3 lipca wchodzi w życie ustawa o Sądzie Najwyższym. Trzeba się spieszyć, aby jeszcze uniemożliwić funkcjonowanie nowego prawa. Dlatego przeróżne siły opozycyjne do polskiego rządu wiszą u klamki Brukseli i skamlają o interwencję. Stąd list byłych prezydentów i premierów do Unii Europejskiej z prośbą o obronę praworządności w Polsce, stąd ciągłe niejawne konszachty różnych sił opozycyjnych z władzami brukselskimi. Uwijają się jak mogą, wszystko po to, aby przywrócić dawny porządek, czyli nieporządek w Polsce, a tym samym zakwestionować wolę wyborców.
Pojawiają się coraz bardziej kuriozalne oskarżenia partii rządzącej: o sprzyjanie Putinowi, swoimi działaniami wpisywanie się w jego politykę. Aleksander Kwaśniewski w telewizyjnym wywiadzie stwierdza, że ”obiektywnie patrząc, polityka rządu służy Putinowi. Walka z liberalną demokracją, osłabienie UE, doprowadzenie do dezintegracji UE”. Tezę tę wygłosił w parlamencie europejskim szef liberałów Guy Verhofstadt zarzucając PiS-owi korzystanie z pieniędzy Kremla. Nazwał Jarosława Kaczyńskiego „czirliderką Putina”, który razem z innymi szkodnikami Europy tworzy piątą kolumnę, działającą na rzecz osłabienia UE. Bruksela przyzwyczaiła się do obraźliwych też tego nienawistnego polityka, ale nadal wprowadza w zdumienie niektórych parlamentarzystów działania polskiej opozycji, które nie znają granic zaprzaństwa narodowego.
Od wielu miesięcy odbywa się w Brukseli systematyczne „grillowanie” Polski. Uruchomiono procedurę art.7. To nic, że takie działanie jest bezpodstawne, że w traktatach unijnych nie ma żadnej podstawy prawnej do tak daleko posuniętej ingerencji UE w interesy państwa członkowskiego. A wszystko to się odbywa w imię obrony polskiej praworządności, wbrew stanowisku przeważającej części Polaków, którzy domagają się reformy sadowniczej, którzy zostali skrzywdzeni przez niemrawe, skorumpowane sądy, którzy po wielu latach walki z wymiarem sprawiedliwości domagają się zadośćuczynienia. To dla Brukseli nie są istotne argumenty. Tam, na salonach UE liczy się skamlanie polskiej opozycji, która nieustannie od chwili zwycięstwa wyborczego PiS-u domaga się interwencji w wewnętrzne interesy Polski.
Co pewien czas premier Morawiecki jeździ do Brukseli i wyjątkowo cierpliwie tłumaczy istotę zagadnienia. Zdarza się też, że sam Frans Timmermans wybierze się do Warszawy. Ostatnio nawet zapowiadał, że jedzie do Moskwy, aby tam rozmawiać z polskim rządem. Przywołany przez eurodeputowanych do rzeczywistości, przeprosił za pomyłkę i zjawił się w Warszawie. Spotkał się z Mateuszem Morawieckim. W tym czasie pod siedzibą URM trwała pikieta Obywateli RP w obronie praworządności. „Europejskie sądy to nasze sądy” można było przeczytać na transparentach.
Zrozumiałe odniesienie, bo Obywatele RP napisali prośbę do KE, aby skierować do Trybunału Sprawiedliwości UE ustawę o Sądzie Najwyższym. Warto zauważyć, że podobny wniosek złożyli krakowscy sędziowie. Lider Obywateli RP Paweł Kasprzak bez żenady stwierdza, że chodzi im o pomoc w „legalnym, praworządnym i cywilizowanym przejęciu władzy i zaprowadzeniu rządów prawa”. Do pikietujących Obywateli RP wyszedł Timmermans i rozmawiał z ich liderem.
Jak było do przewidzenia spotkanie Morawiecki- Timmermans niczego nowego nie wniosło. Polityk brukselski stwierdził, że jest nadal przygotowany, aby pracować z rządem. Premier powiedział, że „są siły, którym nie zależy na kompromisie”. Polska i tak uległa w dużym stopniu Brukseli i zmodyfikowała ustawę o SN. Dotyczy to zróżnicowania wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn i mianowania asesorów sądowych.
Bruksela żąda więcej. Właściwie chce zlikwidować całą reformę SN, żądając, aby do KRS-u członkowie byli nadal wybierani przez sędziów, domaga się przywrócenia niezależności i legitymacji TK, skasowania skargi nadzwyczajnej i zniesienia swobody decyzyjnej prezydenta w sprawie przedłużenia kadencji sędziów SN. W praktyce oznacza to, wrzucenie ustawy do kosza.
Najnowszą formą zaprzaństwa narodowego może się teraz pochwalić kandydat na prezydenta stolicy Rafał Trzaskowski, który oświadczył, że dzięki staraniom PO nastąpiło zamrożenie funduszy europejskich. „Dzięki nam pieniądze z UE są zamrożone. Jak przejmiemy władzę, to zostaną odmrożone”.
Okazuje się, że zamrożenie funduszy unijnych to element pakietu budżetowego. Projekt ten ma sześć tygodni. KE przedstawiło tę propozycję państwom i one teraz wypracowują swoje stanowisko.
Totalna opozycja przez cały czas tak działa, aby ograniczyć prawa Polski. Nie ma żadnych podstaw, aby powiązać praworządność z funduszami europejskimi. „Kto będzie to mierzył – pyta Konrad Szymański – i jakimi kryteriami? Nie ma kryteriów, są tylko mgliste zapisy, że jest to ważne, a że jest to ważne, to my to wiemy”.
Te wszystkie skandaliczne czyny i słowa opozycji można łatwo podciągnąć pod zdradę narodową. Gdyby była możliwość, nie wahaliby się sprowadzić na Polskę obcych wojsk, aby siłą przywrócić ich rządy.
To nie wchodzi w rachubę. Cały czas jest jednak możliwe donoszenie na Polskę, skamlanie o pseudoprawne działania, które doprowadzą do przejęcia władzy przez totalną opozycję.
Ile w narodzie jest przyzwolenia na zdradę narodową, czas wyborów rozsadzi. Obyśmy tylko nie zatracili patriotyzmu i godności narodowej i za zdradzieckie srebrniki nie sprzedali naszej niepodległości.