Wybitny pisarz Konrad Lewandowski był świadkiem wydarzeń podczas Marszu Niepodległości
Wybitny polski pisarz, twórca niezwykle poczytnych powieści i opowiadań, Konrad Lewandowski, był jednym z uczestników Marszu Niepodległości. Ten znany z swojej twórczości pisarz, z wykształcenia inżynier chemik i doktor filozofii, luteranin i przyjaciel rodzimowierców, zasłynął genialnym opowiadaniem Noteka.
Jak można przeczytać na Wikipedii „Największe uznanie czytelników zdobył cyklem opowiadań science-fiction o perypetiach dziennikarza Radosława Tomaszewskiego z brukowej gazety "Obleśne Nowinki" oraz cyklem fantasy o kotołaku Ksinie. Jest także autorem pięciu powieści kryminalnych z udziałem nadkomisarza Jerzego Drwęckiego, których akcja dzieje się w międzywojennej Polsce, oraz trylogii historyczno-przygodowej z przełomu XIX i XX wieku Bursztynowe Królestwo z udziałem starszego lejtnanta Sergiusza Lawendowskiego, carskiego lojalisty”.
Na swoim profilu Facebookowym Konrad Lewandowski 11 listopada o godzinie 19:38 napisał „Właśnie wróciłem z Marszu Niepodległości.
Zadymę na rondzie Waszyngtona to musieli przewidzieć jacyś policyjni jasnowidze! Jeszcze żeśmy Wisły nie przeszli, a policja już wiedziała, że tam będzie wielka bitwa i dwie kolumny suk już tam jechały mostami równoległymi do nas...
Stanęli w pół ronda (po co?!), zablokowali pochód, uniemożliwili skręt pod Stadion Narodowy, cały pochód napierał z tyłu, więc do awantury po prostu musiało dojść.
Nawet gdybyśmy szli dnem Wisły, to pewnie też postawiliby nam w poprzek szpaler płetwonurków z pałami i byłby dym...”
W dyskusji pod postem pisarz stwierdził, że policja mogła „odciągnąć zadymiarzy w głąb Waszyngtona, albo faktycznie odciąć ich od pochodu, wychodząc kolumną z Francuskiej. Policja wolała jednak zrobić wszystko tak by zadyma była jak największa.
Dwukrotnie byłem świadkiem jak zadymiarzy wbijali w środek głównego pochodu, robiło się ciasno i niebezpiecznie” .
Sam początek wydarzeń pisarz relacjonował stwierdzając, że „Z przejść pod wiaduktem, podobno zabezpieczonych i pilnowanych przez policję, która je podobno zamknęła, wyskoczyli nagle jacyś "anarchiści" i zaatakowali czoło pochodu. Zatrzymali nas na jakieś 10 minut. Potem, za Wisłą po "anarchistach" poprawiła policja”.
Zdaniem pisarza policja „początkowo zablokowali zupełnie wyjście z mostu Poniatowskiego.
Tam zaraz za mostem są wysokie skarpy i naprawdę mało brakowało, żeby osunęła się z nich ludzka lawina z wózkami z dziećmi i wózkami inwalidzkimi”.
W ocenie pisarza „Jak było EURO 2012 jakoś potrafili zabezpieczyć znacznie większe tłumy i był spokój. Tu robili wszystko żeby namieszać na maksa”.
Jan Bodakowski
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl