MSZ odznacza szefa Biedronki. Za łamanie praw pracowniczych?
W środę w siedzibie Ministerstwa Spraw Zagranicznych dyrektor operacyjny Grupy Jeronimo Martins w Polsce (właściciela sieci sklepów Biedronka) Pedro Pereira da Silva zostanie odznaczony Kawalerskim Orderem Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej, a Biedronka - jak podkreślają związkowcy - nadal łamie prawa pracownicze i eksploatuje zatrudnionych ponad ich siły.
Warto zadać pytanie dlaczego? Nieoficjalnie mówi się, że to nagroda za stworzenie największej sieci handlowej w Polsce, zatrudniającej 55 tys. osób, co czyni ją największym pracodawcą w kraju. Nie bez znaczenia miały być również podejmowane przez firmę działania prospołeczne, kreujące pozytywne oblicze sieci, która – razem z da Silvą – ma jednak wiele na sumieniu.
Jakim prawem odznacza się jednym z najwyższych odznaczeń państwowych szefa firmy transferującej zyski poza granice Polski? Firmę, która wśród pracowników cieszy się złą opinią, podobnie jak zresztą jej odznaczany szef na Polskę.
Przypomnijmy, że Pedro Pereira da Silva, który wcześniej zakończył swoją pracę w Polsce w 2010 roku, przejął obowiązki Tomasza Suchańskiego w dosyć niejasnych okolicznościach, których sam koncern komentować nie chciał. Dobrze poinformowani twierdzili, iż miał on doprowadzić do zwiększenia i tak już potężnych zysków Jeronimo Martins, które akurat w tym okresie nieco się zmniejszyły, co nie było bez znaczenia dla pracowników.
W 2007 r., kiedy da Silva skutecznie multiplikował dochody sieci, wyszło na jaw, że Biedronka nie płaciła pracownikom za nadgodziny, naruszała procedury BHP i prawo pracy. Wszystko zostało opisane w raporcie Państwowej Inspekcji Pracy, która przeprowadziła kontrolę na zlecenie prokuratury. Ta ostatnia śledztwo wszczęła w 2004 r. po wybuchu skandalu wywołanego ujawnieniem fatalnych warunków pracy w sklepach tej sieci.
Czy zatem MSZ chce nagrodzić da Silvę za wykorzystywanie Polaków jako taniej siły roboczej? Za łamanie ich praw? Za szarganie pracowniczej godności? Co z tego, że Jeronimo Martins chwali się, iż co roku przekazuje ponad 2 tys. wyprawek dla dzieci swoich pracowników, a tym idącym do szkoły funduje plecaki, skoro ich rodzice muszą pracować ponad siły wykonując w pojedynkę zadania, które powinny zostać rozdzielone na większą liczbę osób.
Może warto byłoby, aby nie tylko premier Ewa Kopacz, tak zachwalająca Biedronkę, lecz również jej minister Grzegorz Schetyna popracowali chociaż jeden dzień w sklepie tej sieci i to bynajmniej nie na kierowniczym stanowisku.
Anna Wiejak
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl