Kredytobiorcom lat transformacji nikt nie chce pomóc

0
0
0
/

Podczas kiedy w mediach trwa histeria frankowiczów, a rząd, mając na uwadze trwającą kampanię wyborczą, spieszy im z pomocą niekiedy za wszelką cenę, są ludzie, którzy do końca życia nie mają szans na wyjście z zadłużenia, ponieważ przed 1992 r. zdecydowali się na zaciągnięcie kredytów mieszkaniowych. Im ani państwo, ani banki pomóc nie chcą.

 

- Mamy do czynienia z pewną częścią kredytów mieszkaniowych w Polsce, co do których postanowienia umów nie są dochowywane, uczciwe praktyki nie są stosowane, umowy były oszukańcze, kredytobiorcy nie są na równi odpowiedzialni z bankami, a państwo nie tylko nie poszukuje rozwiązania problemu przerzucania nienależnych długów na kredytobiorców, ale wręcz państwo uczestniczy w tym procederze za pośrednictwem ministra finansów oraz ministra infrastruktury przy braku motywacji ze strony organów nadzoru bankowego - nie kryła oburzenia poseł Gabriela Masłowska (PiS), odnosząc się podczas wtorkowego posiedzenia sejmowej Komisji Finansów Publicznych do wybiórczego traktowania przez ekipę Ewy Kopacz polskich obywateli będących klientami niekoniecznie polskich banków.

 

- Sprawa dotyczy umów kredytowych na budowę mieszkań zawartych do 1992 roku i spłacanych do dzisiaj - kontynuowała, przypominając iż "wówczas banki udzieliły umów na budowę tych mieszkań w łącznej kwocie 5,5 miliarda". - Członkowie spółdzielni spłacili 7 miliardów, oczekuje się od nich jeszcze 2 mld czyli w gruncie rzeczy są obciążeni 9 mld złotych. Budżet państwa dołożył do tego interesu 28 mld. Jaki jest zysk banków? Czy jest to marża 7 procent? - pytała wyraźnie oburzona wystąpieniem prezesa Związku Banków Polskich Krzysztofa Pietraszkiewicza, który ewidentnie starał się zminimalizować pozycję i uprzywilejowanie banków w Polsce.

 

 - Czy jest gdzieś jeszcze takie miejsce na świecie, gdzie banki narzucają spłatę odsetek od odsetek mimo terminowych spłat? - indagowała.

 

Nie sposób dziwić się skądinąd słusznemu oburzeniu poseł Masłowskiej, jako że słuchając wystąpień ministra Mateusza Szczurka, czy przewodniczącego KNF Andrzeja Jakubiaka można było odnieść wrażenie, że zdecydowanie bardziej niż na zagwarantowaniu obywatelom dostępu do uczciwych warunków sprzedaży produktów i usług bankowych zależy im na... zyskach samych banków. Zresztą nie bez powodu prezes Pietraszkiewicz podkreślał, iż właśnie w trakcie trwającej kampanii wyborczej, powinno się pamiętać o tym, że banki są największym płatnikiem podatku dochodowego w Polsce.

 

Z kolei przewodniczący KNF Andrzej Jakubiak nie krył zadowolenia, że "sytuacja sektora bankowego pozostaje dobra i stabilna". Wyraził jednak obawę, że kredytobiorcy, którzy teraz masowo składają pozwy zbiorowe, wygrają procesy o celowe wprowadzenie ich przez banki w błąd, co będzie miało bezpośredni wpływ na sytuację finansową banków.

 

Co ciekawe KNF nie dokonała analizy zawieranych przez banki z klientami umów kredytowych i nie jest w stanie stwierdzić, czy są one sporządzone zgodnie z prawem jeśli chodzi o zawarte w nich zapisy i czy nie zdarzają się przypadki wymuszania niekorzystnych warunków spłaty zaciągniętej pożyczki. Mało tego nie był też w stanie przedstawić konsekwencji uwolnienia kursu franka szwajcarskiego w stosunku do euro, ponieważ KNF sporządza raporty kwartalne, co jest o tyle niezrozumiałe, iż wydłuża czas reakcji banku i powoduje opóźnienie rozeznania w szybko zmieniającym się rynku.

 

Karolina Maria Koter

 

Fot. sxc.hu

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną