W czerwcu 2009 r. zmarł o. Bogusław Paleczny. W czerwcu (i nie tylko) zawsze go wspominam.
Poznałem go zaraz po jego święceniach kapłańskich w 1994 r. Był już wtedy znany jako opiekun bezdomnych. Zaprosiłem go na spotkanie z młodzieżą w Kaniach pod Warszawą. Odbywało się to w ramach cyklu warsztatów dziennikarskich. Młodzież była „trudna”, zauroczona liberalizmem, zachwycona tym, że Polska ma wejść do Unii Europejskiej. Młodzi zdecydowanie negowali wiele patriotycznych i katolickich wypowiedzi prelegentów. Gdy pojawił się ojciec Paleczny, gdy dał świadectwo swojej miłości do Boga, Kościoła i Polski, gdy zamanifestował swoją wierność tradycji, biorąc od czasu do czasu gitarę do ręki i śpiewając pieśni, których teksty były zdecydowane i często bardzo „ostre”, młodzi byli zachwyceni. Ojciec podbił ich serca i nikt nie próbował kwestionować nawet tych jego wypowiedzi, w których mówił o neopogaństwie Europy i Unii Europejskiej, czy o tym jaka Polska jest wielka i wspaniała, o tym, że powinniśmy być dumni z tego, że jesteśmy Polakami.
Potem spotykałem go kilka razy w roku, głównie w Radio Maryja. Gdy powstała telewizja TRWAM, zacząłem przygotowywać dla niej duży program o miłości do Polski. Długo zastanawiałem się kogo w pierwszym rzędzie do niego zaprosić, kto najlepiej i najpiękniej będzie mówił o Polsce. W końcu się zdecydowałem, uznając, że powinni to być Maria Kominek Ops (kiedyś prawosławna i Bułgarka, potem z wyboru katoliczka i Polka), Ojciec Paleczny i Filip Adwent. A teraz wszyscy oni już nie żyją. Nie ma wśród nas tych, których bez żadnej wątpliwości można zaliczyć do największych polskich patriotów.
We wspomnianym programie telewizyjnym Ojciec Paleczny gorąco i żarliwie, w sposób autentyczny i przekonujący dał świadectwo tego, czym jest Polska i jak bardzo można i należy ją kochać.
Gdy się spotykaliśmy, mówił często o swoich bezdomnych. Mówił o nich jak kochający ojciec. Oburzał się, gdy ktoś mówił o bezdomności „ze swojej winy”, o tym, że większość bezdomnych to degeneraci. Dowodził, że są to normalni ludzie, tacy sami jak my wszyscy. Dla swoich bezdomnych zbudował coś, co z założenia nie miało być typowym schroniskiem, ale prawdziwym domem przypominającym bardziej luksusowy pensjonat niż noclegownię. Wciąż pamiętał o tym, że ci ludzie mają godność i że należy ich szanować. W pewnym momencie zaczął przywozić na kolejne rocznice Radia Maryja grupkę swoich podopiecznych. Chciał żeby wszyscy widzieli, jak są ubrani, jak się zachowują, że to tacy sami, zwykli ludzie.
Bolały go wszelkie ataki na Kościół, bluźniercze i obrazoburcze akty. Reagował ostro. Miewał z tego powodu wiele kłopotów. Największy chyba pojawił się wtedy, gdy ze swoimi bezdomnymi wtargnął do sali, gdzie miał się odbyć pokaz dla studentów-katolików bluźnierczego filmu „Ostatnie kuszenie Chrystusa” i uniemożliwił go, niszcząc osobiście płytę, na której nagrany był film.
Bezdomni go kochali. Cieszył się też wśród nich wielkim autorytetem. Gdy wyruszając z Dworca Centralnego na wykład gdzieś w Polsce, miałem już dość kolejnego nachalnego nagabywania przez bezdomnych wymieniałem tylko imię Ojca, a ich zachowanie diametralnie się zmieniało, przepraszali mnie i odchodzili.
Bardzo lubiłem nasze krótkie spotkania gdzieś „w przelocie”. Były dla mnie zawsze bardzo cenne i pouczające. Gdy spotykałem ojca Palecznego w radiomaryjnym Domu Słowa w Toruniu zawsze udało mi się wyciągnąć go na krótki spacer wśród otaczającej dom zieleni. Prosiłem go wtedy o dobre rady i opinie na różne ważne dla mnie tematy. Do dziś pamiętam wiele jego mądrych uwag.
Był wspaniałym człowiekiem, wielkim kapłanem i Polakiem. Nigdy go nie zapomnę.