Obejrzałem po raz kolejny w telewizji "Dzień Świra" Marka Koterskiego. Świetnie przedstawia on wszystkie fobie, lęki i dylematy czytelnika Gazety Wyborczej.
Odsłania przy tym wiele prawd na temat naszej polskiej rzeczywistości. Z wieloma refleksjami trudno się nie zgodzić. Jedna budzi jednak mój szczególny sprzeciw. Kiedy Adaś Miauczyński, grany przez Marka Konrada, jedzie pociągiem nad morze, idzie do toalety i dzieli się tam z widzami pewnym swoim przemyśleniem, że Polska jest jak obszczana deska klozetowa.
Bezpośrednim motywem jest fakt, że kiedy sika, ciągle ta deska opada i rozlewa mocz na wszystkie strony. Miauczyński głośno myśli, że tak już jest od pokoleń i ten absurd trwa, bo inżynierowie wciąż bezmyślnie projektują deski klozetowe, które w spotkaniu ze ścianą opadają.
Wynikać by z tego mogło, że wszelkie absurdy III RP rodzą się z bezmyślności Polaków. Tymczasem jest to państwo teoretyczne, narzucone nam przy okrągłym stole przez komunistów i zdrajców. Układ okrągłostołowy jest przez nich od lat ochraniany. Kolejne rządy, z hasłami patriotyzmu na ustach, realizują interesy różnych lobbystów i chronią kliki, które przetrwały PRL.
Jesteśmy też rozgrywani przez służby rosyjskie, niemieckie, amerykańskie i żydowskie, które torpedują wszelkie nasze dążenia i pilnują, żebyśmy nigdy nie przestali być rezerwuarem taniej siły roboczej, rynkiem zbytu i miejscem, gdzie składa się to, co wymyślono na Zachodzie.
W tej sytuacji nie dziwią rozmaite absurdy, wśród których żyjemy. O tym jednak od Adasia Miauczyńskiego nie usłyszymy.