Zapomniana lekcja

0
0
0
/

Zbliżają się wybory samorządowe. Z bilbordów patrzą na nas starannie wyretuszowane postacie. Tak idealne, ze aż niemożliwe.

 

Za chwilę wielu z nich przemówi. I tu przyjdzie kolejne rozczarowanie. Wielu wydobędzie z siebie potoki słów pustych znaczeniowo. Może niech uczą się od Cycerona, dla którego samo bycie politykiem to po prostu śmiesznie mało. Polityk pławiący się w polityce jest politykiem wybrakowanym, wszak rzeczony Cyceron był też obrońcą sądowym oraz filozofem i gdyby w zasobie jego słów znalazło się „nieróbstwo” w odniesieniu do wielu polityków, z pewnością by go użył.

 

Niech uczą się od Demostenesa, którego mowy jako żywo wpisują się w dzisiejsze zapotrzebowanie polityczne wybieranych oraz wyborców. Wszak tak wielu ulega powszechnej namiętności mówienia o sobie ( od fałszywej skromności po emfazę) i zatraca poczucie rozumnego traktowania retoryki. Jest ona przecież nie tylko sztuką prowadzenia inteligentnych sporów, lecz także skutecznego obalania argumentacji ( à propos dziwi, dlaczego niektórzy „specjaliści” od retoryki - utytułowani po kursach, podyplomówkach nie wygłosili nigdy publicznie żadnej mowy i mają problemy z błyskotliwym oraz pojemnym treściowo wysławianiem się).

 

Niech politycy uczą się od Isokratesa i Gorgiasa. Ci jednak pobierali po 10 000 drachm od ucznia i utrafiwszy w zapotrzebowanie związane ze starożytną demokracją grecką cenili siebie, bowiem udzielając rad za darmo nie byliby tak szanowani.

 

Niech się uczą od Kwintyliana, który powtarzał, iż sztuka przemawiania jest najważniejszą ze sztuk w kształceniu obywatelskim, a ponadto od św. Augustyna. Wszak i on był wykładowcą retoryki. W sztuce mądrego i skutecznego przemawiania kierował innych ku poszukiwaniu prawdy, motywując zarazem do czynienia dobra. Wielu po lekturze pism św. Augustyna zaczęłoby się zastanawiać, czy w ogóle godni są, żeby za politykę się zabierać.

 

Wielu polityków popełnia gwałt na słowie - bowiem jak inaczej można nazwać głoszenie kłamstw i składanie obietnic bez pokrycia? To Orwell napisał, że największym wrogiem języka jest nieszczerość.

 

Inna kwestia: gdy wymowa odbiega od zasad, staje się bełkotliwa i niezrozumiała, wówczas jej enuncjator staje się niewiarygodny. Politycy po prostu zapominają, że to co dla nich samych cudownie swoiste, może być odrażające dla wyborców oraz że mają uskuteczniać działania na rzecz dobra szerszego gremium, a i tak oślepia ich blask własnego „ja”. Wiele kwestii wypowiadają z lekkością - i nie jest to lekkość godna komplementów, tylko lekkość bliska nicości.

 

Politycy często mylą wystąpienia informacyjne z perswazyjnymi, okolicznościowe z negocjacyjnymi. Przyspieszony kurs domorosłej retoryki odnosi wręcz odwrotny skutek. Fale retorycznego uniesienia często blokują zdrowy rozsądek, a prościutkie doświadczenia własne w wystąpieniach przedkładane są nad doświadczenia głębokie i mądrość godnych naśladowania.

 

Polityka kaleczy słowa, ale to politycy powodują, że okaleczenia są zainfekowane.

 

Marta Cywińska

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

 

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną