Sara Andrychiewicz to były Świadek Jehowy. Sześć miesięcy temu wystąpiła ze wspólnoty. Dziś zdecydowała się opowiedzieć o swoich przeżyciach.
-
Uważam, że to jest sekta, tylko w rozmowach z osobami, które jeszcze wierzą bardzo w to, staram się unikać tego określenia, bo na hasło "sekta" oni się bardzo spinają i od razu wszelkie argumenty upadają. Uważam, że wyszłam z sekty - mówiła kobieta w rozmowie z Polsat News.
Zapytana o swoje relacje z rodziną, odpowiedziała, że z niektórymi osobami nadal utrzymuje kontakt, jednak nie może o tym rozmawiać, ponieważ mogą ich spotkać z jej powodu nieprzyjemności. Jak wyjaśniła pani Sara, decyzję o odejściu podjęła wspólnie z mężem.
Jak poinformowała była Świadek Jehowy, członkowie stowarzyszenia mają nad sobą wzajemną kontrolę. Do niedozwolonych czynności można zaliczyć palenie papierosów, głosowanie w wyborach, rozmowy o polityce, a nawet kontakty z osobami wykluczonymi.
Kiedy zapytano ją o to, czy prawdą jest, że organizacja nie zmusza nikogo by do niej należeć, potwierdziła. Jak dodała Andrychiewicz,
nie znała wówczas innego życia i od urodzenia była przekonana, że to jedyna słuszna wizja na to, jak żyć.
Drugim z gości zaproszonych do programu był także były Świadek Jehowy, Tomasz Smolarek, który powiedział, że należy ostrzegać wszystkich przed tą wspólnotą - czytamy na portalu dorzeczy.pl.
Źródła: dorzeczy.pl, Twitter/PolsatNews.pl