Rodzice już nie upominają o szacunek do nauczycieli

0
0
0
/

Z s. Otylią (Olgą Pierożek), kanoniczką Ducha Świętego rozmawiała Joanna Świerkula.

 

Jak zaczęło się Siostry powołanie do bycia katechetką?

Zanim trafiłam do Zakonu w roku 1982, byłam nauczycielką języka rosyjskiego i nauczania początkowego. Dziś mówi się, że jest to nauczanie zintegrowane. Zawsze lubiłam się uczyć, ale też uczyć innych. Żartuję czasem, że w klasie pierwszej szkoły podstawowej już miałam prywatną szkołę, moimi uczniami byli: młodszy brat i cztery sąsiadki. Musiałam dbać o swoich pierwszych uczniów. Każdy był na wagę złota. Czasem odchodzili obrażeni, gdy dostawali ode mnie czwórkę. To doświadczenie nauczyło mnie stawiać wysokie oceny i tworzyć dobre relacje.

 

Od ilu lat Siostra uczy?

Od 1979 roku byłam nauczycielką, ale miałam kilka przerw w nauczaniu, w sumie zebrało się osiem lat, podczas których bardzo tęskniłam za szkołą. Gdy zaczęłam moje życie w zakonie, nie wybierałam sama klas, ale próbowałam odczytywać Wolę Bożą. A Pan posyłał mnie głównie do młodzieży. Uważam że i dzieci, i młodzież gimnazjalna, i ponadgimnazjalna są przemili. Jedynym warunkiem, jaki należy spełnić, to dbanie o relacje z młodymi ludźmi. Trzeba się z nimi po prostu zaprzyjaźnić. (uśmiech)

 

Czy trudno jest przekazywać wartości dzieciom i młodzieży?

To jest bardzo odpowiedzialne zadanie. Najpierw trzeba samemu żyć wartościami, by być wiarygodnym. Dlatego jest to tak trudne, bo trzeba ciągle pracować nad swoim życiem.

 

Ma Siostra duże doświadczenie, czy widzi Siostra zmiany w społeczeństwie – czy kiedyś było łatwiej uczyć religii?

Kiedyś w ogóle było łatwiej uczyć, bo było więcej szacunku do nauczyciela. Nauczyciel był autorytetem. Dziś rodzice w wielu przypadkach krytykują nauczyciela w obecności dzieci. To jest dramat. Kiedy ja chodziłam do pierwszej klasy szkoły podstawowej i wróciłam któregoś dnia do domu, moja mama zapytała mnie, jak było w szkole? A ja odpowiedziałam, naśladując moje koleżanki: Wiesz mamusiu, Wadowska, to dziś uczyła nas pisać literę „f”. Mama zapytała mnie wtedy, kto to jest „ta Wadowska” i czemu o niej mówię po nazwisku, jakby była moją koleżanką. Ta uwaga zapadła mi głęboko w sercu. Niestety dziś rodzice się tak nie upominają o szacunek do nauczycieli.

 

Czy ma Siostra jakieś sposoby, by zaciekawić podopiecznych lekcją religii?

Z dziećmi trzeba rozmawiać. To najważniejsze. One same zdradzają swoje zainteresowania. Od tego trzeba zaczynać, a następnie, żeby też nie stracić okazji i zrealizować program, umiejętnie przejść do tego, co chce się przekazać. Inną metodą jest niespodzianka. Przynoszę do klasy rekwizyty, zadaję zagadki i stosuję inne pomoce dydaktyczne, które sama opracowuję.

 

Jak należy mówić do dzieci o wartościach?

Do dzieci trzeba mówić jasno i prosto. Poza tym ważne w przekazie są porównania do tego, co dzieci znają z życia codziennego. Ja często wykorzystuję metodę synektyki, która pomaga zebrać porównania, a następnie przekładam je na język religijny. Inną pomocą, której używam są karty OH, czy też PERSONA – pomagają one pracować z dziećmi na obrazach i skojarzeniach.

 

Co zrobić, gdy dzieci zaczynają za bardzo poddawać się „modzie tego świata” i odchodzą od Pana Boga? Co mogą robić katecheci? A co rodzice?

W takiej sytuacji trzeba robić to, co robiło się do tej pory i gorąco się modlić!!! Ważne są rozmowy z dziećmi, relacje... Dzieci odchodzące, zachłystujące się światem, tak naprawdę wołają w głębi duszy: zainteresujcie się nami!

 

Co zrobić z faktem, że lekcje religii powoli stają się zajęciami dodatkowymi, niemodnymi itp.?

Jeśli lekcje religii są przygotowywane jak należy, to takich sytuacji jest niewiele. Dzieci lubią rozmawiać, pytać…

 

Co w całej posłudze Siostry było największym darem i największą radością?

Największą radością jest zawsze chwila, gdy dzieci przychodzą, żeby porozmawiać, zapytać się i gdy zaufanie nie kończy wraz z otrzymaniem świadectwa. Myślę, że trzeba czekać na dzieci tak, jak Jezus czekał na Samarytankę przy studni Jakubowej. Przypatrzmy się jak z nią postępował - gdy nadeszła, Pan już czekał na nią, przełamał uprzedzenia (Żydzi z Samarytanami nie powinni rozmawiać, a tym bardziej z kobietami), tłumaczył jej cierpliwie trudne kwestie (Wody Żywej) metodą małych kroków. Szanował jej wybory, do niczego nie zmuszał. Tak też trzeba postępować z naszymi uczniami.

 

A co było największym smutkiem?

Największym smutkiem napełniła mnie historia zdolnej i pilnej uczennicy, która była dla wszystkich wzorem na lekcjach. Spotkałam ją kilka miesięcy temu przy stoisku z książkami sekty Hare Kriszna. Serce do tej pory mi krwawi. Podeszłam do niej, a ona mi powiedziała, że przechodzi „do tego kościoła” (tak określiła sektę). Cały czas gorąco się za nią modlę...

 

Jest Siostra metodykiem nauczania religii i prowadziła Siostra zajęcia z dydaktyki katechezy dla kleryków z dwóch seminariów, jak też współpracowała z kilkoma uniwersytetami spoza Warszawy. Jakie rady udzieli Siostra dla początkujących katechetów?

Wszyscy początkujący katecheci i studenci są otwarci i chętni do pracy. Dlatego zawsze radzę, by swoją energię wkładali w budowanie relacji. Ważne jest też nauczenie się sztuki negocjacji i mediacji. Te techniki pomagają w przekazywaniu trudnych treści i przydają się w dyskusjach. Często z młodymi nauczycielami dzielę się także wiedzą z zakresu komunikacji interpersonalnej. Chcę podkreślić, że najważniejsze jest to, by lubić swoją pracę i traktować ją jako powołanie i hobby.

 

Rozmawiała Joanna Świerkula

fot. arch.

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

 

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną