliona zabitych i rannych wśród ludności cywilnej. Od tamtej pory między obydwoma państwami koreańskimi panowało mniejsze albo większe napięcie, ale zbrojny pokój nigdy nie rozpalił się w wojnę.
Tymczasem Korea Północna zainicjowała intensywny program zbrojeniowy, obejmujący również program budowy broni jądrowej i środków jej przenoszenia. Przeprowadzona niedawno testy rakiet dalekiego zasięgu wzbudziły podejrzenia, że północnokoreańskie pociski z głowicami jądrowymi mogłyby dosięgnąć terytorium USA.
W takiej sytuacji prezydent Trump skierował w stronę Korei Północnej eskadrę okrętów z lotniskowcem uderzeniowym, a niezależnie od tego wprowadził „największe w historii” sankcje przeciwko temu państwu. W odpowiedzi Kim Dzong Un zadeklarował rezygnację z broni jądrowej i zaprosił prezydenta Trumpa na spotkanie. Prezydent Trump nie powiedział „nie” - ale na razie doszło do spotkania przywódców obydwu Korei.
W obliczu tego „historycznego wydarzenia” w wielu kręgach zapanowała euforia. „Świat” podobno miał „odetchnąć z ulgą”, a niezależnie od tego, wybitny polski analityk, pan red. Andrzej Talaga zauważył, że normalizacja stosunków między obydwiema Koreami, godzi w interesy Rosji, więc czegóż jeszcze chcieć więcej i jakże tu się nie radować?
Wszystko to oczywiście być może, ale może też być inaczej. Być może Kim Dzong Un, doprowadzając program zbrojeniowy do zakładanego finału, postanowił użyć militarnego potencjału Korei Północnej jako karty przetargowej w rozgrywce ze Stanami Zjednoczonymi oraz jako argumentu w stosunkach z Koreą Południową. Argumentu na co? Ano – mógł powiedzieć prezydentowi Korei Południowej podczas historycznego spotkania – p cóż właściwie my, Koreańczycy, mielibyśmy się wzajemnie wyrzynać ku radości Amerykanów, kiedy przecież może połączyć nasz potencjał militarny z waszym potencjałem przemysłowym, a w takiej sytuacji coraz trudniej byłoby stawiać nam jakieś ultimata.
Czy tak myśli i do tego próbuje przekonać prezydenta Korei Południowej – tego oczywiście nie wiem – ale gdyby wypadki zaczęły rozwijać się w tym kierunku, to wcale nie wiadomo, czy „świat” który właśnie „oddycha z ulgą” miałby takie powody do radości. Warto przypomnieć, że Japonia, która przed 1855 rokiem, kiedy to została zmuszona pod groźbą amerykańskich armat do „otwarcia się” na świat, zaledwie 50 lat później, jako państwo przemysłowe, pokonała jedno z europejskich mocarstw – Rosję, a niecałe 40 lat później sięgnęła po hegemonię w obszarze Pacyfiku.
twem nuklearnym, a po reformach przeforsowanych przez Deng Siao Pinga, wysforowały się na wiodącą gospodarkę świata i wcale nie chcą godzić się na amerykańską hegemonię, a być może – w ogóle na hegemonie białego człowieka.
Połączenie militarnego potencjały Korei Północnej z przemysłowym potencjałem Korei Południowej mogłoby chińskim strategom dać w ręce dodatkowe narzędzie do podkopywania amerykańskiej i każdej innej hegemonii w Azji i rejonie Pacyfiku. W tej sytuacji niepodobna nie przypomnieć reakcji Adolfa Hitlera na wiadomość o zajęciu przez Japończyków Singapuru.
Kiedy Goebbels pojawił się u Hitlera z projektem rozkręcenia na ten temat euforycznej kampanii propagandowej, ten mu zabronił. - Dlaczego mielibyśmy wyrażać radość z wypierania białej rasy z Azji? - powiedział. No i na koniec warto zwrócić uwagę, że większość problemów, z jakimi Stany Zjednoczone borykały się po II wojnie światowej, wzięła się stąd, że przeciwko Stanom Zjednoczonym buntowali się ich faworyci.