Głęboka rysa na wizerunku idola

0
0
0
/

Nie ma przypadków, są tylko znaki – mawiał nieodżałowanej pamięci ksiądz Bronisław Bozowski. Warto o tym pamiętać, rozbierając z uwagą postępowanie bezpieczniackich okupantów naszego nieszczęśliwego kraju wobec młodzieżowego ruchu antysystemowego, jaki w ostatnich latach nie tylko się objawił, ale nawet przedstawił polityczny program, zakładający między innymi wysadzenie w powietrze układu „okrągłego stołu”, będący aktem założycielskim III Rzeczypospolitej, którą bezpieczniackie watahy na swój obraz i podobieństwo upodobniły do organizacji przestępczej o charakterze zbrojnym.

 

Na ten polityczny program establishment zareagował otwartą, a przynajmniej słabo ukrywana niechęcią, która objawiła się między innymi w postaci proklamowania świętej wojny z „faszyzmem”. Taką wojnę można prowadzić na rozmaite sposoby, poczynając od fizycznej eksterminacji „faszystów”, poprzez rozmaite formy nękania przy pomocy różnych instytucji państwowych, zwłaszcza niezależnej prokuratury i niezawisłych sądów, które coraz lepiej rozumiejąc powinność swej służby, wykonają każdy rozkaz – aż do rozładowania problemu metodami politycznymi. Te metody polityczne są najlepsze, bo wychodzą naprzeciw wskazówce Mikołaja Mechiavellego, by „okrucieństwo i terror stosować rozsądnie i tylko w miarę potrzeby”. Po cóż eksterminować „faszystów”, kiedy przecież można zaprząc ich do niewolniczej pracy dla okupujących nasz nieszczęśliwy kraj bezpieczniackich watah, którą będą wykonywali nie tylko w podskokach, ale w dodatku w przekonaniu, że oto oddają nieocenioną przysługę swojej biednej ojczyźnie? Bezpieczniacy ssą ludźmi wprawdzie zdemoralizowanymi, ale inteligentnymi i spostrzegawczymi, toteż na pewno nie uszło ich uwadze, że ta młodzież pragnie odnaleźć osoby personifikujące ideały, z którymi chciałaby się identyfikować i je realizować. Jest wysoce prawdopodobne, że bezpieka postanowiła temu naturalnemu i spontanicznemu pragnieniu wyjść naprzeciw.

 


Oczywiście nie chodzi o to, by podsunięty idol poprowadził tę młodzież ku realizacji ideałów. Przeciwnie –  chodzi o to, by wykorzystując swoje zalety taki jasny idol wyprowadził tę młodzież może nie na manowce, co raczej wciągnął w pułapkę zastawiona przez bezpiekę, która w ten sposób zneutralizowałaby niebezpieczeństwo w zarodku. Jeśli taką możliwość sobie uświadomimy, to możemy lepiej zrozumieć przyczyny festiwalu, jaki niezależne media głównego nurtu ostatnio urządziły panu profesorowi Witoldowi Kieżunowi. Pan profesor znakomicie nadaje się na jasnego idola z uwagi na znakomitą przeszłość wojenną i bezpośrednio powojenną, a także dosyć ostentacyjnie demonstrowany krytyczny stosunek do Umiłowanych Przywódców i położenia naszego nieszczęśliwego kraju. Do kogóż mieliby równać ideowi młodzi ludzie, jeśli nie do takich wzorów? Jednocześnie pan profesor nadaje się na jasnego idola również dla bezpieczniackich watah – chociaż oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” - jeśli już mamy wykorzystać tę uniwersalną formułę. I kiedy wszystko rozwijało się pożądanym kierunku, za sprawą pana dra Sławomira Cenckiewicza i pana Woyciechowskiego okazało się, że na wizerunku jasnego idola jest głęboka rysa, która wizerunek ten czyni mało użytecznym. Dlaczego akurat teraz tę rysę zdecydowano się pokazać? Możliwości są dwie: albo żeby zapobiec wyprowadzeniu młodych ludzi na manowce lub zwabieniu ich w pułapkę zastawioną przez bezpieczniackie watahy, albo po prostu pozbawienia ich jasnego idola, bo monopol na jasnego idola i patriotyzm dzierżawi od lat ktoś zupełnie inny. Tak czy owak – nie ma przypadków, są tylko znaki – jak powiadał nieodżałowanej pamięci ksiądz Bronisław Bozowski.
                                                                     

 

Stanisław Michalkiewicz

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną