Przypominam -ponadczasowe: "Niegdysiejsze salony warszawskie wzorowane były na dworskiej swawoli francuskiej i za ostatniego króla jedynie niektóre nazwiska w warszawskich salonach miały polski wydźwięk.
Pod przewodnictwem ostatniego króla Warszawa pławiła się w barwach, marnotrawstwie, zbytku, przepychu, eksponując kosztowne stroje.
Od tego czasu w ekspansji blichtru zmieniło się niewiele, no może ciężar fryzur i strojów, sposób płacenia kawałkiem kolorowego plastiku i format środków lokomocji. Igrzyska trwają dalej, baliki i bale, festyny i festiwale. Maskarady pod Sejmem. Ruch salonowo-towarzyski nabrał już dawno tempa współczesnego roller coastera.
Facebookowy profil „Mordor na Domaniewskiej” zgromadził ponad tysiące fanów. Bytowali w Mordorze słudzy Saurona, m.in. orkowie, trolle i Nazgûle - kogo spotkamy dzisiaj?
Już nawet „słoiki” nie wzbudzają większych emocji na salonach, wszak „salony kuchni” i „salony łazienek” w sąsiedztwie „pogrzebowych” już od lat nikogo nie szokują. Jest syto, kolorowo i wygodnie. Ilu z nas potrafi cierpieć pokornie oraz z godnością?"