Dopiero w 2001 r. wyszły w Polsce wspomnienia „Pan Roman, wspomnienia o Romanie Dmowskim” Marii z Lutosławskich Niklewiczowej. Świadoma swoich wspomnień, złożyła je w Bibliotece PAN w Krakowie.
Dokument niezwykły pod wieloma względami. Przede wszystkim jest najważniejszym świadectwem o Romanie Dmowskim jako człowieku. Nie ma dokumentu wartościowszego i wierniejszego historycznie. Z tego źródła czerpali wszyscy biografowie Dmowskiego. Rzadki przykład, gdzie skromność własnej obecności w historii, towarzyszy obowiązkowi dokumentacyjnemu.
Jako przedstawicielka zepchniętej na wymarcie i zapomnienie przez żydów starej narodowej polskiej elity powróciła po powstaniu warszawskim do Drozdowa gdzie przetrwały powiązania towarzyskie i rodzinne. Pewnie została wpisana w UB-ecką kartotekę z adnotacją „obserwować, obiekt reakcyjny”.
Zamężna z Mieczysławem Niklewiczem (członkiem Ligi Narodowej), z którym miała 5 dzieci: (Krystynę, Ryszarda, Romana, Andrzeja ). Opatrzność nie oszczędziła jej doświadczenia tamtych czasów jakim było pochowanie dziecka przez matkę.
Była córką słynnej i powszechnie uznanej w Hiszpanii poetki Sofíi Pérez Casanova de Lutosławski.
Ojciec, wybitny ale i ekscentryczny Wincenty Lutosławski niestety porzucił żonę (bo nie dała mu syna, tylko 4 córki), gdy Maria miała 14 lat. Nie dowiemy, się co czuło panieńskie serce rozrywane rozwodem rodziców, ale możemy być pewni, że pan Roman, swoją silną męskością, godną Rzymian uratował w niej obraz mężczyzny.
[caption id="attachment_78941" align="alignleft" width="300"]
W domu państwa Niklewiczów i pod ich opieką spędził ostatnie miesiące życia.[/caption]
Admirator pani Marii, polityczny emigrant Wojciech Wasilewski napisze później: „miała naturalną ciepłą serdeczność, tak rzadką wśród nastroszonych Polaków, a znamionującą kulturalnych Hiszpanów. Wyglądała zresztą na Hiszpankę. Z jasną cerą, wielkimi, czarnymi, błyszczącymi oczami, z żywym okrągłym gestem, drobną postacią, wartką mową”. To on proroczo dla tego małego przyczynku biograficznego nazwie ją „
Grande Dame Narodowej Demokracji”.
W Krakowie w domu rodziców w 1901, mając lat 9 poznaje pana Romana, zostając przez niego nazwana z hiszpańska „Manitkę”. Na koniec życia, będąc już zniedołężniałym, będzie mówił do niej i o niej „mamusia”. Roman Dmowski umrze w majątku w Drozdowie, w którym pojawił się po raz pierwszy w 1911 roku w związku z uroczystością chrztu najstarszej córki Niklewiczów, Krystyny, której został ojcem chrzestnym. Na łożu śmierci pani Maria zamknie oczy Wielkiemu Polakowi.
Zejdzie z tego łez padołu po pracowitym życiu, 2 lipca 1979 r. przeżywszy 91 lat.
Wolała by jej imię pisać Marja, po staropolsku przez "j".
Życie godne serialu.
Na koniec tego małego hołdu dla Wielkiej Damy Narodowej mogę tylko powiedzieć
wieczny odpoczynek racz jej dać Panie…