Żyjemy w kraju ludzi totalnie rozbrojonych. Mamy bardzo małe szanse na uzyskanie pozwolenia na broń i przepisy prawa, które praktycznie nie pozwalają nam jej użyć. Gdyby ktoś w samoobronie zastrzelił biegnącą w jego stronę bandę pijanych Ukraińców z siekierami, czy gołych Afgańczyków z nożami i stojącymi atrybutami męskości to przez następne 15 lat byłby po sądach ciągany za „bezzasadne użycie broni” i „przekroczenie granic obrony koniecznej”.
Podejrzewam, że jakiś nadgorliwy prokuratorzyna, który na co dzień umarza wszystko ze względu „na znikomą szkodliwość społeczną czynu” postanowiłby na tej sprawie zabłysnąć i zrobić karierę zawodową. Cóż więc robić, kiedy nie chcemy cały czas nosić kamizelki kuloodpornej, do boksu i innych, bardziej kopanych sztuk walki nie mamy ani talentu, ani czasu, ani chęci, a nasza waga i kondycja uniemożliwia zastosowania jedynego dozwolonego przez prawo środka obrony koniecznej – ucieczki. Zresztą ucieczka przed trzydzieści lat i czterdzieści kilo młodszym Arabem, czy Murzynem co całe życie za kozami po pustyni biegał i przed lwem spierdzielał to średni pomysł.
Poza tym kolorowe bandziory rzadko chodzą indywidualnie, przeważnie są to grupy. Ponieważ w stadzie szakale, czy hieny nawet lwa zagryzą. A „pokojowi uchodźcy” też mają łatwiej w bandzie kogoś napaść, skopać, pokroić nożem, zbiorowo zgwałcić, czy zakatować na śmierć. Cóż więc nam pozostaje w ramach samoobrony? Otóż kupić sobie psa, albo jeszcze lepiej dwa.
Nie mam tutaj na myśli czegoś wielkości pudla miniaturki, chihuahua, czy inny yorkshire terrier, bo taki kilogramowy brząd to może maksymalnie imigrola w palec u stopy ugryźć. I to pod warunkiem, że tamten był w klapkach. A potem wykona malowniczy lot, kiedy muzułmanin uważający wszystkie psy za stworzenia nieczyste kopnie go tak, że ten w locie z głodu zdechnie. Pies musi być konkretny. Z rasy obronnej i po odpowiednim szkoleniu. Można przecież psa przyuczyć, żeby eliminował każde zagrożenie – miażdżąc innym psom łapę, a mężczyzn wgryzając się w cochones. Wyszkolony pies potrafi uniknąć ciosu nożem, a właśnie tą broń nasi słodcy milusińscy z innych kontynetów szczególnie sobie upodobali. A nawet skutecznie zaatakować przeciwnika uzbrojonego w broń palną. I taki pies, a jeszcze lepiej dwa to jest już rzeczywista obrona w sytuacji kiedy sam nie masz broni palnej i nie masz jak uciec.
Potwierdza to historia z sąsiadującej z naszym krajem Saksonii. Otóż tego lata późnym sobotnim, wieczorem w centrum Chemnitz czyli słowiańskiej Kamienicy – mieście na prawach powiatu w Saksonii w południowo-wschodnich Niemczech spacerowała sobie para: 22-letnia dziewczyna i jej 31-letni przyjaciel. Na tą zdawałoby się łatwą zwierzynę łowną na wiadukt kolejowy między Mauerstrasse a ulicą Dresdner zaczaiło się jak podają niemieckie media „kilku młodych mężczyzn o ewidentnie wschodnim wyglądzie”, czyli jak się okazało później pięciu afgańskich azylantów. Gdy para znalazła się na wiadukcie została ona przez nich otoczona, zwyzywana, a następnie zaatakowana.
Mężczyzna został kilkukrotnie uderzony. I pewnie cała historia skończyłaby się bardzo źle. Facet zostałby skopany do nieprzytomności, a dziewczyna wielokrotnie zbiorowo zgwałcona i pewnie też pobita, gdyby nie fakt, że byli na spacerku z pieskiem, który radośnie się szwendał w okolicznych zaroślach, ale w chwili napadu wrócił. Jeden z afgańskich głupków próbował go również zmasakrować, ale pies skutecznie wgryzł mu się w udo. W efekcie cała reszta imigranckich bandziorów rzuciła się do ucieczki. Cóż większość zwierząt reaguje instynktownie – walka albo ucieczka.
Tutaj jak widać pomimo przewagi liczebnej zadecydował instynkt. Wezwana została policja, która odwiozła afgańskiego bandziora na oddział intensywnej terapii pobliskiego szpitala. W sumie szkoda, że pies nie przegryzł mu tętnicy udowej i bandzior się nie wykrwawił. Jak poinformowała lokalna policyjna czterej podejrzani, w tym pogryziony to Afgańczycy w wieku 18 i 20 lat zostali zidentyfikowani w toku śledztwa policyjnego. Tożsamość potencjalnego piątego wciąż jest niejasna, ale trudno zakładać, że nie jest to również Afgańczyk, a przynajmniej muzułmański imigrant. Cóż po raz kolejny w ciągu ostatnich tygodni czworonożny najlepszy przyjaciel człowieka okazał się ostatnią deską ratunku przed imigracyjną dziczą.
Czekam aż z tego powodu Unia Europejska w ramach imigranckiej gościnności zabroni trzymania psów ras, które dają sobie radę z smagłolicymi i czarnymi bandziorami, gwałcicielami i mordercami. Przecież nie tego się spodziewali nasi kochani przybysze. A pies okazał się zwyczajnym rasistą, który skutecznie przerwał proces „wzbogacania kulturowego”.