Kochani Rodacy,
Jak starożytni Grecy i Rzymianie kibicujący na arenach, jak średniowieczna gawiedź pasjonującej się turniejami rycerzy, dziś kibicujemy wojownikom na boiskach. Zjawisko naturalne, narodowa psyche domaga się emocji i zwycięstw. Toczymy międzynarodowe zastępcze wojny z innymi narodami, chcemy chwały na naszego Narodu.
Jednak sport to zjawisko nieobliczalne. Gdyby było inaczej nie byłoby bukmacherów. Cytując klasyka „piłka jest okrągła, a bramki są dwie”. Im większy napompowany balonik narodowych emocji, tym większa rozpacz i frustracja przy porażkach. Sam tego jako kibic doświadczyłem. Zachowujmy pokorę w zwycięstwach, bo trwają one krótko i umiar w klęskach - bo w sumie to tylko sport.
Dumę narodową budujmy na trwałych fundamentach naszej wiary, w pewności siebie, że idziemy za PRAWDĄ, DROGĄ i ŻYCIEM. Na sprawnym funkcjonowaniu naszego państwa polskiego, na utrzymywaniu sprawiedliwości w prawie i obyczajach, na spójności naszego społeczeństwa składającego się organicznie z różnych grup i klas społecznych. Jeśli na tym zbudujemy, przełamiemy w samych sobie „polski kompleks”, którego przyczyny są czysto materialne. Idziemy dobrą drogą bo jesteśmy innym, pewnym siebie i asertywnym społeczeństwem niż w 2004 r, kiedy zaciągnięto nas do EU. „Zachód” do niczego nie jest potrzebny, sami jesteśmy ZACHODEM. Jak poczujemy dumę z samych siebie, nasze podejście do sportu będzie bardziej radosne i wyważone. Będzie on jak przysłowiowa wisienka na torcie.
Więc biegajmy, skaczmy, grajmy, abyśmy byli zdrowym społeczeństwem, ale nie ubóstwiajmy sportu. Patologie sportowców czasów antycznych, opisane przez historyków, odtworzyły się w całej rozciągłości w XX wieku. Szczytne idea rywalizacji zastąpiła pycha i żądza pieniądza. Gorzej! Jadąc do kościoła widzę biegających bo skoro nie Bóg na Mszy św., inny „byt zapełniacz” jako substytut. Obawiam się, że biegający ateiści i apostaci biegiem wpadną do piekła.
fot. Pixabay