Pierwsza dama Warszawy przemówiła

0
0
0
/

Kilka dni temu w polskiej edycji Vougue`a ukazał się wywiad z  Małgorzatą Trzaskowską, żoną nowego prezydenta stolicy. Z punktu widzenia dziennikarskiego to prawdziwe kuriozum. Jeżeli rozmówczyni nie napadła dość dotkliwie, dopełniła tego z rozmachem dziennikarka. Cóż się dziwić, wywiad przeprowadzała Agata Diduszko-Zyglewska. Coś nam przypomina pierwszy człon nazwiska dziennikarki. I zaraz wracają sceny pod Sejmem podczas puczu w 2016 roku, kiedy to mężczyzna o takim nazwisku kładł się pod samochody, aby pozorować ofiarę napaści policji. Redakcja postarała się, aby wywiad z pierwszą damą Warszawy trafił we właściwe ręce. Pani Trzaskowska dała się poznać wyborcom Warszawy jako niezłomna bojowniczka o demokrację, która wietrzy wokół zagrożenia i ubolewa, że nie są bronione prawa kobiet, niezawisłe sądy itp.  Już we wstępie stwierdza: „czasy są wyjątkowe i dziś naszym obowiązkiem obywatelskim jest angażowanie się w sprawy zasadnicze, choćby poprzez udział w demonstracjach w obronie konstytucji, czy praw kobiet”. Tak, czasy dla pani Małgorzaty są bardzo mroczne, bo „PiS prowadzi tak zmasowany atak na różne obszary działania państwa, że nawet nie wiem, od czego zacząć”. Dobry humor żonie prezydenta Warszawy nieustannie psuje partia rządząca. „Jestem jak wiele osób w Polsce, niesłychanie sfrustrowana rozwojem sytuacji pod rządami PiS i bezradnością ludzi dopominających się bez skutku o przestrzeganie demokratycznych zasad”.  A w jakich to wyborach zwyciężył na nieszczęście niektórych warszawiaków Rafał Trzaskowskich? Prawdziwy ucisk demokracji i autorytarne rządy przyniosły mu zwycięstwo. I dalej snuje się nielogiczne bajanie o świecie zagrożeń, w jakim musimy żyć.  Rzeczywiście ruina państwa pod rządami PiS jest dotkliwa, partia rządząca demoluje państwo, które dotąd było tak dobrze zarządzane przez POPSL. Ratusz swobodnie rozkradał stolicę, wyrzucał z kamienic dotychczasowych lokatorów, stwarzając raj dla rzekomej reprywatyzacji.  Ale to takie drobnostki, którymi światła dama nie zajmuje się. Ona przecież od lat pracuje ofiarnie w ratuszu, wspierając swymi pomysłami ekipę Hanny Gronkiewicz-Waltz. Teraz będzie służyła Rafałowi dobrą radą. Do „prawdziwej złości” doprowadza panią Trzaskowską „zadowolona mina pani minister edukacji”. Bo straszne rzeczy dzieją się w szkołach zdemolowanych przez minister Zalewską. „Niesłychane przepełnienie szkół. Dzieci uczą się w stołówkach i szatniach”. A najbardziej oburzające, że w tym zatłoczeniu jest miejsce dla religii. I jeszcze ta ilość nauki. Prawdziwy koszmar, gdy do szkoły przychodzi uczeń, aby zdobywać wiedzę. Dalej dowiadujemy się, że ”polityka prorodzinna PiS to ponury żart”, że dzieci powinny odbywać wycieczki do Oświęcimia, aby później w dorosłym życiu nigdy  nie przyszło im do głowy wspieranie ONR-u, a „do szkół trzeba wprowadzić wychowanie obywatelskie, które sprawi, że dzieci będą bardziej świadome tego, jak działa państwo i społeczeństwo”.  Bo musi działać według jedynie słusznej linii PO, różnego rodzaju KOD-u i Obywateli RP.  Trzeba tak sformatować młodych Polaków, aby już nigdy nie zagłosowali na żadną opozycję.  Znalazło się jeszcze miejsce na pochwałę Tęczowego Piątku Ale to jeszcze nic. Prawdziwy smaczek jest w wypowiedziach pani Trzaskowskiej dotyczących Kościoła.  Ta oświecona dama, matka dwójki dzieciobraziła się na Kościół, bo „nie zdał egzaminu, gdy PiS atakował sądy czy prawa kobiet, gdy protestowali niepełnosprawni, czy mamy dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi”. Pani Małgorzata uważa Kościół za jedną z wielu instytucji, do którego przychodzi się, jak do urzędu, aby załatwić sprawy.  Patrząc z takiego punktu widzenia, rzeczywiście Kościół jest niepotrzebny. Mówiąc ustami jednego z lewaków, każdej niedzieli odbywa się w nim cyrk. Widocznie dla pierwszej damy Warszawy nieistotna w  Kościele jest eucharystia, spotkanie z Jezusem. Najważniejsze, że Kościół nie broni praw kobiet i niezawisłości sądów. A jeszcze do tego pani Trzaskowska zarzuca Kościołowi, że „ uznaje otwarte powiązanie z władzą, (a to jest) zaprzeczenie wartościom, których miał być wzorem: skromności, empatii, pomocy słabszym”. Trudno się zatem dziwić, że do takiej instytucji rodzina Trzaskowskich nie chadza.  Mamusia nie posłała w tym roku syna na komunię i jej dzieci nie chodzą już na religię.  Pani Trzaskowska widzi też, że „wielu znajomych wokół nas zerwało relacje z Kościołem. A ci, którzy ją utrzymują robią to często tylko z powodu presji starszego pokolenia”.  Nic dodać, nic ująć. Prawdziwie młodzi wykształceni z dużych miast, cóż oni mogą mieć wspólnego z takim ciemnogrodem jak Kościół. Ręce opadają, kto nami będzie rządził przez kolejne pięć lat. Kiedy nareszcie będziemy mogli wyrwać się z niewoli własnych umysłów i dostrzeżemy wokół nas świat innych wartości niż ten reprezentowany przez ludzi zapatrzonych jedynie we własne często ciemne interesy.
fot. Platforma Obywatelska RP, CC BY 2.0, Flickr

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną