Do pracy idą na psychotropach - dramat pracowników handlu
Z Alfredem Bujarą, przewodniczącym Krajowej Sekcji Pracowników Handlu NSZZ Solidarność rozmawia Anna Wiejak
Jak to jest możliwe, że w Polsce pracownicy przy dwukrotnie większej wydajności niż ich zachodni koledzy zarabiają czterokrotnie mniej?
- Taka jest prawda. Ekspedientka w hipermarkecie w Polsce zarabia "na rękę" 1200 zł, a w Niemczech w hipermarkecie zarabia 1200 euro, a więc przeliczmy sobie te euro razy cztery.
1 czerwca do Gdańska przyjadą przedstawiciele związków zawodowych z handlu z całej Europy na zjazd Uni Europa Commerce, europejskiej federacji związków zawodowych z sektora handlu. Domyślam się, że wynagrodzenia nie będą jedynymi problemami, jakie zostaną tam poruszone.
- Nie tylko wynagrodzenia, ale w ogóle warunki pracy, dialog społeczny sektorowy, bo ten dialog społeczny na szczeblu europejskim funkcjonuje. Jedynie grupa polska nie bierze w tym udziału. To też jest bardzo ważne, żeby o tym w Polsce media powiedziały, bo skoro jest taki dialog w Brukseli na szczeblu europejskim, który Komisja Europejska inicjuje, jest organizatorem tego dialogu, a polscy pracodawcy nie biorą w nim udziału, to też o czymś świadczy. Oni nie mają po prostu takiej potrzeby.
My mamy taką potrzebę, żeby cokolwiek zmienić. Jest czas, żeby rozmawiać przy stole, a nie na ulicy, czy w formie protestu tak jak to się bardzo często zdarza, bo do tego jesteśmy zmuszeni.
My w Polsce nie mamy układów zbiorowych w pracy ani w zakładach pracy, ani w marketach, ani krajowego, który regulowały by pewne sprawy w branży, jak to jest w Niemczech, Francji czy Austrii.
Bardzo ubolewamy z tego powodu. Ktoś mi powiedział, że to kultura taka zachodnia, ale jesteśmy 25 lat już po transformacji i należałoby zacząć wprowadzać jakieś godne, ludzkie warunki, a my nie mamy z kim. Pracodawcy w Polsce robią swoje - robią biznes, przynajmniej jeśli chodzi o sieci.
Wczoraj do redakcji jednego z portali internetowych wpłynął dramatyczny list jednego z pracowników hipermarketu Auchan w Lublinie, w którym informuje o horrorze zatrudnionych tam pracowników. Jak często sekcja handlu NSZZ Solidarność dostaje sygnały o łamaniu praw pracowniczych i znęcaniu się nad pracownikami przez zarządców sklepów wielkopowierzchniowych.
- Często takie przypadki mają miejsce. I to już od lat. W tej chwili odnotowujemy bardzo dużą stresogenność w hipermarketach, w ogóle w handlu w tym nie tylko wielkopowierzchniowym, ale tym dyskontowym, zorganizowanym. Bierze się to z tego, że cały czas zwiększa się normy. Ta oczekiwana wydajność pracy jest coraz większa, ponieważ pracowników jest coraz mniej i jak sami mówią muszą w pojedynkę wykonywać pracę, którą kiedyś wykonywało trzech czy czterech. Bardzo duża jest rotacja tych pracowników w ciągu roku, co wynika z umów na czas określony. Bardzo duży jest wskaźnik zatrudnienia pracowników na umowach cywilno-prawnych, ale nie bezpośrednio poprzez pracodawców z handlu, ale poprzez agencje pracy tymczasowej, gdzie prawdopodobnie jest taniej. Jak niektórzy nam mówią, pracują za 5 czy 6 złotych.
A wracając jeszcze do pani pytania, to naprawdę bardzo dużo jest takich przypadków. Pracownicy mówią, że przychodzą do pracy nafaszerowani lekami psychotropowymi z uwagi na to, że trudno jest wytrzymać tą atmosferę. Czasami jest tak, że ta atmosfera się nakręca wśród pracowników, bo skoro te warunki pracy są takie, o jakich mówimy, to pracownik później w stosunku do drugiej osoby zachowuje się tak a nie inaczej. To trwa od wielu lat i dopóki nam rząd i parlament nie pomoże w przeciwdziałaniu takim zjawiskom to ta branża, mocno rozproszona, gdzie ponad 70 proc. to są kobiety chyba sama sobie nie da rady. Warto dodać, że w tej branży uzwiązkowienie jest bardzo niskie, co wynika z tego, że jest bardzo duże zastraszenie pracowników.
Przystępujących do związków się dyskryminuje, dyskryminuje się działaczy. Uważam, że tacy pracodawcy, którzy postępują nieetycznie, powinni stracić możliwość prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce a tego się nie robi.
Temu, żeby nie było związków zawodowych w handlu służą m.in. wspomniane przez Pana umowy na czas określony czy umowy cywilno-prawne, bo to też jest sposób na to, żeby ludzie się nie organizowali.
- Tak, bo wtenczas taki pracownik jest poza Kodeksem Pracy, więc nie ma tej możliwości bezpośrednio zorganizowania się ani obrony. Ta sytuacja jest naprawdę bardzo niepokojąca.
Czy istnieją jakiekolwiek skuteczne sposoby walki z tym procederem?
- Myślę, że dopóki będzie tak wysokie bezrobocie, to będzie ciężko. 7 października wystosowaliśmy list-petycję do pana marszałka Radosława Sikorskiego z pewnymi postulatami, wskazaniami, co należałoby zmienić. Do dzisiaj nie mamy odpowiedzi. Skoro najważniejsze osoby w państwie lekceważą tak dużą grupę społeczną, bo to jest milion osób, to cóż więcej dodać.
Dziękuję za rozmowę.
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl