Niedźwiedzia przysługa premier Kopacz
Podczas szczytu przywódców Azji i Europy w Mediolanie premier Ewa Kopacz zadeklarowała, że Polska nie wycofa się z obiecanej Ukrainie pomocy, niezależnie od wyniku wyborów parlamentarnych w tym kraju oraz tego, czy nowa ekipa rządząca skorzysta z polskiej inicjatywy, czy też nie.
- Będziemy pomagać w tych obszarach, które zadeklarowaliśmy: przy decentralizacji, przy reformach takich jak tworzenie dużej liczby małych i średnich przedsiębiorstw, w walce z korupcją - wyliczała, zapominając najwyraźniej, że jej ugrupowanie najbardziej wsławiło się walką z małą i średnią przedsiębiorczością. Kwestię walki z korupcją, po wyczynach Mira i Grzecha, tudzież "ministry" Muchy, której stadionowe perypetie prasa, również brukowa, odmieniała przez wszystkie przypadki, pozostawmy bez komentarza.
Co z tego, że pomoc zaoferowało polskie biuro antykorupcyjne, skoro ono samo nie jest w stanie uporządkować sytuacji w Polsce, a co dopiero na Ukrainie, gdzie warunki pracy różnią się w stosunku do polskich, a co za tym idzie - cała pomoc może sprowadzić się do serii nic nie znaczących wycieczek na Ukrainę.
- My się z tej pomocy absolutnie nie wycofujemy, będziemy obserwować, jakie będą wyniki wyborów 26 października. Od tego, jaki będzie ich parlament, zależy, czy będą te reformy wdrażać w życie albo nie - mówiła premier. Podkreślała, że "wiadomą jest rzeczą, że Ukraina sama sobie musi pomóc, sama musi chcieć tych zmian, ona musi być zdeterminowana, a wszyscy inni członkowie UE muszą jej w tym pomagać".
Szkoda, że premier Kopacz nie zapyta najpierw Ukraińców, czy chcą tej "pomocy"...
Anna Wiejak
Fot. KPRM
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl