III RP czyli katastrofa demograficzna

0
0
0
/

Jak to się stało, ze w kraju rodzinnym (podobno) nie chce mieć się dzieci, które są podstawą tworzenia i reprodukowania się rodziny? Jak narodzie polski chcesz spędzić wigilię Bożego Narodzenia: w klubie dla singli? Jak to się stało, że w katolickim ponoć kraju sprzedaż prezerwatywach nie spada (rynek w 2015 wyniósł wynosi około 180 mln zł rocznie)?Jak to się dzieje, że „kraju tradycyjnych wartości” regularnie kursują autobusy z Warszawy na Słowację pełnej „słoików z problemem” płci żeńskiej? Czyżby panny, singielki i mężatki nie znały ceny jaką kobiety zwykle płacą za rozpustę? Kasa średnia jeździ do Wiednia, reszta udaje się do niemieckim Prenzlau, gdzie dr Janusza Rudzińskiego (pewnie bardzo bogaty), pozbawi je „kłopotu”. Po polski Holokauście II Wojny Światowej, rok 1946 r. zaczynaliśmy z około 23,930 milionami, by zatrzymać się w roku 1990 na ponad 38,183 mln i ta cyfra z wahaniami trwa przez całą III RP. Przyjmuje się, że faktycznie w Polsce mieszka łącznie ponad 36 milionów ludzi, polskich obywateli (z tego 96% etniczni Polacy) jak i rezydentów. Czyli w opresyjnej, komunistycznej PRL ludność Polski podniosła się o ok. 15 milionów i to mimo wielomilionowych aborcji oraz świadomego ograniczanie dzietności przez małżeństwa. W tej sprawie był pewien paradygmat zgodności między państwem socjalistycznym, a narodem. III RP trzeba oddać sprawiedliwość, że w pewnym stopniu przywróciła równowagę moralną „Ustawą z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży.” Ustawa ta przesunęła wahadło opinii publicznej z mentalności aborcyjnej, na za życiem. Ale nie wpłynęła na dzietność, co widzimy właśnie po statystykach. Największą winą III RP jest coś czego nie doświadczył przaśny i biedny PRL. Plaga jedynactwa. To nie żołnierze wyklęci ocalili Polskę, ale wielodzietne rodziny lat 40-i 50-tych. Później, poza latami 60-tymi, przeważał model 2+2, a nawet 2+3 w latach siedemdziesiątych po zmianie polityki dzietności za sek. Edwarda Gierka. Od 2001 roku liczba Polaków, którzy uważają, że jedno dziecko w domu to stan idealny, poszybowała w górę: kiedyś było to 7 proc., dziś już 17 proc. Wśród pracujących matek z jednym potomkiem aż 37 proc. nie planuje powiększać rodziny. Mamy w Polsce około 1,7 miliona dzieci jedynaków (poniżej 15. roku życia). Statystyczna dzietność na jedną kobietę spadła do 1,26 w 2013 r i była jedną z najniższych wśród białych chrześcijańskich narodów! (w 1960 r. wynosił on jeszcze 2,98, a w 2017 podniósł się do 1,45). W jednym z reportaży robionych przez naszych wrogów na prowincji, mającej odpowiedzieć na pytanie, jak ocenia się program 500+ pada fundamentalne zdanie jednej z ankietowanych: „Program ten przyszedł za późno”. Masoneria pilnowała, aby w liberalnej III RP nigdy program pomocy rodzinie nie powstał. Trudności życia, świadomość, ze dzietność wiąże się z biedą nie jest żadnym usprawiedliwieniem. Za tymi argumentami ukrywa się wygoda i egoizm, zwłaszcza kobiet. A dziś ci biedni-wielodzietni, którzy wybrali jak Chrystus ofiarne życie są wygranymi. Małą swoje małe miłości, są zabezpieczeni przed samotną starością i zostali finansowo dowartościowani. Kościół, który zawsze wymagał wielodzietności  jako Boży plan zapełniania Nieba nowymi wyznawcami, zajmującymi miejsca opadłych aniołów, skapitulował i milczy. Ale Bóg - choć milczy  - ukaże egoistycznych rodziców. Najgorsza kara to samotność i opuszczenie na starość. Albo inaczej – sami się ukarzcie.  

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną