MEDYTACJE EWANGELICZNE Z DNIA 11 września 2016 r.

0
0
0
/

biblia(1)Niedziela - Łk 15, 1- 32.

[…]

Powiedział też [Jezus]: «Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: „Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada». Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.

Wtedy zastanowił się i rzekł: «Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników». Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go.

A syn rzekł do niego: «Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem».

Lecz ojciec rzekł do swoich sług: «Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się». I zaczęli się bawić.

Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to znaczy.

Ten mu rzekł: «Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego». Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu.

Lecz on odpowiedział ojcu: «Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę».

Lecz on mu odpowiedział: «Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się».

Każdy z nas niesie w sobie wszystkie skłonności zarówno jednego, jak i drugiego syna. Każdy też w tym wszystkim ma swoje granice i swoje upadki i powroty. Zarówno ten, który ewidentnie i na widoku wszystkich pogubił się, ja i ten, który okazał się zazdrośnikiem z maską dobrego i wiernego na twarzy – obydwaj synowie to… my.

Wszystkie nasze skłonności do upadku, nasze słabości nie są jednak powodem dla nas do rozpaczy. Owszem, niesiemy w sobie konsekwencje grzechu pierworodnego, ale one nas nie determinują. Mamy w sobie również pamięć po grzechach przez nas popełnionych, ale również ta pamięć nas nie determinuje. My po prostu we wszystkich wydarzeniach naszego życia, w których niesiemy jakiś trud, odkrywamy drogę do… źródła czerpania życia.

Oczywiście nie jest tak, że musimy straszliwie zgrzeszyć, aby odszukać źródło życia, ale nasza natura, skłonna do szukania życia w tym, co przyrodzone, musi się właśnie na tym, co przyrodzone, kompletnie zawieść.

My musimy się zawieść na ludzkich relacjach (co nie znaczy przestać kochać! Wręcz przeciwnie!). My musimy się zawieść na ostoi materialnej, na pocieszeniach, my musimy zobaczyć, że w tym świecie nic nie daje poczucia bezpieczeństwa! Dlaczego? Bo nie może dać nam życia!

Poczucie bezpieczeństwa daje tylko źródło życia, skąd możemy czerpać życie - stamtąd pochodzi nasze bezpieczeństwo!

Tylko do tego mają zmierzać nasze życiowe doświadczenia, bo zostaliśmy stworzeni do pełni! Do cudowności! Do nieskończenie atrakcyjnej relacji, której radość jest pełna!

A zatem, gdzie jest źródło życia, skoro nie ma go w świecie doczesnym, w którym żyjemy?

Jest wyraźnie napisane: „…ten brat twój był umarły, a znów ożył…” oznacza, że nie ma życia poza Ojcem!

Poza Bogiem możemy być tylko umarłymi, choćbyśmy doświadczali najciekawszych uciech tego świata i byli w najbardziej atrakcyjnych dla nas ludzkich relacjach. Ludzkie relacje nie mogą dać nam życia! One mogą być piękne, cudowne, ciekawe, ale żaden człowiek nie może dać życia drugiemu człowiekowi. Tylko w Bogu Ojcu jesteśmy żywi, a On pragnie tulić nas w swoim Miłosierdziu i cieszyć się nami, tłumaczyć wszystko, objaśniać nam nasze zazdrości, nasze uczucia, leczyć… po prostu dawać nam życie, i to życie więcej niż maksymalne, bo nieskończone!

I nigdy nie zapominajmy o tym, że Bóg Ojciec nieustannie wzrusza się głęboko na nasz widok i naprawdę tak jest!

Źródło: prawy.pl

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną