Jezu! Szacun! Jesteś Szefem bandy, tak jak ja...
Matka porzuciła go, gdy był małym chłopcem. Przywiązała do przydrożnego słupa i odeszła. Zmarzniętego znalazła policja i oddała pod opiekę ojca-alkoholika, który katował go niemiłosiernie aż do utraty przytomności. Zaszczepił w nim nienawiść, ale on się jej wyrzekł i pokonał ją modlitwą.
Ta historia wydarzyła się naprawdę i zadała kłam panującym powszechnie przesądom o tym, że nałogi i przemoc jest dziedziczna. Timowi Guenardowi nieobce były więzienne mury, kiedy jako młody człowiek, już jako dwunastolatek mieszkając na ulicy, łamał prawo. - Jedyni ludzie, którzy byli dla mnie mili to najwięksi przestępcy Francji. Oni napadali na banki, a ja stałem pod drzwiami i czekałem na pieniądze, ich następnie łapała policja, a ja z pieniędzmi spokojnie odchodziłem, przechodząc obok policjantów, gdyż żaden z nich nie podejrzewał dziecka - mówił podczas zorganizowanego przez Fundację SOS Obrony Poczetego Życia spotkania w Łomiankach, jakie odbyło się w środę pod patronatem miesięcznika "Moja Rodzina".
To dziecko "z marginesu" posiadało jednak w sobie wiele nieodkrytych pokładów miłości, z której nawet nie zdawało sobie sprawy. Ten niewykształcony, prosty i skrzywdzony przez życie chłopak w paryskim kloszardzie dostrzegł człowieka i oddał mu szacunek. Mając deficyt miłości w domu, szukał jej często na ulicy, a jak ją widział - wywoływała w nim agresję.
Został mistrzem w boksie, ponieważ nauczył się czytać z ludzkich oczu i robić uniki. - Wtedy mniej boli - przyznał. - W oczach widzimy pogodę. Bardzo ważne jest wyczuwać pogodę w ludziach, którzy nas otaczają - tłumaczył. - Na ulicy widać takie rzeczy, za które ludzie płacą, żeby je obejrzeć w telewizji czy w kinie, a my na ulicy wcale za nie nie płacimy. Wszystko jest za darmo - mówił, ale oglądanie tego nie przynosi nikomu radości.
- Po raz pierwszy spodobałem się sobie, patrząc w oczy psa - wyznał. Tylko pies potrafił dostrzec w nim dobro. Pies, a potem ludzie niepełnosprawni, zdecydowanie normalniejsi od tych, o których mówi się, że są normalni. Bardziej spontaniczni, bardziej ludzcy. Po drodze spotkał jeszcze pewną wspaniałą kobietę, która - chociaż o tym nie wiedziała - w pewnym stopniu zastąpiła mu matkę. Była to sędzina na tyle odważna, żeby dać szansę jednemu z największych przestępców Francji, zwanemu "małym Jeanem Valjeanem".
- Biłem się dla niej, jak syn, chociaż nigdy nie powiedziałem do niej "mamo" - przyznał po latach. - Antidotum na przemoc to bić się dla kogoś. Kiedy człowiek walczy tylko dla siebie to zniechęca i wywołuje wiele agresji - dodał. To był początek jego długiej drogi do nawrócenia.
- Wielu bardzo inteligentnych ludzi szuka Boga w książkach i chcą zrozumieć Boga, a ponieważ nie rozumieją Boga, tracą wiarę. To dziwne - stwierdził, podkreślając, iż "bardzo wiele nawróceń dokonuje się w więzieniach i szpitalach, gdyż to są takie dwa miejsca, w których widzimy to, co najistotniejsze". - Boga można przyjąć, ale nie zrozumieć - skonstatował, wskazując na istotę wiary.
Ta wiara dokonała w jego życiu prawdziwych cudów. - Powiedziałem sobie jestem dzieckiem alkoholika, ale sam nie będę alkoholikiem, byłem bity, ale sam nie będę bił swoich dzieci. Żadne z nas nie jest kopią. "Big Boss" nigdy nie kopiuje - wspominał.
Tim Guenard dzień w dzień bierze do ręki różaniec i poleca w modlitwie wszystkich napotkanych ludzi, gdyż każdy z nich tej modlitwy potrzebuje. To właśnie dzięki orędownictwu Matki Bożej udało mu się pokonać nienawiść, odkryć w sobie miłość, a przede wszystkim uwolnić się od ciężaru wspomnień. Z jego dramatu popłynęło w świat piękne świadectwo miłości, przebaczenia i miłosierdzia.
Nagranie ze spotkania z Timem Guenardem:
Tekst i fot. Anna Wiejak
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl