Tytuł tego artykułu inspirowany jest oczywiście tytułem wspomnieniowej książki Izabeli z Lutosławskich Wolikowskiej, wydanej w 1961 roku nakładem Komitetu Wydawniczego w Chicago, USA.
Z tej bogatej, wartej przypomnienia książnicy przypomnijmy jaki był stosunek Romana Dmowskiego - sternika nawy politycznej narodu polskiego - do ludzi z klasy niższej z której sam pochodził. Nadmieniam że mówimy o społeczeństwie polskim z przełomu XIX/XX wieku.
„
Pamiętałyśmy dobrze, że pewnego razu Pan Roman przyszedł bez zegarka do nas, i gdyśmy pytały czemu się tak spóźnił, powiedział pogodnie, że musiał oddać zegarek jakiejś kobiecie z drobnymi dziećmi na ulicy, bo nie miał większej sumy pieniędzy przy sobie, a ona szlochała. I rzewnie się uśmiechnął”.
Ten przypadek został opisany przez przyjaciół, ale wiele było przecież nieopisanych. Człowiek wychowany w biedzie, który twierdził, że za śmieć rodzeństwa w młodym wieku można winić nędzne pożywienie swojej ubogiej rodziny, pozostał wierny katolickiemu wychowaniu.
A wychowanie to nakazywało miłosierdzie dla biednych. Tutaj daje zegarek, będący na nieodłącznym posiadaniu człowieka zamożnego. Pan Roman jest pięknym przykładem ponad klasowej solidarności. Polak zaangażowany w wielką politykę, rozmawiający z czołową elitą polska swej epoki pomaga ubogiej Rodaczce. Jest idealnym wzorem ponad klasowej wszech-polskości.
Ważny to przykład w naszych czasach, kiedy odradzają się podziały klasowe i rożne grupy zaczynają gardzić biedniejszymi odgradzając się od „innych” w strzeżonych osiedlach oraz schematach myślowych.
Im nędzniejsze umysły tym większa pogarda do biedniejszych. A nie tędy droga do narodowej harmonii.