Narażają życie i zdrowie pacjentów dla pieniędzy!

0
0
0
/

Właściciele laboratoriów w Polsce wymuszają na swoich pracownikach ryzykowne zachowania: pieczątkowanie wyników badań zamiast autoryzacji (przy czym w Polsce pieczątkowane są również te badania, które zostały wykonane poza granicami kraju), narzędzia jednorazowego użytku myte w zlewie bez żadnych środków ochronnych, zakaz używania sterylnych rękawiczek tłumaczony względami oszczędnościowymi, o odzieży ochronnej nie ma mowy - wynika z listu, jaki prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych otrzymała od jednej z laborantek.

 

Kobieta, w obawie o utratę pracy pragnie pozostać anonimowa, niemniej jednak informacje te okazują się wierzchołkiem góry lodowej nadużyć ewidencjonowanych przez Krajową Radę Diagnostów Laboratoryjnych.
Informacja, jaką sejmowej Komisji Zdrowia przedstawiła Elżbieta Pułacz, prezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych, porażają, a występują na każdej możliwej płaszczyźnie. 

 

Nie stanowi dla nikogo tajemnicy, iż w polskim systemie ochrony zdrowia świadczenia laboratoryjne nie są oddzielnie kontraktowane ani refinansowane w całości. Są włączone w podstawowej opiece zdrowotnej w stawkę kapitacyjną, w której są środki na diagnostykę i według uznania lekarza. Problem jednak w tym, że lekarz podstawowej opieki zdrowotnej, który ma listę dostępnych badań czyli tzw. koszyk, nie jest kontrolowany przez płatnika, jak ów koszyk wykorzystuje.

 

- Na podstawie danych z oddziałów wojewódzkich NFZ przygotowaliśmy zestawienie, z którego wynika, że badania diagnostyczne stanowią zaledwie 4,5 proc. dostępnej puli. Specjalistyczna opieka zdrowotna ma stawki za wykonanie specjalistycznych badań, w których są badania diagnostyczne i część jest refinansowanych, i są refinansowane całe świadczenia. Lecznictwo zamknięte ma wycenione świadczenia dla lecznictwa zamkniętego, w tym są badania laboratoryjne - referowała Pułacz, podkreślając, iż "ustawodawcy niedokładnie i niedbale dokonali wyliczenia kosztowe diagnostyki specjalistycznej typu diagnostyki molekularnej i w niedługim czasie dla chorych onkologicznych w najbliższym czasie zostanie ta diagnostyka wstrzymana, ponieważ rzeczywiście ona nie pokrywa kosztów całkowitej diagnostyki pacjenta".

 

- Za badanie molekularne jest 540 zł, a dla przykładu diagnostyka ostrej białaczki szpikowej wynosi 1800 zł. Wniosek prosty - brakuje 1260 zł. To samo badanie rearanżacji genu ALK - ok. 1000 zł, czyli brakuje 460 zł - wyliczała.

 

W Polsce nie ma ogólnokrajowego rejestru prowadzonych badań laboratoryjnych, nie ma także ceny badania. - Ciekawa jestem, na podstawie jakich analiz pracownicy Ministerstwa Zdrowia przygotowali panu ministrowi dane, mówiąc, że aż 10 proc. kosztów opieki zdrowotnej przeznaczonych jest na diagnostykę laboratoryjną? - zastanawiała się prezes Pułacz. - Przez to, że nie ma kosztów badania, menadżerowie szpitali traktują laboratoria diagnostyczne jako źródło wydatków, a nie źródło zysków w wyniku prawidłowego leczenia, krótszej hospitalizacji, braku powikłań - konkludowała.

 

Zwróciła przy tym uwagę, iż lawinowo wchodzą na rynek polski bardzo ekstensywne laboratoria sieciowe z zagranicznym kapitałem, promujące tak niskie ceny za badania, że uniemożliwiają utrzymanie się na rynku polskich laboratoriów medycznych, pragnących utrzymać wymaganą przez Ministerstwo Zdrowia jakość świadczenia.

 

- Dla przykładu w 1998 r. koszt morfologii wynosił 10 zł. Obecnie płaci się za nią średnio 3 zł, a ostatnio w szpitalu świdnickim pod Lublinem firmie zaoferowano 28 gr za badanie. Analiza moczu - od 50 gr do złotówki, gdy skorzystanie z toalety publicznej kosztuje 1,5 zł - nie kryła zdenerwowania.

 

Jako przykład zdrowego systemu rozliczeń podała m.in. Francję, gdzie lekarz jest osobno rozliczany za wizytę, natomiast badania laboratoryjne rozliczane są bezpośrednio z ubezpieczycielem, który jest poinformowany o stawkach i płaci za ich wykonanie niezależnie od wypłaty pieniędzy dla lekarza. - Jeżeli koszt badania jest wyższy niż ubezpieczyciel wycenił, wtedy dopłaca pacjent - stwierdziła, podkreślając jednak, iż we Francji wyceny kosztów badań, podobnie zresztą jak i np. w Czechach, dokonuje się w sposób zdecydowanie bardziej rzetelny i uczciwy niż ma to miejsce w Polsce.

 

To jednak nie koniec całej listy nieprawidłowości, które narażają na szwank zdrowie pacjenta, a zarazem płatnika składek. - Otóż w polskich laboratoriach nie wolno powtórzyć badania, jeżeli jego wynik budzi wątpliwości, ponieważ oznaczałoby to dodatkowe koszty dla właściciela placówki, natomiast same badania często wykonują osoby do tego nieuprawnione, czego dowodem są wyniki kontroli jakości badań w ramach populistycznego Programu Wczesnego Wykrywania Raka Szyjki Macicy, w roku 2013, podczas których stwierdzono, że aż 27 proc. osób prowadzących te badania nie miało uprawnień, a jednak ktoś za te badania zapłacił - mówiła. - W jakiej sytuacji był lekarz, mając niewiarygodne wyniki? A bezpieczeństwo pacjenta? - pytała retorycznie.
Inną patologią jest brak nadzoru nad transportem pobranych próbek. - Pobrany do badań materiał transportuje się często kilkaset kilometrów, a nawet zagranicę, najczęściej bez żadnego nadzoru - uświadamiała zebranym na posiedzeniu komisji posłom.

 

Takiego upadku usług medycznych, i to nie tylko w zakresie badań laboratoryjnych, nie obserwowaliśmy w III RP chyba nigdy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Ministerstwo Zdrowia wprowadza kolejne bezsensowne nakazy, które jedynie pogarszają i tak już fatalną sytuację, w jakiej znalazł się polski pacjent i absolutnie zdaje się nie dostrzegać swoich destrukcyjnych działań.

 

Anna Wiejak

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną