W zorganizowanym przez Obóz Narodowo-Radykalny i lokalnych aktywistów z Narodowej Hajnówki drugim Hajnowskim Marsz Żołnierzy Wyklętych pomimo niesprzyjającej pogody wzięło udział ok. 250 osób. Byli wśród nich mieszkańcy Hajnówki, działacze narodowi (m. in. ONR i Młodzież Wszechpolska), oraz kibice Jagiellonii Białystok, katolicy, jak i prawosławni.
Marsz przez lewicowe media kreowany był na prowokację wymierzoną w mieszkańców Hajnówki, ponieważ ONR w poczet Żołnierzy Wyklętych zalicza kpt. Romualda Rajsa „Burego", który prowadził na tamtych terenach partyzancką walkę z komunistyczną władzą.
Zarówno „Bury" jak i „Łupaszka", a nawet „Inka" są przez okolicznych mieszkańców nazywani bandytami. Tomasz Kalinowski (rzecznik ONR) tak to skomentował: „Argumenty, których używają oskarżyciele kpt. Rajsa są wprost wyjęte z czasów stalinowskich. To konsekwencja tego, że nie mieliśmy w Polsce dekomunizacji." Dopytywany, czy uważa „Burego" za bohatera odpowiedział: „Kpt. Rajs został w pełni oczyszczony z pomówień i haniebnych oskarżeń w 1995 roku przez Warszawski Wojskowy Sąd Okręgowy, albo respektujemy porządek prawny w Polsce, albo nie".
Marsz usiłował zablokować burmistrz Hajnówki Jerzym Sirak z SLD. Narodowcy wygrali batalię sądową o prawo do organizacji marszu. Już na trasie usiłowali zablokować go działacze stowarzyszenia Obywatele RP wspomagani przez Antifę.
Wydarzenie zakończyło się przed Hajnowskim Domem Kultury, gdzie miały miejsce przemówienia. W jednym z nich Damian Kita (Rada Główna ONR) stwierdził, że „Dziś naszym wspólnym wrogiem nas, Polaków, zarówno katolików i prawosławnych, jest neobolszewizm zagrażający naszej narodowej tożsamości, ten sam bolszewizm, który walczył z Wyklętymi".
Jan Bodakowski