Dziennik Mistrza i Małgorzaty
„Na Bolszej Sadowej
Stoi dom piętrowy
Mieszka w domu nasz brat
Zjednoczony proletariat
A ja zgubiłem się w nim
Niczym, za przeproszeniem,
Jakiś atom…”
Przeczytałem- wydany niedawno w 2013 roku- „Dziennik Mistrza i Małgorzaty”, którego autorami są Jelena i Michaił Bułhakowowie. Jest to wyjątkowy zapis życia dwojga ludzi: rosyjskiego pisarza osadzonego w radzieckiej rzeczywistości oraz jego żony, z oddaniem mu towarzyszącej w jego niezwykłym życiu. Ta ksiązka prawdopodobnie miała się nigdy nie ukazać, bowiem rękopisy te przede wszystkim były pisane z niemałym ryzykiem, iż zostaną skonfiskowane, a potem podzielą los wielu dokumentów wrogich władzy radzieckiej. Jednak miało być inaczej, niczym według słów literackiego Wolanda z powieści Mistrza: „rękopisy nie płoną!”. Wydobyte z mroków zapomnienia ujrzały światło dzienne, a dzięki wydawnictwu MUZA S.A. ma okazje przeczytać je polski czytelnik. Być może Mistrz i jego Małgorzata nie zakładali, że kiedykolwiek ktoś spoza ich bliskich pozna tę niezwykłą historię. A jednak….
„Dziennik” rozpoczyna się datą 17 listopada 1921 roku, a kończy krótką notatką Jeleny z dnia 10 marca 1940 roku: „16.39 Misza nie żyje”. Pomiędzy tymi dwiema datami mamy do przeczytania 686 stron historii z życia jednego z niezwykłych ludzi XX wieku, który swoją twórczością rzucił wyzwanie Józefowi Stalinowi i jego całej ponurej machinie. Wielu do dzisiaj się zastanawia dlaczego Gruzin na Kremlu zachował przy życiu Michaiła Afanasjewicza- i dlaczego niemal do końca egzystencji pisarza cały czas postępował z nim zupełnie odmiennie, niż z innymi artystami. Biografowie obydwu postaci wciąż poddają analizom historycznym niezwykłe relacje na linii Kreml- ulica Bolszaja Sadowa. Trochę wyjaśnienia rzuca nam Wiktor Łosiew we wstępie do „Dzienników”. Starcie tych dwóch ludzi odbywało się na płaszczyźnie intelektualnej. Tutaj Stalin podjął wyzwanie Mistrza- zresztą niejednokrotnie- i za każdym razem został pokonany. To dało Bułhakowowi życie. Bułhakow był nieugięty. Nie należał do partii, miął odwagę pisać do Stalina listy w obronie przyjaciół. W czasach kiedy rodzice wyrzekali się dzieci, kiedy żony pisały donosy na mężów, a mężowie odwozili je do więzień- był to nie lada wyczyn. Bułhakow był w tym konsekwentny. Dlatego Stalin chciał go najpierw upokorzyć, zniszczyć psychicznie, skompromitować w oczach przyjaciół oraz wrogów, aby dopiero potem móc zgładzić. Bułhakow to wszystko przetrwał. Wszystkie pojedynki intelektualne ze Stalinem i jego ludźmi Bułhakow wygrał. Co więcej, wywalczył sobie własną przestrzeń, w której mógł jako tako egzystować.
Charakterystyczną treścią „Dzienników” jest fakt, iż życie Michaiła i Jeleny toczyło się jakoś tak równolegle do rzeczywistości radzieckiej. Prowadzili rodzinny i towarzyski dom, pełen kolorów, choć niejednokrotnie wypełniony smutkiem, rozpaczą, niepewnością, chorobą i przeraźliwym wyczekiwaniem. Jeśli ktokolwiek chciałby się zapytać, czy dałoby się żyć w ZSRR na początku XX wieku, to Bułhakowowie są tego przykładem, że jak najbardziej tak. Oczywiście, nasze wyobrażenie o wolności jednostki jest zgoła odmienne od tego, jakie mieli Jelena i Michaił. Trzeba zrozumieć radziecką rzeczywistość i tamtych ludzi. „Dziennik” oddaje nam to z punktu ich widzenia i czytelnicy mają możliwość porównania jak bardzo różni się ich świat od świata ludzi zwykłych- skazanych na wszelkie doświadczenia komunizmu. Ludzi oślepionych leninowską wizją człowieka, inwigilowanych, zaszczutych, zastraszonych i gnieżdżących się w tzw. komunałkach, nieustannie oczekujących na aresztowanie. W powieści „Mistrz i Małgorzata”, która ukaże się po raz pierwszy drukiem i to w dodatku ocenzurowana- dopiero w 1966 roku, autor umiejętnie wplecie te wątki. Jak wynika z „Dziennika” on sam doskonale rozumie rzeczywistość, w której żyje, nie pozostaje ona bez wpływu na niego. Jednak od niej ucieka jak tylko może najdalej. Udręka pisarza była nieustanna walką o rzeczy oczywiste, o wolność artystyczną, o swobodę podróżowania, o możliwość dokonywania samodzielnych wyborów. Dla nas taka sytuacja obecnie stanowi niezrozumiała egzotykę. Wtedy, było to coś naturalnego, wpisanego w życie człowieka radzieckiego.
Chociaż, ile jest w życiu Jeleny i Michaiła podobieństw natury egzystencjalnej? Czytając „Dziennik” odniosłem wrażenie, że w tej materii niewiele się zmieniło i walka o byt- o zapewnienie podstawowych warunków do życia nadal dla wielu stanowi zasadniczy problem. Być artystą w ZSRR i być nim w IIIRP, nie będąc przy tym u łask rządzących, to wyzwanie. Nie ma znaczenia talent, wizja, czy przekonanie o słuszności, która wypełnia zapotrzebowanie odbiorców. Są to sprawy drugorzędne. Kiedy inteligencja zostaje podporządkowana narzucanej ideologii bądź politycznej narracji, wolność schodzi do katakumb. Nie kraty tworzą więzienie- napisał ktoś mądry, a dla autora „Białej Gwardii” zasadniczą niewolą była zmowa milczenia, organizowana przez faryzeuszy Stalina, aby upokorzyć Mistrza. Sam Mistrz nie poszedł w ślady swoich kolegów po fachu, nie pokajał się przez partią, nie potępiał siebie za błędy i wypaczenia. W przekonaniu co do swojej uczciwości podjął walkę o wolność, na swoich warunkach, nie angażując się w polityczny bieg wydarzeń, który mobilizował wszystkich do zwierzęcego pędu ku „świetlanej przyszłości”. On i kliku innych, o których można dzisiaj powiedzieć, iż stali się sumieniem tamtych czasów. Gwoli prawdy należy dodać, iż szpicle, prześladowcy, różnego rodzaju ciemiężyciele przepadli bezpowrotnie w gułagach. Bułhakow żył i umarł wolny. Achmatowa i Pasternak przeżyli Stalina. Borysa Pasternaka za noblowską powieść „Doktor Żywago” wykończył potem Chruszczow, ale to historia już na całkiem inną opowieść.
Czytając „Dziennik Mistrza i Małgorzaty” odkryjemy świat, który w swojej formie wcale nie jest tak odległy od współczesnej rzeczywistości. Podstawowy problem to egzystencja- środki na utrzymanie, zatrudnienie, wypłata, nieśmiertelna biurokracja. Los współczesnego Polaka może być dla wielu porównywalny z losem człowieka radzieckiego i nie ma w tym przekory. Spróbujmy dzisiaj być niepoprawni politycznie i nie dajmy się manipulować mediom, władzy i urzędnikom. Zachowajmy poglądy, kiedy za nie nas szkalują, a mamy na utrzymaniu rodzinę, kredyty do spłacenia i bieżące sprawy, które się piętrzą. A jeżeli nam się to wszystko uda przetrwać, to pozostaje odwieczny problem: mieszkanie. Brzmi mało literacko? No cóż.. Michaił Bułhakow to też człowiek, który egzystował w podobnej sferze codzienności i z takimi problemami się borykał, a „Dziennik” obejmuje niemal wszystko z ich życia. Jelena opisuje to, co ich spotykało, bacznie obserwując Mistrza - jego nastroje, zmiany które prowadziły do bezsilnej rozpaczy, gdyż takich momentów, w miarę upływu czasu, było coraz więcej. „Ten który kocha, powinien dzielić los kogo kocha” - słowa Wolanda z „Mistrza i Małgorzaty” najlepiej oddają atmosferę „Dzienników”, a czytając je rozumiemy czym jest miłość i czego musi ona nieustannie doświadczać.
„Dziennik” składa się z dwóch części. Pierwsza, to zapiski Michaiła Bułhakowa od 1921 roku, który nieustannie dostosowuje się do rzeczywistości radzieckiej z wszystkimi jej konsekwencjami, natomiast od roku 1933 pisze Jelena, dokumentując wnikliwe codzienność. Całość daje nam niezwykły obraz samotnej wyspy dwojga kochających się ludzi, do których często dopływali inni rozbitkowie. Wyspy, gdzie tlił się płomień dawnej Rosji, nie do końca pogrzebanej, obecnej na scenach teatralnych jako „Dni Turbinów”.
Warto przeczytać „Dziennik Mistrza i Małgorzaty”, bo nawet nie znając twórczości Bułhakowa można zrozumieć pisarza i jego czasy.
„Ze wspomnień S.A. Jermolińskiego:
Następnego dnia- a może tego samego, już nie pamiętam, zadzwonił telefon. Odebrałem. Dzwonili z sekretariatu Stalina.
- Czy to prawda, że towarzysz Bułhakow nie żyje- usłyszałem.
- Tak, nie żyje
Odłożyli słuchawkę…
Ani w czasie mszy żałobnej, ani podczas kremacji nie było, zgodnie z przedśmiertnym życzeniem Miszy muzyki”
Tomasz J. Kostyła
Źródło: prawy.pl