W opublikowanym na łamach Interii artykule „Lustracja seksualna" Rafał Ziemkiewicz zarzucił obłudę lewicowemu establishmentowi, który zaczął wypominać różnym sławnym osobom seksskandale sprzed kilkunastu lat, gdy wcześniej krytykowały wypominanie konfidentom bezpieki donoszenie do SB.
W swym artykule Rafał Ziemkiewicz zwrócił uwagę, że gdy krytykowane przez lewicę oskarżenia o współpracę z SB są „udokumentowane niezbicie w archiwach" to oskarżenia o seksskandale oparte są na tym, że „jakaś pani "przypomni sobie", że ktoś dwadzieścia lat temu zaproponował jej łóżko, pomacał albo powiedział coś sprośnego".
Hipokryzja lewicy jest tym większa, że lewica jeszcze jakiś czas temu broniła swoich kumpli przed seks-oskarżeniami. Rafał Ziemkiewicz przypomina, że kiedy „wróciła na tapetę sprawa Romana Polańskiego, pani Dorota Stalińska broniła go twierdzeniem, że "trzynastolatki same wskakują starszym facetom do łóżka"". Publicysta zwrócił też uwagę, że lewica nie chce pamiętać o konfidentach SB - tak samo nie chce pamiętać, dziś piętnując seks skandale, jak działacze lewicy byli tolerancyjni dla swoich kumpli seksskandalistów.
Innym wyrazem hipokryzji lewicy jest - zdaniem Rafała Ziemkiewicza to, że „gdy wymachująca wieszakiem celebrytka oznajmia, że "przez zakaz aborcji rodzi się mnóstwo bękartów i kalek", ani nie przeszkadzało temu towarzystwu kreować się na obrońców niepełnosprawnych dzieci i rozwodzić się, jak to rzekomo <<gardzą>> nimi pisowcy".
Kolejnym wyrazem hipokryzji lewicy są ataki na polityka PiS skompromitowanego romansem, podczas gdy medialny cyrk wokół Kazimierza Marcinkiewicza i jego partnerki, nie przeszkadza lewicy w traktowaniu poważnie aktywności tego polityka w lewicowych inicjatywach politycznych.
Aktywizację lewicy w sprawie seksskandali Rafał Ziemkiewicz uznał za przejaw „Nowej Pruderii". Zdaniem publicysty „cywilizacja anglosaska, pod wpływem której pozostajemy, nie potrafi inaczej, niż od ściany do ściany. Albo skrajna pruderia i hipokryzja, albo orgiastyczna rozwiązłość. Do lat siedemdziesiątych homoseksualizm był tam w kodeksie karnym, prezerwatywy kupić można było w aptece za wylegitymowaniem się, że jest się małżeństwem, a za udostępnienie niepoślubionej parze mieszkania celem odbycia stosunku można było dostać do dwóch lat za tzw. kuplerstwo (naprawdę). Potem, hop, siup, rewolucja seksualna i radosne "bzykanie się" każdego z każdym metodą podwórkowych kotów, bez względu na płeć, pozycję społeczną i jakiekolwiek zobowiązania, któremu nie zdołała położyć kresu nawet epidemia AIDS - czyni to, dopiero teraz, kolejna fala bigoterii".
Według Rafała Ziemkiewicz bigoteria feministyczna tym różni się o tej sprzed lat, że „dla bigoterii dawnej złem był każdy seks poza małżeństwem, dla nowej gwałtem każda aktywność płciowa niehomoseksualna, i w obu chodzi tak naprawdę nie o to, żeby "tego" nie robić, tylko żeby o "tym" na głos nie mówić i udawać, że nie ma. (...) o próbie jakiegokolwiek psucia interesów porno-koncernom mowy nie ma".
W opinii Rafała Ziemkiewicza obłuda feministycznej bigoterii wpisana jest w akcje „metoo, od której cały neowiktoriański cyrk na Zachodzie się zaczął. Istota tej akcji polegała na tym, że o tym, jak były zmuszane do seksu, opowiadały panie, które swego czasu uległy i dobrze na tym zarobiły - a uderzyły w płacz dopiero, gdy te profity po latach się skończyły, zapunktować zaś dało się na udawaniu pokrzywdzonej".
W swym artykule Ziemkiewicz przypomniał, że lewicowe media nie interesują się kobietami, które się nie prostytuowały by zrobić karierę, i które dziś są nieznane, tylko tymi znanymi, które świadczyły usługi seksualne dzięki czemu zrobiły karierę i dziś gdy nic w kwestii seksu nie mają do zaoferowania chcą zyskać zainteresowanie mediów wspominkami o swojej niemoralności i rzekomej krzywdzie.