Wirtuoz intrygi, prezes Jarosław Kaczyński wybrał doskonały moment do przejścia na ręczne sterowanie niezawisłymi sądami. Zawsze mówiłem, że to kozacki numer, że w normalnym państwie takich rzeczy nie powinno być – ale Polska normalnym państwem nie jest, bo jakże może być normalne państwo, w którego strukturach aż roi się od konfidentów, uplasowanych na tych stanowiskach przez dukaczewszczyznę?
Miała ona aż 16 lat, żeby poumieszczać agenturę nie tylko w konstytucyjnych organach państwa, nie tylko w miejscach, gdzie kontroluje się kluczowe segmenty gospodarki, nie tylko w prokuraturze i niezawisłych sądach, ale również w mediach, przemyśle rozrywkowym i środowiskach opiniotwórczych. Na domiar złego ubeckie dynastie, które reprodukują się u nas już w trzecim pokoleniu, nigdy nie służyły Polsce, tylko zawsze komu innemu; folksdojcze najpierw Hitlerowi, a potem – Stalinowi i jego następcom.
Kiedy zaś w drugiej połowie lat 80-tych okazało się, że sowieci się z Polski ewakuują, ubecy albo przewerbowali się na służbę do naszych przyszłych sojuszników; Stanów Zjednoczonych, Niemiec, Izraela, albo pozostali przy GRU. W rezultacie Polską rządzą rotacyjnie trzy stronnictwa: Ruskie, Pruskie i Amerykańsko – Żydowskie, którym z kolei wysługują się zwerbowani przez nie konfidenci. Wiedzą oni dobrze, komu zawdzięczają swoją pozycję społeczną i materialną, więc są lojalni, dyspozycyjni i gotowi na każde łajdactwo, bo – jak mówią wymowni Francuzi - kto raz był królem, ten zawsze zachowa majestat, z czego można wyciągnąć wniosek, że kto raz dopuścił się zdrady, ten na zawsze utracił pierwotną niewinność.
Tedy prezes Kaczyński, korzystając z wakacji, kiedy to większość płomiennych szermierzy praworządności zarówno tych w kraju, jak i przebierańców z zagranicy gzi się na urlopach, obsadza sędziami niezawisły Sąd Najwyższy, pogrążając dotychczasowych sędziów, co to jeszcze niedawno gotowi byli nawet unieważnić prawo grawitacji, w coraz większej rozterce.
Dał jej wyraz niezawisły rzecznik Sądu Najwyższego, pan Laskowski, wyrażając obawę, że pani Małgorzata Gersdorf może być zmuszona do „opuszczenia budynku Sądu Najwyższego”. Ciekaw, czy opuściwszy ten budynek będzie się nadal uważała za Pierwszego Prezesa, czy też również w jej przypadku punkt widzenia zależy od punktu siedzenia; Pierwszym Pre3zesem jest ten, kto własnym zadem zasiada w fotelu stojącym w gabinecie Pierwszego Prezesa.
Jeśli te przypuszczenia są trafne, to znaczy, że prezes Kaczyński posługuje się taktyką Klucznika Gerwazego: „wygraj w polu, a wygrasz i w sądzie”. Warto dodać, że podobnie jak pan Laskowski, myślał wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler, rozbudowując Kancelarię Rzeszy. Obawiał się, że jego następcy nie będą mieli już takiej charyzmy, jak on i trzeba będzie sztukować im prestiż monumentalnym otoczeniem, które zawsze robi wrażenie na demokratach. Cóż dopiero, gdy z chwilą mianowania nowego Pierwszego Prezesa SN pani Gersdorf cofnięte zostaną związane z tym stanowiskiem alimenty? „Łatwiej przeżyć śmierć ojca, niż utratę ojcowizny” - twierdził francuski aforysta Franciszek ks. de La Rochefoucauld, więc nic dziwnego, że rozterka w środowisku coraz bardziej się pogłębia.
