Pieniądz fiducjarny jako postać satanizmu

0
0
0
/

W dawnych czasach wartość pieniądza była określana przez wartość kruszcu, z którego były bite monety. Później, żeby nie trzeba było wozić ze sobą worków ze złotem, umieszczało się pieniądze w banku, który wydawał pokwitowanie także będące środkiem płatniczym. Od końca XIX w. obowiązywał parytet złota (ang. gold standard), w którym odpowiednikiem pieniądza była określona waga złota, a emitent zobowiązywał się do wykupienia wydanych pieniędzy za złoto o tej wadze. W 1971 r. prezydent Nixon zdecydował jednak, że od tej pory dolar nie będzie miał pokrycia w złocie i zatriumfował pieniądz fiducjarny. Jest on oparty teoretycznie na powadze państw, które go drukują i ściągając podatki w tej walucie, zapewniają jego użyteczność. W praktyce umożliwia on bankom kreację pieniądza (pisaliśmy o tym już tutaj: http://prawy.pl/72716-pieniadz-jako-dlug-czyli-jak-robi-sie-z-ludzi-niewolnikow/). Ktoś może powiedzieć, że dla przeciętnego Kowalskiego nie ma żadnego znaczenia, czy pieniądz ma pokrycie, czy jest fiducjarny. Wyobraźmy sobie jednak sytuację, kiedy mamy dwa losy, które nabyliśmy w kolekturze. Pierwszy jest zwycięski, a drugi, choć za taki uchodzi, nie jest. Z różnych powodów ich posiadacze nie decydują się ich wykupić (bo np. kolektura jest za daleko) i odsprzedają je osobom, które postępują podobnie. Tak krążą one w obiegu i niby niczym się od siebie nie różnią. Tak jest jednak do czasu, aż ktoś powie: „sprawdzam” i zaniesie je do kolektury. Wówczas się okaże, że pierwszy los faktycznie jest wart tyle, za ile uchodzi, a drugi jest bezwartościowym świstkiem papieru. Posiadacz pierwszego wyjdzie z gotówką, a drugi – z niczym. Taka właśnie sytuacja jest dzisiaj, z tym, że mamy obecnie tylko świstki papieru, które, na mocy społecznego zaufania, uchodzą za wartościowe. Stąd też pieniądz fiducjarny pochodzi od łacińskiego słowa "fides" oznaczającego zaufanie. Rzecz w tym, ze on nie jest godny zaufania! Niech bowiem tylko to zaufanie zostanie nadszarpnięte, a pojawi się globalny krach. Przerażające jest to, że tym właśnie śmieciowym pieniądzem płacą nam za ciężką, realną pracę, nabywając za bezcen jej owoce. Dziś i jutro nasze oszczędności istnieją, ale jutro i pojutrze mogą okazać się garścią papieru lub zostać przejęte, jak stało się na Cyprze. Pewnie, pieniądz fiducjarny i możliwa dzięki niemu kreacja pieniądza przez banki, zostały wymyślone jako sprytny geszeft i jest sposobem przejęcia majątku ludzkości oraz zgromadzenia go w rękach nielicznych. Już teraz 8 najbogatszych ludzi świata ma tyle dóbr, ile połowa ludzi na świecie. Nigdy w historii nie było takiej sytuacji, a proces ten tylko przyspiesza. Dawni arystokraci i magnaci to biedota bez żadnej władzy w porównaniu z dzisiejszymi miliarderami. Interesujący jest satanistyczny charakter współczesnej ekonomii. Jeśli prześledzimy sam język, używany przez ekonomistów, to zobaczymy, że on ma charakter religijny, choć pozornie dotyczy tylko spraw gospodarczych: „ekonomia magiczna” (bo jej podstawą jest pieniądz wykreowany i nie mający oparcia w rzeczywistości), „fiat money” (angielskie określenie pieniądza fiducjarnego), „kreacja pieniądza”. Termin „kreacja” pochodzi od łac. „creatio” i oznacza stwarzanie. Zawsze był on zarezerwowany tylko do opisu działania Boga. Tylko On jest Stwórcą, bo tylko On stwarza – to znaczy powołuje wszystkie rzeczy z niczego. Człowiek jedynie jest twórcą, to znaczy przetwarza to, co zastaje w naturze. Termin „fiat” pochodzi z łaciny i znaczy „Niech się stanie”. Tak odpowiedziała Maryja aniołowi przy Zwiastowaniu, kiedy pytał Jej, czy zgadza się zostać Matką Boga. Pierwotnie dotyczył on jednak stworzenia świata. W Księdze Rodzaju jest powiedziane, że Bóg mówił „niech się stanie” i wówczas dana rzecz powstawała. Zauważmy, że szatan jest nazywany małpą Pana Boga, bo próbuje być jak On i Go nieudolnie naśladuje. Jako stworzenie nie jest jednak w stanie stwarzać. Nie mogą robić tego także jego pomocnicy czy to ludzie, czy to upadli aniołowie. Jedyną przestrzenią, w której sataniści mogli poczuć się bogami była do tej pory przede wszystkim sfera kultury. W świecie literackim i artystycznym można przedstawiać ludzi jak bóstwa i wyobrażać sobie, że proces twórczy jest tak naprawdę procesem stwórczym. Artysta może powoływać do istnienia nowe światy i robić w nich to, na co ma ochotę. Jest to jednak siłą rzeczy bardzo ograniczone i nie daje za bardzo kontroli nad innymi. Pieniądz fiducjarny daje poczucie boskości wybranym ludziom, którzy „stwarzają” pieniądze, które choć nie są wszystkim, to prawie wszystko można za nie nabyć. W ten sposób stają się namiastką stworzenia, nie tylko oznaką bogactwa, ale i narzędziem siły, dzięki któremu można podporządkowywać sobie innych, wpływać na losy świata, czuć się jak demiurg. Tacy ludzie jak Soros nie myślą już w kategorii posiadania więcej, bo i tak nie byliby w stanie przez całe życie wydać nagromadzonych środków. Oni traktują je, jako instrument do kształtowania świata, który daje im poczucie wszechmocy. Stoi za tym satanistyczna motywacja, aby być jak bóg. To sprawia, że ekonomia staje się domeną demonów, sposobem na zniewolenie ludzi, czymś antyludzkim.

Źródło: prawy.pl

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną