O chrzcie niemowląt i uczęszczaniu dzieci na religię

0
0
0
/

Wiara jest darem, a przynależność od niemowlęcia do Ludu Bożego to dowód na Boże Miłosierdzie. Nadal jednak trwają spory o chrzest niemowląt i zmuszanie dzieci do chodzenia na lekcje religii przez rodziców. W czym tkwi problem?

 

Spójrzmy na tę sprawę najpierw jako katolicy. Wiemy, iż chrzest w Biblii udzielany był osobom dorosłym. Dla wielu sekt i antyklerykałów jest to dowód na to, że Kościół łamie jakieś zasady religijne. Zwróćmy jednak uwagę na trzy rzeczy:
Po pierwsze, Pan Jezus był ofiarowany w świątyni, gdy był dzieciątkiem.
Po drugie, Pan Jezus i Apostołowie ludzi nawracali, a nawrócenie - siłą definicji - dotyczy porzucenia przez osobę dorosłą grzesznego trybu życia i zwrócenie się do Boga.
Po trzecie, Pan Jezus, jako dziecko - nastolatek w zasadzie - uczestniczył z rodzicami na spotkaniach i czytaniach świętych ksiąg.


Co to oznacza? Czy Pan Jezus, Bóg wcielony, był "indoktrynowany od dziecka"? Absolutnie nie. Jezus wiedział, jak ważne jest od małego być częścią Ludu Bożego. Wiedział, że pewne wartości wynosi się właśnie stamtąd. Zrobił to po to, aby nam i swoim bliskim dać znać, jaką drogą powinniśmy podążać w wychowywaniu dzieci. Bo czy On Sam musiał chodzić na czytania świętych ksiąg, które podyktował przecież Sam Bóg, Jego Ojciec i On Sam, razem z Duchem Świętym? Wiadomo, że nie. Idąc bardziej w stronę czasów dzisiejszych - co przemawia za chrztem i wychowaniem dziecka tak, jak rodzic chce? Dla katolika jest oczywistym, że wiara jest łaską, darem Bożym. Nie każdy tę łaskę ma, niektórzy ją tracą, inni zyskują. Im katolik głębiej wierzy, tym mocniej widzi w swej wierze palec Boga Ojca. Skoro wierzymy, iż wiara jest łaską (a więc niektórzy ją otrzymują w pewnej chwili swego życia), to jakże wielkim miłosierdziem ze strony Pana musi być obdarowanie nią.. dziecka? Istoty, która sama jeszcze nie potrafi myśleć, mówić ani działać! Chrzest niemowląt jest wyraźnym znakiem, że Pan dziecku pobłogosławił i dał możliwość zbawienia duszy. Dziecko nie musi już szukać absolutu, wertować ksiąg innych religii - Bóg sam do niego przyszedł. I zrobił to we współpracy z rodzicami dziecka, katolikami, jacy chcą dziecku przekazać ten dar Bożej Opatrzności. Pan Jezus zaznaczał w Ewangelii wg. św. Mateusza: "Pozwólcie dzieciom przyjść do Mnie i nie przeszkadzajcie im: do takich bowiem należy Królestwo Niebieskie." Każdy wierzący musi zdawać sobie z tego sprawę. Musi też wiedzieć, że próba odciągania dziecka od Boga się Panu nie podoba: "Kto by się stał powodem upadku jednego z tych małych, którzy we Mnie wierzą, takiemu lepiej byłoby kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w otchłani morskiej." (Mt 18, 6)


Jak ta sprawa wygląda dla ateistów i relatywistów moralnych? Cóż, na początku należy zbić argument relatywistów moralnych o równości prawd. Jak mówi nam Pismo, a także dziedzina nauki zwana matematyką: istnieje tylko prawda i fałsz. Nie ma szarości. 1+ 1 = 2, nigdy 1, 3, 4, 10. Doskonale tę prawdę skwitował Jan Mosdorf, przedwojenny działacz OWP, prezes MW, przywódca ONR:

"Jesteśmy katolikami nie tylko dlatego, że Polska jest katolicka, bo gdyby nawet była muzułmańska, prawda nie przestała by być prawdą, tylko trudniejszy i boleśniejszy byłby dla nas, Polaków, dostęp do niej. Jesteśmy katolikami nie tylko dlatego, że doktryna katolicka lepiej rozstrzyga trudności a dyscyplina konflikty, ani dlatego, że imponuje nam organizacja hierarchiczna Kościoła zwycięska przez stulecia, ani dlatego wreszcie, że Kościół ocalił i przekazał nam w spuściźnie wszystko to, co w cywilizacji antycznej było jeszcze zdrowe i nie spodlone, ale dlatego, że wierzymy, iż jest Kościołem ustanowionym przez Boga."


Ktoś może się jednak zapytać: dlaczego mowa jest o relatywistach? Otóż faktem jest, że wierzący katolik nigdy nie będzie protestował przeciw chrzczeniu dzieci lub posyłaniu ich na religię. Dla nas jest to dar. Dla relatywistów - narzucanie poglądów. I na tym opiera się cały spór wobec Art. 48 Konstytucji:


"1. Rodzice mają prawo do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Wychowanie to powinno uwzględniać stopień dojrzałości dziecka, a także wolność jego sumienia i wyznania oraz jego przekonania."


Czy rodzic ma prawo dziecku kazać iść na religię/do kościoła, jeśli ono sobie tego nie życzy? Dla lewicowych relatywistów (chcących, de facto, dać dziecku prawo do aborcji, ale dorosłemu broni do ręki nie) odpowiedź jest jedna: rodzic nie ma prawa narzucać dziecku religii, bo przecież drugie zdanie mówi o wolności sumienia dziecka. Tak, drodzy ateiści. Ale przy okazji mówi o "uwzględnieniu stopnia dojrzałości dziecka" i o rodzicielskim "prawie do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami". Co wynika z tego artykułu, jak i wzorców Cywilizacji Łacińskiej, jednej z najbardziej tolerancyjnych w historii świata? Wynika z nich jeden fakt: rodzic ma prawo wychować dziecko w swej wierze, albo niewierze. Dziecko podlega władzy rodzicielskiej i tylko w skrajnych przypadkach rodzic jest pozbawiany prawa do decydowania o własnym potomstwie. To się nazywa tolerancja: możność wychowania dziecka w wartościach religijnych, jak i bez nich. A relatywiści zapominają najwyraźniej, że relatywizm.. też jest ideologią. Wpychanie na siłę swojej niewiary (tudzież niepewności, relatywnego podejścia do prawdy) do jakiejkolwiek obcej rodziny jest tym samym, czym totalitaryzm: pozbawianiem ludzi podstawowych wolności i praw. Ludzie ci na siłę odpychają od siebie świadomość, że Polska jest katolicka: przemawia za tym 1000 lat historii, kultury, mentalności, prawa i etyki. Inne religie mają prawo bytu w Polsce, ale muszą uszanować pewne różnice. Mają obowiązek szanować gospodarza. Próba zrównywania wszystkich prawd do religii katolickiej - tylko po to, by młodych od Kościoła odciągnąć - źle się skończy. Młodzi mają zawsze buńczuczny charakter. Często znajdują antyidoli i antywartości w tym przepełnionym nienawiścią, alkoholem i seksem świecie. Dziecko bez odpowiedniego nakierowania za młodu może przepaść na zawsze. Jest to ryzyko, którego relatywiści nie mają prawa podejmować.


Spór zapewne będzie trwał dalej, aż do końca świata. Prawdą jest jednak, iż dziecko po 18-stym roku życia zyskuje pełne prawa do dysponowania swoją osobą. Wlicza się w to też wolność wyznania. I ani rodzice, ani Kościół nie będą nic więcej na dorosłym już człowieku "wymuszali". Dajmy więc działać Duchowi Świętemu i.. polskiej Konstytucji.

 

Maciej Kałek

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną