Wiara, honor i Ojczyzna - jakże daleko odeszliśmy od wartości 1920 roku

0
0
0
/

Historia Narodu polskiego wpisana w historię Zbawienia to klucz do zrozumienia tego, co stało się w 1920 roku na przedmurzach Warszawy. Ludzie klęczący na ulicach w pokornej modlitwie, rezygnacja marszałka Józefa Piłsudskiego oraz geniusz gen. Tadeusza Rozwadowskiego. Próba sił, próba charakterów w walce z najeźdźcą, który z ludzkiego punktu widzenia był nie do pokonania.

 

O tym wydarzeniu nie sposób powiedzieć w kilku słowach. Podobnie zresztą, jak i o wydarzeniach, które nastąpiły później, kiedy najzdolniejsi generałowie, podobnie jak obecnie najbardziej kompetentni ludzie w sprawie wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, ginęli w tajemniczych okolicznościach. Jakże trudno było zjednoczyć siły do walki z najeźdźcą, którego dowódców, w szczególności gen. Michaiła Tuchaczewskiego, z powodzeniem zaliczyć można do światowej elity.


A jednak się udało. Mimo podziałów, różnic i animozji polskie społeczeństwo bohaterską postawą swoich żołnierzy ocaliło i Polskę i Europę przed zalewem bolszewizmu. - Nie każde społeczeństwo jest narodem. Nasze narodem jest. Nasze narodem było i będzie. Nasze społeczeństwo w postaci Narodu jest trwalsze od państwa, bo przetrwało 123 lata zaborów, bo przetrwało te straszne lata zniewolenia, braku suwerenności i braku państwa polskiego, skreślonego z mapy Europy, skreślonego z mapy świata - powiedział podczas wygłoszonej w Ossowie homilii ks. Abp. Henryk Hoser, który sprawując najświętszą Eucharystię, modlił się w intencji wszystkich, którzy w tej decydującej dla losu kraju bitwie utracili to, co mieli najcenniejsze - życie.

 

Rocznica "cudu nad Wisłą" po raz kolejny przypomniała o etosie polskiego żołnierza, który dzisiaj, na co dzień, pozostaje zapomniany. Po raz kolejny również przypomniała o ścisłej więzi między polską tożsamością a wiarą katolicką. - Wydarzenia każdej historii ludzkiej trzeba umieć wpisać w wydarzenia historii Zbawienia, bo nasza historia idzie szlakiem historii Zbawienia - podkreślał Abp. Hoser, dodając, iż "nasi rodacy nigdy nie znosili zniewolenia". - Zawsze targali łańcuchy, które ich opasały. Zawsze targali i zrywali kajdany, które im zakładano. Dlatego miało miejsce Powstanie Kościuszkowskie, dlatego miało miejsce Powstanie Listopadowe, dlatego miało miejsce Powstanie Styczniowe, bez których to powstań nie byłoby Bitwy Warszawskiej - tłumaczył.

 

- Ta bitwa była, po ludzku mówiąc, beznadziejna. Przecież ona została podjęta, gdy nacierająca Armia Czerwona z ogromną przewagą ścigała Wojsko Polskie na Zachód, chcąc po trupie Polski przejść do Niemiec i zapanować nad tym narodem - przypomniał. Abp Hoser wielokrotnie indagowany o kwestię nazewnictwa tego wydarzenia, zawsze odpowiadał, narażając się na przykre docinki: pierwszym cudem było to, że Polacy umieli się wtedy zjednoczyć. Wszystkie partie polityczne, wszystkie opcje polityczne, wszystkie środowiska stanęły jak jeden mąż do obrony Ojczyzny. - Drugi cud, który trzeba umieć docenić to genialny plan strategiczny polskiego sztabu. To był plan strategiczny, który doprowadził do ocalenia Europy. Podarowaliśmy Europie dwadzieścia lat rozwoju w sytuacji pokoju i współpracy między krajami i narodami - skonstatował.

 

Ks. Abp. Hoser zwrócił uwagę, iż Bitwa Warszawska była nie tylko starciem się między sobą dwóch armii, ale walką między szatanem, a "niewiastą obleczoną w słońce", Maryją. Powiedział zatem prawdę, którą większość stara się przemilczeć. Tymczasem ze świadectw warszawiaków wynika, iż w tym czasie ludzie klękali na ulicach, wznosząc modlitwy o ocalenie.

 

Pan Bóg modlitwy wysłuchał, jednak cenę za to, jak zauważył ks. Abp Hoser, polscy oficerowie zapłacili w Katyniu. - Zbrodnia katyńska była pochodną tej klęski wojsk sowieckich u przedmurza Warszawy, nad Wisłą - mówił duszpasterz diecezji warszawsko-praskiej. - To była również osobista zemsta Józefa Stalina, bo jego generałowie oskarżali, że nie przyszedł na czas, na odsiecz Warszawy i przez to przegrali tę bitwę. Być może to też był cud Matki Bożej, że go powstrzymała przy Lwowie - podsumował. - Nie zapominajmy, jak silni jesteśmy Bogiem i jak słabi możemy być bez Niego - apelował do wiernych, zgromadzonych na uroczystej Mszy świętej.

 

Dał przy tym do zrozumienia, że walka z 1920 roku wcale się nie skończyła, gdyż "walka o wolność jest walką o obraz Boży w człowieku", a o to jesteśmy zmuszeni toczyć nieustanne boje w kraju, który teoretycznie przynajmniej jest wolny.

 

Dziedzictwo pamięci o tej niezwykłej bitwie katolickiej Polski z szatańską bolszewią powinno dać do myślenia, w szczególności teraz, gdy wielu spośród nas depcze te wartości, które w 1920 r. doprowadziły nas do zwycięstwa.

 

Anna Wiejak

 

Fot. Agnieszka Piwar

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną