Tytuł tego artykułu to oczywiście (częściowo) tytuł wspomnieniowej książki Izabeli z Lutosławskich Wolikowskiej wydanej w 1961 roku nakładem Komitetu Wydawniczego w Chicago, USA.
Z tej bogatej, wartej przypomnienia książnicy przypomnijmy jaki był stosunek Romana Dmowskiego do Henryka Sienkiewicza, którego znał blisko:
„
Żyłem z nim w stosunkach przyjacielskich, miałem cześć nie tylko dla jego talentu i wysokiej kultury umysłowej, ale i dla jego gorącego patriotyzmu i tego mocnego, polskiego sposobu reagowania na nasze sprawy, jakim się odznaczał”.
Izabela Wolikowska tak wspomina: „
Zaprzyjaźnił się Pan Roman z Sienkiewiczem głównie u Juliana Adolfa Święcickiego. Ten przezacny człowiek był swego rodzaju instytucją. Uczynny, zapalczywy, roztargniony i pamiętający każdego, siwy, a biegający po ulicy jak młodzik.
(…) Oto Szczycił się pan Julian Adolf tym, że Sienkiewicz był jego przyjacielem i prawie codziennie gościem. U Święcickich bywały przyjęcia ogólne, na które sławny pisarz, nie lubiący nowych ludzi, wzdrygał się i nie przychodził. Ale często bywała doborowa męska kompania na kolacji, rozmowy do północy, w których Sienkiewicz i Dmowski rej wiedli. Echa ich żartów, porównań, ocen, często złośliwych ale dowcipnych rozchodziły się po całym mieście. Sam Pan Julian Adolf zresztą każdemu spotkanemu z rozkoszą opowiadał kto co mówił i z czego się zaśmiewali”.
Przez szacunek dla gospodarza tychże kolacyjek trzeba wspomnieć, że Julian Adolf Święcicki był pisarzem oraz tłumaczem z literatury hiszpańskiej, portugalskiej i francuskiej, członkiem (1902-1914), wiceprezesem (1912) Komitetu Budowy Pomnika Fryderyka Chopina w Warszawie, podporucznikiem oraz weteranem powstania styczniowego o olbrzymim dorobku translatorskim i wydawniczym.
Chciałoby się powiedzieć, jaki naród taka elita. Jaka elita taki naród. A wszyscy razem dla Niepodległej według swoich zdolności oraz możliwości.
Wieczne odpocznienie racz im dać Panie...