Oczywiście kuracja przeczyszczająca w niezawisłych sadach skończy się tym, że jedni dyspozycyjniacy zostaną zastąpieni innymi dyspozycyjniakami. Z tego powodu nieprzejednana opozycja tylko markuje kategoryczny sprzeciw, bo jeśli kiedyś dorwie się do korytka, to powprowadza do niezawisłych sadów swoich mianowańców, którzy będą skakali przed nimi z gałęzi na gałąź. Cóż dopiero mówić o Żydach, który tylko czekają na sprawozdanie, jakie na podstawie ustawy nr 447 JUST sekretarz stanu USA będzie musiał już wkrótce złożyć Kongresowi.
Jak kongresmani przekonają się, że Polska się ociąga, to już obmyślą sposoby, by dodać nam wigoru, no a wtedy żarty się skończą, a rozpocznie się żydowska okupacja naszego i tak już przecież wystarczająco nieszczęśliwego kraju. Dla żydowskich okupantów taki mechanizm ręcznego sterowania niezawisłymi sądami, to prawdziwy dar Niebios, zwłaszcza, że odium spadnie na „faszystów”, dzięki czemu Żydzi będą mogli pławić się w stanie pierwotnej niewinności. Dlatego wracam jeszcze raz do pomysłu, by sędziowie wszystkich szczebli co 5 lat, jednocześnie z wyborami prezydenckimi, musieli poddać się weryfikacji przez obywateli. Jeśli taki jeden z drugim sędzia nie uzyskałby w swoim okręgu co najmniej połowy głosów obywateli głosujących, wylatywałby z sądownictwa beż żadnego odwołania. Skoro nasi Umiłowani Przywódcy prostują ścieżki okupantowi, to i obywatele powinni się zatroszczyć o to, by również oni mieli w ręku jakieś instrumenty korekcyjne.
Wymagałoby to zmiany konstytucji, a konkretnie – rezygnacji z zasady nieusuwalności sędziów i naiwnie sądziłem, że skoro już pan prezydent Duda w ramach samowolki zapowiadał referendum konstytucyjne, to wykorzysta tę okazję do przeprowadzenia jakichś sensownych zmian, a nie do idiotycznych deklaracji, że Polska jest państwem suwerennym, które jednak musi należeć do UE i do NATO. Ale gdzież tam marzyć o tym, zwłaszcza teraz, gdy Senat nie pozwolił panu prezydentowi na żadne samowolki, chociaż zapowiedział przeprowadzenie referendum wiosną przyszłego roku. Czy to jednak nie będzie już musztarda po obiedzie, bo sekretarz stanu USA wspomniane sprawozdanie powinien złożyć Kongresowi właśnie na wiosnę?
Tymczasem żydowska gazeta dla Polaków próbuje ratować się faktami prasowymi, o których w swoim czasie, to znaczy – za życia – tak pięknie mówił „drogi Bronisław”, czyli pan prof. Geremek. Chodzi o to, że według OKO. Press, dwie trzecie Polaków nie głosujących na PiS uważa, że doszło do bezprzykładnego zamachu na niezawisłe sądy, ale Polacy głosujący na PiS uważają, że nie doszło. Dla demokratów jest to twardy orzech do zgryzienia, bo cóż w tej sytuacji można począć?
Toteż Nasza Złota Pani, korzystając z tego, że prezydent Trump coraz więcej uwagi musi poświęcać ratowaniu własnej skóry, najwyraźniej stawia na anarchizację naszego nieszczęśliwego kraju w nadziei, że dojdzie tu wreszcie do jakiejś przepychanki, być może z udziałem banderowców, którzy z przyjemnością urządziliby tu nową „wołynkę”, którą UE do spółki z Żydami spacyfikowałaby dla dobra znękanej ludzkości. „Mimozami jesień się zaczyna”, ale wcale nie musi być taka „złotawa, krucha”, a już na pewno nie „miła”, bo cóż może być miłego w zoperowaniu całego tubylczego narodu?