Wobec nowego wynarodowienia - cz. II

0
0
0
/

Po trzecie, skłania się nas na sto sposobów do ignorowania i lekceważenia polskiej kultury, odcina się nas od niej, zasłania się ją i Polacy przestają ją cenić, przestają z nią obcować, zapominają o niej. I w tej perspektywie pojawia się coś bardzo wyniszczającego. Nawet tam, gdzie ta kultura nie jest czymś obcym nie stanowi ona czegoś aktualnego, żywego. Zaczyna być wspomnieniem przeszłości, czymś martwym. Nie uprawia się jej. Nie czyta głośno polskich książek, nie rozmawia o nich, nie recytuje się polskich wierszy, nie wystawia polskich dramatów, nie kontynuuje się kultury – nie tworzy się jej tym samym w wielkim polskim duchu w oparciu o dorobek i doświadczenia tych jej wielkich twórców, którzy wyznaczali jej kierunek i charakter. Po czwarte, odrywa się nas od naszych wielkich polskich lub rozumianych po polsku wartości, czyni się z nich tylko martwe idee. Żywe wartości to wartości obecne w myśleniu i mowie, wyznaczające działanie, posiadające wpływ na codzienne życie, na najbardziej prozaiczne czynności. Te wartości wyznaczają to co nazywamy kulturą życia i kulturą osobistą. Można wynarodawiać czyniąc ludzi barbarzyńcami i prostakami. Świetnie ujął to Ryszard Legutko w swoim „Eseju o duszy polskiej”, ,który tak pisze o procesie degradacji polskości zapoczątkowanym w 1989 r.: „Zniknął cham i zbir (chodzi o komunistów, którzy nas niszczyli fizycznie, którzy ograniczali naszą wolność – dop. S. K.), lecz w ich miejsce wszedł prostak i to on został nieomal niepodzielnym władcą polskiego obyczaju, arbitrem zachowań i mód, wychowawcą młodzieży i starców. Społeczeństwo Polski niepodległej przejęło wiele jego cech, i to na tyle wiele, że zaczęły dominować nad innymi. Prostactwo stanowi oczywistą pochodną procesów egalitaryzacji i demokratyzacji, jakie charakteryzują współczesny świat. Złe maniery, złe słownictwo, marny język, prymitywność myślowa – uważane przez długi czas za rzeczy wstydliwe – stały się akceptowalne przez samą masowość swojego występowania i przez odrzucenie myślenia hierarchizującego. (…) Destrukcja społeczna do jakiej doszło w komunizmie kazała wielu Polakom patrzeć na Zachód. (…) Nasz obraz Zachodu był więc nie tylko wybiórczy, ale także poniekąd anachroniczny, gdyż odbijał pewien stan rzeczy, który powoli odchodził w przeszłość. Polak kojarzył Zachód z elegancją, kulturą, dobrymi manierami, taktownością, obyczajnością, przyzwoitością, powszechnym poczuciem umiaru i smaku. (…) W próżnię powstałą po upadku starych struktur wszedł żywioł prostactwa, który znalazł sobie potężnego sojusznika właśnie w impulsach przychodzących ze społeczeństw zachodnich”. Należy się też zgodzić z Legutką, gdy pisze: „Otóż w wolnej Polsce doszło do natychmiastowej degradacji wzorców. Język zamiast pięknieć brzydł, choć brzydł inaczej niż w komunizmie. Ujawniająca się w nim pospolitość szybko przekształciła się w normę. W takiej wersji wtargnął do reklam, mediów, polityki. Tolerowano to w szkołach, na uniwersytetach, w dyskusjach publicznych. Razem z językiem spospolitowały się ludzkie zachowania. Obserwując przekaz publiczny można by dojść do wniosku, iż ludzi w dzisiejszym świecie interesują wyłącznie rozrywki, i to te prymitywne, moda, seks i walka o dalsze wyzwolenie z okowów obyczajności. Rolę wzorcotwórczą przejął więc prymityw, który zaczął sprawiać wrażenie istoty najbardziej zadomowionej w dzisiejszym świecie; cała zaś reszta społeczeństwa, o ile chciała przebić się do sfery publicznej, musiała się mniej lub bardziej do niego dostosować”. ciąg dalszy nastąpi...

Źródło: prawy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną