Klasy i grupy społeczne są naturalna konsekwencją grzechu pierworodnego.Istnienie różnych klas ekonomiczno – społecznych jest faktem obserwowanym już przez Arystotelesa, potem przez Tomasza z Akwinu i przez współczesnych socjologów.
Rozpatrywana przez Arystotelesa struktura społeczna jest bądź konglomeratem rodzin ( tym samym „kolonii rodzin”), bądź systemem klas ekonomicznych (bogaci, biedni, stan średni), bądź układem grup statusowych (lud, „ludzie znaczni”), bądź też wreszcie zespołem swego rodzaju „stanów". Innym ważnym aspektem struktury społecznej okazuje się podział społeczeństwa ze względu na funkcje pełnione przez różne grupy obywateli.
Uważał, że podstawowymi stanami są: rolnicy, kupcy, wyrobnicy, żołnierze, kapłani, itp. którzy służą swym majątkiem państwu. Stany te tworzą masę ludową i grupę ludzi znacznych.
Trzecim zasadniczym dla Arystotelesa aspektem struktury społecznej jest podział społeczeństwa na grupy różniące się stopniem zamożności. Ten podział obywateli społeczeństwa na grupy różniące się stopniem zamożności jest najostrzejszy, gdyż po pierwsze, nie można być jednocześnie biednym i bogatym, po drugie zaś, układ sił między bogatymi a biednymi ma największy wpływ na stabilność państwa.
Stabilność tę zapewnia „stan średni”, który jest ostoją ładu i społeczną bazą dobrego ustroju. Pogląd ten należ do najbardziej popularnych we współczesnych koncepcjach budowy społeczeństwa, według których warunkiem consensusu społecznego jest silna klasa średnia. (za: http://studylibpl.com/doc/1486818/struktura-spo%C5%82eczna-pierwsz%C4%85-koncepcja-struktury-spo%C5%82eczn...)
Przypominam, że I Rzeczpospolita padła w wyniku konstytucyjnego zamordowania instytucji króla, który był wcześniej moderatorem w skonfliktowanym społeczeństwie stanowym (przez demagoga szlacheckiego i nowobogackiego oligarchę kanclerza Jana Zamojskiego).
Przez złamanie polskiego zwyczajowego prawa spadkowego, po przez utworzenie ordynatów na niepodzielnych latyfundiach Rzeczpospolitej (również sprawcą zmiany prawa był Jan Zamojski) oraz przez „demokrację” - co prawda ograniczoną do jednego stanu - która bez królewskiej władzy, a z instytucją „proto-prezydenta”, szybko wyrodziła się w fikcję, w rękach oligarchii o nieograniczonych środkach finansowych. Wkrótce i sama oligarcha stała się klientelą obcych ambasad.
W państwach głoszących swej doktrynie nie-klasową ludowość (komunistyczne, faszystowskie, nazistowskie) nastąpiło bardzo szybko wykształcenie się klasy rządzącej (nowo-arystokratycznej elity) i reszty. W niby oficjalnie bezklasowym PRL, wykształciła się „arystokracja”, która pamiętamy pod nazwą „nomenklatura”.
Aby wiernie służyła „suwerenowi” czyli Biuru Politycznemu PZPR, miała pewne profity w postaci lepszego dostępu do mieszkań i cały wachlarz talonów do dóbr pożądanych lecz reglamentowanych, jak pralki czy samochody. Na obrzeżach PRL istniał też odrębna sub-grupa niedobitków przedwojennej warstwy inteligencji (warstwą przywódczą II RP), ale potomkowie tej grupy wybierali raczej inteligenckie zawody, które nie wymagały deklaracji politycznej.
„Ludem” w PRL byliśmy wszyscy z blokowisk i na wsi, z miarę wyrównanym poziomem życia i kultury. Można powiedzieć szerzej: wszyscy jesteśmy ze wsi z zaścianków i chłopskich chat.
Poza lewicą tj. „Krytyką polityczną” mało kto zwrócił uwagę, na odtworzenie się podziałów klasowych w polskim społeczeństwie. Podział ten w Polsce nie jest na szczęście ostry (dziedzictwo sarmackie), ale jest i dotyczy w zasadzie dwóch kryteriów: poziomu kultury-wykształcenia i majątku. Przy czym majątek nie oznacza często klasy wyższej.
Człowiek prymitywny, acz bogaty może być spozycjonowany jako „klasa plebejska”, a można być wykształconym, uczestnikiem debaty publicznej, a niezbyt majętnym, a mimo to jest się członkiem klasy średniej.
Podziały te są maskowane lub patrząc z drugiej strony, buduje się mosty między klasowe w postaci znanych fraz: „Wszyscy jesteśmy Polakami” lub „Wszyscy Polacy to jedna rodzina”.
W swym słynnym, komentowanym raporcie „Dobra zmiana w Miastku. Neoautorytaryzm w polskiej polityce z perspektywy małego miasta” prof. dr hab. Maciej Gdula dzieli społeczeństwo na klasę plebejską – ludową, klasę średnią i klasę wyższą (3% gospodarstw domowych, ok. 1,5 miliona z członkami rodzin; klasie wyższej mieści się oligarchia czyli kilkadziesiąt rodzin).
Mamy wiec nową oligarchę, która buduje zamek z Puszczy Noteckiej, oczywiście „zgodnie z zasadami prawa”, czy dostaje koncesję na budowę i eksploatację odcinka autostrady A1, a ty biedny człowieku, przysłowiowo przytknij nos do szyby ciastkarni i sobie popatrz na delicje. Gorzej jak Rzeczypospolita zaczyna jej służyć czego przykładem była nagła, sejmowa zmiana prawa pod upadłego oligarchę Karuzego.
Co wiec robić? Albo zrobimy totalną demokrację na wzór ateński lub jakobiński, albo raczej wprowadzić model publicznej moderacji w postaci progresywnych podatków dla bogatych, rozbijanie monopoli, ograniczenie lobbującego zagranicznego kapitału.
Co Szanownemu Czytelnikowi to przypomina? Królestwo Polskie? I słusznie. O tym w kolejnych odcinkach.
____________________
Wyboru zdjęć dokonał Autor