Atak na naturę, to atak na Boga - cz. II

0
0
0
/

Podajmy, za Konstantym Z. Hanffem tylko kilka, i to raczej „drobnych”, przykładów tych pomysłów i ich realizacji.

„Zaczęło się – pisze on w swojej książce pt. Szkice o Ameryce i o trującej żywności – od nawozów sztucznych. Dodaje się zatem 3-4 składniki chemiczne do gleby i przestaje stosować nawozy naturalne. Przemysł chemiczny, producenci nawozów sztucznych, zarabiają miliony, a obornika nie ma gdzie podziać... Mało kto zastanawia się nad tym, że nawóz naturalny zawiera około 60 różnych składników organicznych i mineralnych. Żaden nawóz sztuczny tych składników nie zastąpi! Efekt stosowania nawozów sztucznych jest taki, że po upływie 10-20 lat gleba zostaje całkowicie wyjałowiona. Do tego stopnia, że obecnie w Ameryce zaleca się jedynie bronowanie płytkie, gdyż oranie jest zupełnie bezcelowe: gleby po prostu nie ma! Jest tylko piasek. W dodatku ten piach nie trzyma wilgoci, więc konieczne stało się ustawiczne zraszanie pól. Do wody dodaje się więc chemikalia i jakoś to wszystko rośnie. Ludzie o nieco wyrobionym smaku zauważają, że coś tu nie tak, jak być powinno. Płody rolne mają inny smak. I to jest zrozumiałe: skoro zamiast 60 składników normalnie pobieranych z gleby, te warzywa i niektóre owoce zawierają ich jedynie 4-5. O niesamowitym zubożeniu wartości odżywczych lepiej już tu nie wspominać.”

Hanff pisze też o manipulacjach dokonywanych na mleku, o usuwaniu z niego witamin naturalnych i dodawaniu syntetycznych, nowych pomysłach na prostsze i tańsze jego homogenizowanie .W Ameryce, stwierdza, homogenizacji mleka dokonuje się już coraz częściej w ...krowie dodając jej do pożywienia środki powierzchniowo czynne (takie emulgatory jak trójfosforan sodu). „Szkodliwość tego – czytamy w książce Haffa - polega na tym, że rozdrobnione cząsteczki tłuszczu z łatwością przenikają do krwi, omijając proces trawienia. Wskutek tego na ściankach arterii i żył odkłada się nie strawiony tłuszcz... a ludziska nie wiedzą skąd się bierze tak nagminne występowanie nadmiaru cholesterolu i szereg chorób systemu krwionośnego”.

Hanff zwraca też uwagę na szkodliwość środków ochrony roślin. Od dawna wiadomo, że powodują one bezpłodność, która w USA i Europie wzrasta w zastraszającym tempie. Poza tym zatruwają ludzki organizm w różny sposób powodując liczne choroby tzw. cywilizacyjne.

Zwraca również uwagę na to, że bydło i kury karmi się masowo hormonami.

Pierwsze badania naukowców nad działaniem tych hormonów doprowadziły ich do stwierdzenia, że wywołują one zmiany płciowe u ryb, ptaków i krokodyli. Następnie stwierdzono, że identyczne zmiany występują także u ludzi. Hormony spożywane z mięsem powodują ponadto, często, raka piersi, jajników i jąder.

Pisze również o tym, co „poprawiacze Pana Boga” wyczyniają z jajami kurzymi. Od lat upowszechniono przekonanie o szkodliwości żółtek jaj kurzych głosząc, że zawiera ono szkodliwy cholesterol. Wielu ludzi zaczęło więc jeść tylko białko. Żółtko zaś, twierdzi Hanff, zawiera nie tylko pożyteczny cholesterol ale również dużą ilość lecytyny, która ułatwia trawienie tłuszczu oraz cholinę, która jest absolutnie niezbędna dla pracy mózgu. Żółtka jaj kurzych są więc dla naszego zdrowia niezbędne. Jednak dzisiaj są szkodliwe ale tylko te, które pochodzą od kur fermowych dlatego, że karmi się je ogromną ilością antybiotyków i syntetycznymi hormonami żeńskimi. Hormony te są, między innymi, rakotwórcze. Trucizny, którymi faszeruje się fermowe kury odkładają się szczególnie w ...żółtkach jaj.

Do napojów, nie tylko w USA, dodaje się jako środek konserwujący związki siarki. Roztworem siarki zrasza się też owoce i warzywa w supermarketach aby się nie psuły i ładnie wyglądały. Związki te powodują nie tylko permanentną suchość jamy ustnej i warg, ale również różne alergie i astmę. Pojawia się też w wyniku działania „poprawiaczy Pana Boga” wiele innych uczuleń. Coraz więcej Amerykanów jest uczulonych na mleko. Stałe faszerowanie się Amerykanów antybiotykami zawartymi w spożywanym przez nich mięsie zwierząt hodowlach powoduje, że w ich żołądkach zanikają współodpowiedzialne za trawienie organizmy w tym bakteria zwana Acidophillus, co powoduje, że organizm nie jest w stanie strawić, między innymi, cukru mlecznego, czyli laktozy. Wielu Amerykanów zanim zabierze się do konsumpcji lodów, musi zażyć parę tabletek, wprowadzających te baterie do organizmu. Wielu zamiast mleka i sera spożywa mleczko z soji i serki tofu.

Ziarna zbóż, kasze, mąka po pewnym czasie ulegają zepsuciu i jełczeją. Spowodowane jest to przez to, że zawierają w sobie tłuszcz roślinny i olejki.

Wynaleziono więc procesy chemiczne, przy pomocy których usuwa się z nich ten tłuszcz i olejki. Mąka z takiego ziarna jest, jak zwraca na to uwagę Hanff, „jałowa”. Pieczywo z takiej mąki ma konsystencję waty, a jego wartość odżywcza jest minimalna. Ponadto do pieczywa dodaje się obecnie kilkanaście środków chemicznych szkodliwych dla konsumenta, np. bromek sodu, który powoduje bezpłodność, a często zanik popędu płciowego.

Do wielu produktów spożywczych dodaje się, jako środek zakwaszający i konserwujący, kwasek cytrynowy. Można go już znaleźć w prawie każdym przetworze, nawet w odżywkach dla niemowląt. W jednym z instytutów naukowych w USA zaczęto robić doświadczenia dotyczące działania kwasu cytrynowego na pracę neuronów w mózgu. Stwierdzono, że narusza on system przewodnictwa elektrochemicznego w pracy komórek mózgowych, obniżając tym samym sprawność intelektualną człowieka.

W pewnym momencie „poprawiacze Pana Boga” zaczęli ułatwiać kobietom życie proponując im zamiast podpasek tampony. Dziś wiadomo już , że są one podwójnie szkodliwe dla zdrowia. Same w sobie powodują negatywne skutki. Ponadto środek, którymi są nasączone zmniejszając wydzielanie krwi miesiączkowej powoduje nieodwracalne zmiany w organizmie kobiety, pociąga za sobą bezpłodność, także zwiększoną skłonność do zapadania na raka.

Przesycenie produktów spożywczych różnymi chemikaliami i hormonami powoduje znacznie zwiększoną skłonność u kobiet do zwyrodnienia gruczołów mlecznych i, w efekcie, raka piersi. W USA odradza się kobietom karmienie niemowląt piersią, ponieważ wraz z mlekiem opuszczają ich organizm odkładające się tam trucizny pochodzące z zanieczyszczonego pożywienia. Pojawia się tu podwójny efekt negatywny: dla kobiety (wstrzymanie naturalnego procesu szkodzi ich organizmowi i zwiększa jeszcze dodatkowo skłonność do raka piersi) i dla dziecka (które nie otrzymuje najbardziej potrzebnych dla niego składników odżywczych i przeciwciał).

Dodawanie przez „poprawiaczy Pana Boga” do produktów spożywczych różnych środków chemicznych i hormonów wpływa też na wielkość kobiecych piersi. Zaczynają one maleć. Już stosunkowo dawno „poprawiacze Pana Boga” wymyślili sposób ich powiększania przez wstrzykiwanie do nich silikonu. Potem okazało się, że ten silikon wycieka i zatruwa organizm kobiety.

Wszystko to powoduje, że zjawiskiem dziś coraz bardziej powszednim jest, wśród kobiet, rak piersi, rak macicy, nowotwory niezłośliwe jajników, przedwczesne chirurgiczne usuwanie macicy, bezpłodność itp. W USA około połowa kobiet po przekroczeniu 35 roku życia albo ma już wyciętą macicę, albo urodziła dziecko z zastosowaniem carskiego cięcia, gdyż pochwa i układ kostny biodrowy nie nadają się do urodzenia dziecka w sposób naturalny.

Ktoś powie; „E tam bzdury. Przecież dzisiaj ludzie żyją dłużej niż kiedyś. Gdzie ta szkodliwość.” Gdy mówi się o tym, że ludzie żyją dłużej twierdzi się to w oparciu o dane statystyczne, które polegają na wyciąganiu średniej. W istocie wielu ludzi faktycznie żyje dłużej, ale przedwcześnie umierają też corocznie tysiące, dziesiątki, setki tysięcy, a nawet miliony (w skali świata) ludzi, którzy są ofiarami działalności „poprawiaczy Pana Boga”.

Działalność „poprawiaczy Pana Boga” nie musi być integralnym elementem tzw. postępu cywilizacyjnego. Być może wyeliminowanie ich działalności z naszego życia opóźniłoby ten postęp, spowodowałoby, że stopień dobrobytu nie zwiększałby się w takim tempie jak dotychczas. Jednak czy postęp ten i dobrobyt nie ma w coraz większym stopniu wymiaru wyłącznie pozornego, tylko ilościowego? Czy nie płacimy coraz wyższej, pozamaterialnej ceny za wszystkie te „dobrodziejstwa” cywilizacji technicznej? Czy jakość naszego życia przypadkiem, w istocie, nie spada? Czy to, co jemy nie jest coraz mniej smaczne, odżywcze i zdrowe? Czy nie zagraża nam coraz więcej plag? Czy nasze naturalne środowisko nie jest coraz bardziej zaśmiecone, zatrute, zdewastowane, chore? Czy nie umrze? Czy to wszystko nie zabije nas wcześniej?

Dzicy z Nowej Gwinei zachorowali na swoistą odmianę vCJD bo zaczęli jeść mięso swoich zmarłych krewnych. Zaczęli chorować i umierać, bo próbowali być mądrzejsi od natury, od Pana Boga. Dzicy z Nowej Gwinei to tylko dzicy. Wiele można im wybaczyć. A co z nami? Nie jesteśmy wcale od nich mądrzejsi. Pomysł karmienia krów mięsem jest obłędny. Ale „poprawiacze Pana Boga” przeliczali tylko kalorie, posługiwali się tylko ograniczonymi danymi z dziedziny chemii i biologii i sądzili, że są genialni bo oszczędzili, obniżyli koszty, zredukowali straty, zwiększyli zyski, bo wpadli na pomysł na który nie wpadł nam sam Pan Bóg.

BSE i vCJD to chyba ostanie ostrzeżenie Pana Boga, to znak, by ludzie się zatrzymali, powstrzymali od działań wyrastających z ich pychy, głupoty i naiwności, ignorancji, arogancji, egoizmu.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną